Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obrońcy praw zwierząt chcą wykupić klacz Henrykę, która była wykorzystywana do pracy w polu

Aleksandra Tyczyńska
Maria Mrozińska prosi  o pomoc dla Henryki, która jest spokojnym, dobrze ułożonym koniem i może być wspaniałą towarzyszką
Maria Mrozińska prosi o pomoc dla Henryki, która jest spokojnym, dobrze ułożonym koniem i może być wspaniałą towarzyszką Dariusz Śmigielski
Wykupienie umęczonej, zaniedbanej i kulejącej klaczy Henryki oraz znalezienie jej dobrego miejsca, gdzie w spokoju, po latach pracy, dożyje swoich dni, to jedyny sposób na uratowanie jej z rąk bezdusznych właścicieli. Obrońcy praw zwierząt zdecydowali się podjąć taką właśnie, szybką interwencję, na razie bez udziału organów ścigania, by zdążyć zwierzęciu z pomocą na czas.

Jak mówi Maria Mrozińska, członkini piotrkowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami i kierownik schroniska dla zwierząt, to zaniepokojeni sąsiedzi z ulicy Moryca w Piotrkowie powiadomili obrońców praw zwierząt o krzywdzie, jakiej doświadcza klacz Henryka.

- Ci ludzie, którzy do nas zadzwonili, nie mogli już patrzeć na to, jak kulejąca klacz jest od trzech miesięcy zaganiana do pracy w polu - mówi Maria Mrozińska, która wraz z innymi pracownikami schroniska, strażą miejską, policją i lekarzami weterynarii pojawiła się na miejscu.

Jak się okazało, do urazu przedniej kończyny klaczy doszło kilka miesięcy temu. Właściciele nie uważali za stosowne wezwać weterynarza. Tłumaczyli, że zwierze jest do roboty, a jak już robić nie może, stanie się nieprzydatne, to mają prawo oddać je na rzeź.

- To była trudna i nieprzyjemna dla nas rozmowa. Właściciele, niestety, nie rozumieli, że zgodnie z ustawą o ochronie praw zwierząt mają obowiązek zapewnić klaczy opiekę i leczenie, jeśli tego potrzebuje, a to, czego się dopuścili, to znęcanie się nad zwierzęciem. Mają traktor, ale widocznie postanowili zajeździć klacz - mówi Maria Mrozińska.

Właściciele nie zgodzili się dobrowolnie oddać Henryki. Obrońcy praw zwierząt na razie też nie zdecydowali się złożyć zawiadomienia o znęcaniu się nad zwierzęciem, bo klacz trzymana jest w miarę w prawidłowych warunkach, ma karmę i wodę. Postępowanie o odebranie klaczy Henryki mogłoby ponadto przeciągnąć całą sprawę, dlatego też zdecydowano się na negocjacje z właścicielami. Ostatecznie zgodzili się odsprzedać ją za 2 tys. zł.

Jak jednak orzekł po badaniu przenośnym aparatem rentgenowskim lekarz weterynarii, koń na pewno nie może pracować.

- Klacz kuleje, ponieważ ma zastarzały uraz kończyny, którego nie da się już leczyć. Niestety, koń i gips to połączenie, które nie przyniosłoby nic dobrego - mówi Piotr Wojtania, lekarz weterynarii współpracujący z piotrkowskim TOnZ. - Ten uraz nie sprawia już zwierzęciu bólu, o ile nie będzie wykorzystywane do pracy - dodaje, wyjaśniając, że właściciele zostali zobowiązani do niewykorzystywania klaczy do pracy do czasu jej wykupienia.

Chcąc pomóc w wykupieniu zwierzęcia, pieniądze można wpłacać na konto nr 12 1020 3916 0000 0802 0079 9684 z dopiskiem "Dla klaczy Henryki" lub do puszki w schronisku.

Maria Mrozińska apeluje też o to, by zgłaszały się osoby, które mają warunki do trzymania koni i mogłyby przygarnąć Henrykę, zapewnić jej spokój i opiekę. - Ma piękne, mądre i potulne spojrzenie i może być wspaniałą towarzyszką - mówi.

Źródło x-news: Kot-pielęgniarz w Bydgoszczy. "Przytula się do wszystkich zwierząt. Jego obecność działa na nie kojąco"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki