Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Buszman: Zdrowie to biznes... I serce dla pacjenta!

Elżbieta Kazibut-Twórz
Zdrowie to rynek, gdzie powinien liczyć się wybór pacjenta - mówi prof. Paweł Buszman, współzałożyciel i prezes zarządu Polsko-Amerykańskich Klinik Serca (PAKS).

Co z naszym zdrowiem?
W jakim sensie?

Z reformą. Mamy pakiet onkologiczny, z którego zresztą prawie nikt nie jest zadowolony, ale całościowa reforma systemu nadal "nie wychodzi". Dlaczego?
Od kilkunastu lat powtarzam, że mamy najmniej lekarzy w Europie...

To co, brakuje pieniędzy na kształcenie lekarzy?
No cóż, my przeznaczamy pieniądze na szkolenie "kosmetyczek" z tytułem magistra na Śląskim Uniwersytecie Medycznym, a nie kształcimy wystarczającej liczby lekarzy. Ograniczamy powstawanie nowych uczelni medycznych, a moim zdaniem, taka uczelnia powinna być w każdym województwie. Ale sztucznie ich powstawanie ograniczamy poprzez lobby tych uczelni, które już są. Uważam zatem, że główny problem leży w tym, że strategia Ministerstwa Zdrowia nie jest taka, jaka powinna być. A najgorsze, że są to zaniedbania nawet nie kilkunastoletnie, ale kilkudziesięcioletnie.

Ale zamykanie drzwi przychodni, co wszyscy dobrze pamiętamy z początku roku, to już przesada...
Nie powinno do takich sytuacji dochodzić, bo zdrowie to przecież też rynek, ale taki, gdzie najważniejszy musi być pacjent i jego dobro. A generalnie, sytuacja jest trudna, żeby nie powiedzieć "podbramkowa", bo z jednej strony mamy monopol ministerstwa oraz Narodowego Funduszu Zdrowia, który się jeszcze bardziej obecnie uwidacznia, mamy centralizację systemu, a nie - jak obiecywano - decentralizację i w zasadzie jedynym sposobem przeciwstawienia się temu monopolowi jest czasem sięgnięcie po drastyczne metody typu zamknięcie poradni, z czym się też nie zgadzam. Ja się nie zgadzam ani z centralistycznym systemem służby zdrowia, ani z niczym, co jest wymierzone w pacjenta. Uważam, że powinniśmy wypracować system, który będzie w miarę liberalny, będzie dawał możliwość działań konkurencyjnych na rynku medycznym i wtedy nie będzie tego typu problemu, że ktoś zamknie drzwi przychodni albo podyktuje warunki, obrazi ludzi, którzy na co dzień ciężko pracują, albo narzuci warunki wykonywania pewnych procedur czy dodatkowej pracy bez zapłaty. Doszliśmy w tym systemie monopolistycznej pozycji NFZ do skrajności, które powodują skrajne zachowania.

Widzi pan jakąś drogę wyjścia?
Oczywiście - od wielu już lat i w wielu krajach sprawdzoną, tylko jakoś u nas ten typ myślenia o rynku zdrowia i systemie służby zdrowia jakoś nie może się przebić... Teraz padnie pewnie pytanie: jaka to droga, więc je wyprzedzę. Jeżeli mielibyśmy na rynku np. trzech płatników i mielibyśmy wystarczającą liczbę lekarzy, to wtedy może okazałoby się, że umowę z placówką medyczną podpisze jeśli nie ten, to inny płatnik, a jednocześnie - z drugiej strony - jeśli nie ta grupa lekarzy, to inna, która będzie chciała wejść na rynek. Nie byłoby problemu. Natomiast jeśli próbujemy wrócić do systemu komunistycznego - nakazowego, to będziemy mieć poważne i wciąż te same problemy systemowe. Inaczej być nie może, bo żyjemy w kraju demokratycznym, a jednocześnie próbujemy wprowadzić dyktaturę. UOKiK wypowiadał się na ten temat wielokrotnie, nakładał kary na NFZ za praktyki monopolistyczne, ale jak widać to nie pomaga.

Panie profesorze, innowacyjność w medycynie to także innowacyjne zarządzanie. Sprostamy?
Zarządzanie w medycynie czy też medycyną jest trudne, tym bardziej że jesteśmy w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy - monopolistycznego NFZ, ministerstwa zdrowia narzucającego reguły gry, czyli tak naprawdę ograniczamy zarządzanie medycyną w Polsce poprzez nakazy "cesarsko-dworskie". Ja myślę, że powinniśmy się zastanowić, jak optymalnie wykorzystać środki. Oczywiście, trzeba się też zastanowić, czy te środki są wystarczające, jeśli chcemy wprowadzać nowe programy, takie jak np. pakiet onkologiczny. Za tym muszą pójść pieniądze. Bo nie da się "wcisnąć" tak dużego programu, tak ważnego dla społeczeństwa bez dodatkowych pieniędzy na ten cel. A wiemy, że tych pieniędzy w systemie zdrowia było i jest do tej pory mało, więc trudno sobie wyobrazić, że nagle znajdą się duże kwoty bez wspomożenia całego systemu dodatkowymi środkami. To jest takie mieszanie nieposłodzonej herbaty i ona od tego bardziej słodka nie będzie. Tego "cukru" trzeba dodać. Dobrze wiemy, że jeśli chodzi o składkę zdrowotną, to nadal 40 procent społeczeństwa właściwie jej nie płaci, bo płaci jakieś symboliczne kwoty na KRUS. Tak więc 60 procent Polaków tak naprawdę płaci za sto procent. Dlatego też tych pieniędzy jest za mało i to są konkretne decyzje polityczne. Zarządzanie medycyną trzeba więc zacząć "od góry" i zastanowić się co zrobić, żeby stworzyć nowoczesną strukturę prawną, organizacyjną, która pozwoli na wprowadzenie nowoczesnych metod zarządzania na poziomie szpitala, przychodni, na poziomie prewencji, epidemiologii. Inaczej mówiąc, musimy stworzyć nowoczesny system zarządzania służbą zdrowia "od góry do dołu".

A jak jest u nas na Śląsku? Wiemy, że mamy świetnych lekarzy, ale ja pytam o to, jak radzimy sobie z niedoskonałym systemem?
Śląsk jest przykładem "kotła", gdzie różne wpływy czy koneksje odgrywają wiekszą rolę niż sprawy merytoryczne i to mnie bardzo boli... Dlatego, że gdzieś gubimy możliwość wykorzystania potencjału śląskiej medycyny, która jeszcze za czasów komunistycznych bardzo dobrze się rozwijała. Przemysł sponsorował medycynę, dla lekarzy droga do staży zagranicznych - nawet w czasach komuny - była otwarta, więc przepływ wiedzy i kształcenia był jeszcze w latach 70. czy 80. XX wieku spory. Budowano duże szpitale, które teraz są w znacznej części zdekapitalizowane. Przykład Sosnowca, gdzie poszły duże pieniądze i to Centrum Pourazowe zostało stworzone na niezłym poziomie, ale już np. szpital w Tychach został całkowicie oddany na pastwę losu, bardzo ważny szpital Zabrze-Gliwice nigdy nie powstał. Mamy więc dużą dematerializację, jeśli chodzi o strukturę nieruchomościową szpitali, a w ostatnich latach nic nowego, dużego nie powstało...

Jak to nie? A Polsko-Amerykańskie Kliniki Serca?
Jest to struktura oparta częściowo o dotychczasową infrastrukturę, którą kupujemy, remontujemy, przebudowujemy. Ale i tak te największe inwestycje w medycynie dopiero nastąpią. Mówię o inwestycjach w nowe budynki oraz innowacyjne zarządzanie, które musi mieć związek z nowoczesną infrastrukturą samego budynku.

A kadra się nie liczy? To przecież ludzie tworzą wynalazki, innowacyjne metody leczenia...
Oczywiście, na Śląsku kadrę medyczną mamy bardzo dobrą, tu nie mam wątpliwości. Ale też uważam, że czas najwyższy, żeby szkolić prawdziwe kadry zarządcze - nie tylko w oparciu o zarządzanie tym "bałaganem", który mamy w polskim systemie, czyli tymi złymi przepisami. Bo na razie jest tak, że wszystkie szkolenia podyplomowe czy studia w tym zakresie oznaczają naukę tego, co mamy - tych "durnych" przepisów, rozporządzeń i zarządzeń. Brakuje natomiast ogólnej wizji całego systemu i myślę, że nowoczesne studia zarządcze widziałbym raczej jako studia podyplomowe czy specjalizacje dla lekarzy. Najlepiej byłoby, żeby lekarz miał już jakąś specjalizację, żeby przeszedł przez te wszystkie "hierarchie" medyczne, a potem mógł zrobić specjalizację, włącznie ze stażami zagranicznymi, właśnie w zakresie organizacji i zarządzania szpitalem.

Był taki czas, kiedy panowało przekonanie, że placówkami służby zdrowia niekoniecznie powinni zarządzać lekarze. Co pan na to?
Powinni. Prawnik będzie się bał na przykład skarg ze strony pacjentów, w związku z tym będzie bał się ryzyka. My, lekarze wiemy, że wielokrotnie trzeba podjąć ryzyko, żeby zmniejszyć inne ryzyka związane z chorobą, potrafimy te ryzyka dokładnie ocenić, więc my szacujemy je świadomie i czasem podejmujemy jako mniejsze ryzyko niż pozostawienie pacjenta bez leczenia. Potrafimy też wziąć na siebie za to odpowiedzialność, stawić temu czoło i osiągnąć optymalny wynik naszych działań. Jest to również sprawa rozsądnego zbilansowania między kosztami a efektem. Wiemy, że czasem ten sam, a nawet lepszy efekt można uzyskać przy mniejszych wydatkach. Nie zawsze to, co się nazywa innowacyjnością czy nowym, drogim rozwiązaniem, daje lepszy efekt niż dotychczasowe leczenie. Innowacyjność jest bardzo ważna, ale musi być odpowiednio oceniona w badaniach klinicznych, które powinny być prowadzone nie tylko z punktu widzenia efektu medycznego, ale też ekonomicznego. Nieraz na nowe rozwiązania wydajemy dodatkowe pieniądze, aby uzykać efekt medyczny, tymczasem tylko dobra organizacja daje nie tylko benefit w postaci lepszego leczenia, ale też przynosi ograniczenie kosztów.

Skoro mówimy o ekonomii, o biznesie medycznym, to czy jest w nim miejsce na działania prospołeczne? Pytam, bo biznes to nie czas doktorów Judymów...
Medycyna z samego założenia - już od Hipokratesa, medycyny greckiej czy np. arabskiej - ma w sobie czynnik prospołeczny. My nie tylko diagnozujemy i leczymy, ale chcemy również zapobiegać, czyli wszystkie działania prewencyjne, profilaktyczne są prospołeczne. To oczywiste, że każda firma, która zajmuje się biznesem medycznym, powinna działać także prospołecznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!