Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratownik chciał pomóc dwulatce. Jej ojciec złamał mu szczękę

Bartosz Pudełko
Ratownicy i lekarze coraz częściej są ofiarami agresji
Ratownicy i lekarze coraz częściej są ofiarami agresji 123rf
Ratownik medyczny po interwencji w Zabrzu sam trafił do szpitala. Pobił go ojciec dziecka, które załoga pogotowia próbowała ratować.

Wieczór 30 kwietnia, ok. godz. 20. Dyspozytorka pogotowia odbiera zgłoszenie o złym stanie 2-letniej dziewczynki. Dziecko miało drgawki, traciło oddech. Dzwoni jej ojciec. Jest agresywny. Jego telefoniczne zgłoszenie to stek bluzgów. Ubliża i grozi dyspozytorce, żąda jak najszybszego wysłania karetki. Mimo trudności w komunikacji z mężczyzną, dyspozytorce udaje się wreszcie wyciągnąć adres i wysłać załogę z lekarzem.

Zdaniem pogotowia, karetka była na miejscu po 4 minutach. Gdy załoga wybiegała z samochodu i wyjmowała sprzęt, ojciec dziewczynki podszedł do jednego z ratowników i ciosem w twarz dosłownie go znokautował. Mężczyzna na kilka minut stracił przytomność. Gdy się ocknął, mimo obrażeń, wraz z resztą zespołu dokończył akcję ratowania dziecka. Udało im się. Dziewczynka przeżyła i trafiła do szpitala. Pod opiekę lekarzy trafić musiał również pobity ratownik. Okazało się, że ma złamaną szczękę. Musiał przejść operację drutowania. Jeszcze wczoraj wciąż przebywał w szpitalu.

- Ojciec dziewczynki jest nam znany. Był wcześniej karany m.in. za kradzieże. Przyznał się do winy tłumacząc, że działał pod wpływem silnego wzburzenia. Teraz czekamy na opinię biegłego lekarza, dotyczącą stopnia uszkodzenia ciała ratownika medycznego. Od niej zależy, jakie zarzuty usłyszy napastnik - tłumaczy sierż. Agnieszka Żyłka, rzecznik zabrzańskiej policji.
Agresywny mężczyzna nie został jednak zatrzymany. Policja nie wiadomo dlaczego, nie zbadała również stanu jego trzeźwości zaraz po wezwaniu na miejsce pobicia.

Przypadek z Zabrza jest oczywiście wyjątkowo drastyczny, ale nie pozostaje jedynym przykładem agresji skierowanej wobec służb pogotowia w ostatnich miesiącach. Głośna była sprawa z marca, kiedy w Katowicach dwóch pijanych mężczyzn obrzuciło kamieniami karetkę pogotowia, która wiozła do szpitala rodzącą kobietę.

Kilka dni temu, 6 maja, zaatakowany został lekarz w Chorzowie. Do stacji pogotowia wbiegła kobieta, której już wcześniej udzielono w szpitalu pomocy po pobiciu przez konkubenta. Chwilę później pojawił się właśnie ów agresor. Groził swojej partnerce i personelowi szpitala. W obronie kobiety stanął lekarz, którego napastnik uderzył w twarz.

To tylko kilka przykładów z ostatnich tygodni. W tym roku dochodziło również np. do grożenia nożem czy atrapą broni interweniującym ratownikom. Coraz częściej słyszy się też np. o kradzieży sprzętu medycznego z karetek.
- To zjawisko niezrozumiałej dla nas agresji wobec ludzi, którzy przecież są po to, by ratować życie. Pracuję w pogotowiu od wielu lat i zawsze musieliśmy liczyć się w jakimś stopniu z inwektywami czy zaczepkami, ale nigdy nie dochodziło to takiej liczby tak drastycznych zdarzeń w tak krótkim czasie - mówi Jerzy Wiśniewski, rzecznik Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.

Skąd się bierze ta agresja? W niektórych przypadkach prawdopodobnie wspomaga ją alkohol, w innych być może nadmiar emocji. Spora część takich przypadków może wynikać jednak np. z niewiedzy osób wzywających pomoc.

- Widać to np. po rozmowie dyspozytorki z ojcem dziecka z Zabrza. Nas obowiązują procedury i w pierwszej kolejności dyspozytor musi poznać adres. Wtedy jednym kliknięciem może wysłać karetkę na miejsce, a sam dalej zbierać informacje, które przekazuje jadącej już na miejsce załodze - wyjaśnia Jerzy Wiśniewski. - W takiej sytuacji, gdy np. połączenie zostanie zerwane, karetka ma przynajmniej najważniejszą informację: gdzie jechać. Wielu tego nie rozumie i myśli, że skoro dalej rozmawia z dyspozytorem, to karetka jeszcze nie została wysłana, a jest wręcz przeciwnie. Ona już jedzie, a dyspozytor zbiera tylko kolejne dane. Jerzy Wiśniewski dodaje, że brakuje chyba świadomości tego, że napaść na ratownika medycznego jest tym samym, co napaść na policjanta czy innego funkcjonariusza publicznego. - Co więcej, takie zachowanie szkodzi nie tylko pracownikom pogotowia, ale przede wszystkim ludziom, o których życie oni walczą - twierdzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!