Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGE GKS Bełchatów - Jagiellonia Białystok 0:0 [ZDJĘCIA]

Redakcja
GKS Bełchatów bezbramkowo zremisował z Jagiellonią Białystok w meczu 29. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.

KLIKNIJ NA WYNIK MECZU ABY PRZEJŚĆ DO RELACJI NA ŻYWO

Jeśli drużyna przegrywa sześć meczów jeden po drugim to bezbramkowy remis z kandydatem do gry w europejskich pucharach musi cieszyć. Pod względem psychologicznym dla bełchatowskich piłkarzy jest to istotne, choć ich sytuacji w tabeli ten remis nie zmienił.
Trener Marek Zub, który w roli szkoleniowca bełchatowskiej drużyny przegrał trzy mecze, po raz pierwszy nie musiał tłumaczyć się z porażki.

- Nie mogę do końca być zadowolony z wyniku, ale na pewno ten remis i mecz bez straconego gola jest dla nas ważnym momentem - mówił Zub na konferencji prasowej po spotkaniu.

Zub znów pomieszał w składzie, szukając optymalnego ustawienia. Największym zaskoczeniem było ustawienie w ataku w miejsce kontuzjowanego Arkadiusza Piecha Sebastiana Olszara, a nie Bartosza Ślusarskiego. Efektu bramkowego to nie przyniosło, ale trudno mieć do Olszara większe pretensje.

Mecz był raczej wyrównany, może z niewielką optyczną przewagą drużyny z Białegostoku, która miała jednak lepsze sytuacje bramkowe. Na szczęście podopieczni trenera Michała Probierza nie potrafili ich wykorzystać, choć kilka razy pod bramką Dariusza Treli było naprawdę gorąco, jak choćby tuż przed przerwą, gdy z kilku metrów główkował Sebastian Madera, ale piłka odbiła się od poprzeczki. Gospodarze w pierwszej części gry też jednak mogli strzelić gola, gdy chwilę po główce Madery sam przed Bartłomiejem Drągowskim znalazł się Michał Mak, ale jego strzał zablokował wślizgiem wracający pod bramkę były piłkarz PGE GKS Filip Modelski. Z kolei wcześniej bramkarz Jagiellonii obronił uderzenia Olszara i Damiana Szymańskiego.

W drugiej połowie bełchatowianie nie umieli już zagrozić bramce Jagiellonii i powinni być zadowoleni, że tego meczu nie przegrali. Zaraz po wznowieniu gry kapitalną okazję miał Paweł Sawickij, który dostał świetne podanie od Karola Mackiewicza, ale nie trafił do pustej bramki, a do tego jeszcze... uderzył kolanem w słupek. Piłkę meczową miał jednak w 86. minucie Patryk Tuszyński, który wyszedł sam na sam z Trelą. Napastnik Jagiellonii długo zwlekał ze strzałem, a gdy już wreszcie się zdecydował, to Trela w dobrym stylu obronił.

Nie ma co ukrywać - to nie był mecz, który trzymał w napięciu i którego poziom usatysfakcjonowałby kibiców. Krótko mówiąc - nie było tu wiele dobrego futbolu. Ale w przypadku PGE GKS istotne jednak było przerwanie serii porażek, bo po poczynaniach zawodników w ostatnich spotkaniach widać było nerwowość wywołaną kolejnymi przegranymi.

- Powtarzam, że w naszym wypadku taki remis może okazać się bardzo ważny. Z większym optymizmem będziemy mogli przygotowywać się do środowego spotkania z Cracovią - komentował Zub.
Z kolei trener Jagiellonii Michał Probierz może żałować straconej szansy na zwycięstwo. - Zabrakło nam instynktu killera, a drużyny z ligowej czołówki powinny go mieć - mówił.

Szkoleniowiec bełchatowskiej drużyny kolejny raz nie skorzystał z Kamila Wacławczyka, który przecież wielokrotnie pokazywał swoją kreatywność. Wacławczyk cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych, co potwierdza, że w hierarchii środkowych pomocników Zub bardziej ceni Kamila Poźniaka i Pawła Komołowa.

Kolejny mecz u siebie bełchatowianie rozegrają dopiero za trzy tygodnie. Dokładny terminarz meczów poznamy w środę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki