Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląska piłka jest wydmuszką

Rafał Musioł
W śląskiej piłce z milionowymi czekami zdecydowanie najlepiej wychodzi się na... zdjęciach
W śląskiej piłce z milionowymi czekami zdecydowanie najlepiej wychodzi się na... zdjęciach arkadiusz gola
Dwa miliony złotych - tyle wyłoży Bytom na zakup akcji Polonii. W kolejce do zabrzańskiej kasy, z nadzieją na taki sam zastrzyk gotówki, po raz kolejny stoi już Górnik Zabrze. W minionym roku Katowice uratowały GieKSę pompując w nią, też nie po raz pierwszy, miliony złotych.

W skali całej polskiej piłki takie przypadki nie są wyjątkami, stanowią raczej regułę tego biznesu, który największe profity czerpie w okresie kampanii wyborczych bazując na sile, jaką stanowią w swej liczbie mogący pójść do głosowania kibice. Jednym z tych, którzy w to nie wierzyli, był zapewne Marek Kopel. Niedawny prezydent Chorzowa nie zagrał na nucie budowania nowego stadionu (nawiasem mówiąc Ruch w ekstraklasie w ogóle należy do klubów najmniej dopieszczanych finansowo przez gminę) i być może to właśnie zaważyło na jego porażce.

Powiedzmy wprost: co kilka miesięcy, tuż przed procesem licencyjnym, a w takim właśnie momencie jesteśmy, gra o punkty i bramki zamienia się w grę o pieniądze i przetrwanie. Czasami jej przebieg jest wręcz zabawny.

- Pamiętamy przecież, że nasz stadion zbudowali ci źli... - powiedział podczas swojej pierwszej konferencji prasowej Łukasz Mazur, prezes Górnika Zabrze. - Ale pan jest oczywiście ten dobry - dodał, gdy zreflektował się jakiej narodowości jest siedzący obok niego Michael Mueller z będącej właścicielem klubu firmy Allianz.

Teraz, po roku, Mazur zmienił już zdanie na temat Muellera. Tak przynajmniej wynika z medialnej kopaniny, jaką na tle finansowej zapaści Górnika obaj uprawiali w mijającym tygodniu, a którą Mazur podsumował stwierdzeniem, że wypowiedzi na jego temat, jakich udzielił "Gazecie Wyborczej" Mueller, to oszczerstwa.

Kwintesencją finansowej polityki klubów było jednak wręczenie przez szefów Ruchu Chorzów gigantycznego czeku prezesowi Grunwaldu Ruda Śląska, Teodorowi Wawocznemu, jako należnej mu części za transfer Artura Sobiecha. Efektowna oprawa, flesze fotoreporterów i działająca na wyobraźnię liczba cyfr okazały się wielką ściemą. - Niedawno zawarliśmy ugodę. Pieniądze mają być przelewane od kwietnia w sześciu ratach - stwierdził wczoraj, siedem miesięcy od tamtej ceremonii, Wawoczny.

Piłka po prostu przyzwyczaiła się do życia na kredyt, a sprzyja jej brak personalnej odpowiedzialności. Za pączkujące tuż przed spadkiem z ekstraklasy długi Odry Wodzisław odpowiada - nie posiadająca twarzy - ona sama, a nie np. Dariusz Kozielski lekką ręką rzucający nieistniejące pieniądze sprowadzanym w medialnym szumie piłkarzom. - Ile wyłożyłem swoich pieniędzy? Ani grosza. Przecież nie będę ryzykował prywatnym majątkiem - stwierdził zresztą wprost Kozielski w wywiadzie dla DZ.

Czy ktoś słyszał, żeby prezes sportowej spółki pozwał do sądu swojego poprzednika za działanie na szkodę klubu poprzez podpisywanie kontraktów rozsadzających budżet od środka lub nie podlegających renegocjacjom w przypadku klęski na boisku? Czy jakikolwiek prezes Stowarzyszenia poniósł odpowiedzialność - a pozwala na to prawo - za doprowadzenie klubu nawet nie na, ale na skraj upadłości? Czy nie jest znakiem czasów, że szefowie klubów głośniej od derbowych zwycięstw drużyny fetują wygraną w sądzie z ZUS-em lub sądowe potwierdzenie, że nie ponoszą odpowiedzialności za długi poprzedników, chociaż jednocześnie przyznają się do sukcesów, jakie osiągały zespoły w czasie ich panowania?

Ligowa piłka w coraz większym stopniu przypomina finansową wydmuszkę, najczęściej "dmuchaną" właśnie dzięki pieniądzom z publicznej kasy, lub narkomana, który po kilku miesiącach zaspokojenia znów staje w kolejce po kolejną działkę. Czy jest sposób, by ta symbioza była jednak opłacalna dla obu stron? Może na przykład miejską pomoc obwarować zapisem, że w zespole mają grać tylko zawodnicy w danym mieście urodzeni? Oczywiście, że to eksperyment szalony, ale za to romantyczny. A tego, w erze twardego materializmu, też nam przecież trochę potrzeba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Śląska piłka jest wydmuszką - Dziennik Zachodni