Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwanaście na dwanaście, czyli siostra dla pacjenta, a dla siostry co?

Elżbieta Kazibut-Twórz
Który szpital? Nieważne. Jaki oddział? W jednej z najbardziej renomowanych katowickich klinik. To wystarczy. Musi, bo Renata, pielęgniarka z 20-letnim stażem, zwyczajnie się boi. Czego? Przecież to jasne - ostracyzmu i zwolnienia z pracy.

- Nie powiem ani słowa, jeśli mam podać swoje dane i dokładne miejsce pracy - ostrzega. - Albo inaczej... Powiem, że kocham dyżury, lekarze są "do rany przyłóż", a wszyscy pacjenci cudowni! No i jeszcze to, że świetnie zarabiam i jestem szczęśliwa, że mogę pracować w tak wspaniałych warunkach - śmieje się Renata. I natychmiast poważnieje. - To był żart - upewnia się, że została dobrze zrozumiana. I stara się tłumaczyć: "Jakby człowiek w tym całym młynie trochę nie wyluzował, to po dwunastu godzinach bieganiny by oszalał". Renata z trudem godzi się na rozmowę. Wizja natychmiastowego "lądowania na bruku" i do tego z ,,wilczym biletem" ją paraliżuje. Bo Renata lubi swoją pracę i również dlatego "na bruku lądować" nie zamierza. Ładna blondynka z gęstymi włosami spiętymi w ,,kucyk" nie wygląda na swoje 40 lat. W pielęgniarskim "mundurku" jej do twarzy. Z zawodem też. Sama go wybrała i nie żałuje, ale... Tych "ale" jest sporo - jednych mniej uciążliwych, innych bardziej.

Monika jest doświadczoną pielęgniarką. W zawodzie od 39 lat. Pracowała w wielu przychodniach i szpitalach. Teraz akurat w jednym z najbardziej znanych w regionie, w tym znajdującym się w Sosnowcu. - Jak ktoś chce, to się domyśli, ale lepiej, żeby nie - mówi Monika. Dlaczego? - Bo nikt by się nie ucieszył, że opowiadam o kulisach naszej pracy. Nie, nie chodzi o dyrekcję, koleżanki też nie byłyby zadowolone - dodaje z przekonaniem.

Norma jak średnia krajowa
W sumie to wszystko jedno - Katowice, Sosnowiec czy jakiekolwiek inne miasto. Dyżur pielęgniarki wszędzie jest podobny, choć w szczegółach nie taki sam, bo przecież wiele zależy od szefostwa, organizacji pracy na danym oddziale czy w konkretnym szpitalu, no i od zgrania zespołu. Ale "dwanaście na dwanaście" to norma. Renata żartuje, że taka jak średnia pensja krajowa brutto. - Dla dyrektorów i portierów wymieszana w jednym worku - mówi. Renata zarabia poniżej średniej. Monika trochę więcej, bo dochodzi ,,wysługa lat" i staż. Obydwie dostają co miesiąc premię - 10 procent od podstawy zarobków. I obydwie mają do spłacenia zakładowe pożyczki. - Ile "na rękę"? - zastanawia się Renata. - Jakieś 1.500, czasem trochę więcej... Monika, z podstawą 2.200 brutto "dobija" po potrąceniach 1.800. Są też takie, które mają 2.500 co miesiąc na koncie. Ale to są płacowe ,,kominy". Czy pozostałe im zazdroszczą? - Czego? - pyta Renata. - Tak samo jak my pracują, tyle że nie muszą brać pożyczek, a to już prywatna sprawa - ucina temat Monika.

Pół doby przy chorych
W takim systemie pracują Renata i Monika. - Przychodzę do pracy na 7 rano i wychodzę o 19. Następnego dnia zaczynam o 19, potem "nocka" i kończę o 7 następnego dnia - wyjaśnia Renata. - "Nocki" nie są złe, bo choć człowiek śpi jak zając pod miedzą, to przynajmniej rozprostuje nogi. Na moim oddziale "nocki" są raczej spokojne - mówi Renata.
- Na moim najgorsze - wtrąca Monika. - Jak na każdym oddziale ratunkowym - dodaje. Renacie nogi puchną na dziennych dyżurach, Monice na nocnych. Ale jednej i drugiej tryb pracy "dwanaście na dwanaście" tak samo "przestawia" zegar biologiczny. I tak samo z trudem "wyrabiają" podczas jednoosobowych dyżurów, czyli takich, kiedy na zmianie jest tylko jedna pielęgniarka dla 40, 50, czasem ponad 60 chorych. A takich dyżurów jest sporo - podczas weekendów, świąt, w wielu szpitalach także w tzw. czarne dni. - U nas twierdzą, że jest nas za dużo, bo więcej mamy pacjentów "lżejszej kategorii", a mniej ciężkich przypadków, których pielęgniarka nie może z oka spuścić - opowiada Renata.

- Ale przecież tym chorym, którzy sami radzą sobie z jedzeniem i higieną osobistą, też trzeba podać leki, zrobić zastrzyk, pobrać krew, przypomnieć o zleconych przez lekarza prowadzącego dodatkowych badaniach, no i to wszystko wpisać w kartotekę i wprowadzić do komputerowego systemu informatycznego. Czas płynie dla wszystkich tak samo - i dla nas, i dla pacjentów - przekonuje Renata. I dodaje: - Moim zdaniem podział na lekkie, średnie i ciężkie przypadki oraz obliczanie na tej podstawie ilości koniecznych etatów dla pielęgniarek to kompletny idiotyzm.

Od mierzenia do mierzenia
Monika na oddziale ratunkowym częściej patrzy na "procenty" niż na stopnie w skali Celsjusza. Renata odwrotnie. Ale i tak dla obydwóch mierzenie jest początkiem i końcem dyżuru. - Mało się o tym mówi i raczej "zamiata pod dywan", ale prawda jest taka, że prawie 80 procent pacjentów trafia na nasz oddział pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających - mówi Monika. - To nie są mili pacjenci, ale też dla nich każda z nas musi mieć czas, świętą cierpliwość i uśmiech, bo pacjent ma prawa, a pielęgniarka obowiązki - Monika nie kryje niesmaku. - I nie mówię o alkoholikach - dodaje - tylko o tych, którzy znają "metodę" na "przeskoczenie" kolejki do rezonansu magnetycznego. Nie, nie powiem, jaka to metoda, bo musiałabym skłamać, że przypadkiem uderzyłam się w głowę. A ja wiem, że kłamią, ale mierzę te "procenty" od pierwszej do ostatniej godziny dyżuru i wkurzam się, bo inni chorzy muszą to mierzenie odczekać - denerwuje się Monika.

Renata takich dylematów nie ma. Na jej oddziale, zwyczajnie, dyżur zaczyna się od mierzenia temperatury. Potem pilne zabiegi, towarzyszenie lekarzom podczas obchodu, znowu zabiegi, w międzyczasie pomoc, o którą zwróci się pacjent - jeden, drugi, trzeci i kolejny... A przed końcem dyżuru siostra Renata znów tak jak na początku przemierza sale z termometrem w ręce, przykładając go do kilkudziesięciu czół i notując pomiar. Po mierzeniu - wreszcie bilans dnia i do domu.
Niech mi siostra coś powie
Zaufanie, ciekawość i specyficzna więź, która tworzy się między obcymi przecież ludźmi sprawia, że pielęgniarka staje się dla pacjenta także powiernikiem. "Wie już siostra, kiedy będą wyniki?", "Co doktor mówił na temat rokowań"? "Powie mi siostra, jakby było ze mną gorzej?" Dlaczego takich pytań pacjenci nie zadają podczas obchodów? Dlaczego ,,mordują" nimi pielęgniarki, które nawet jeśli wiedzą, to powiedzieć nie mogą? Bo siostra to opieka, to bliskość - ta w pielęgniarskim "mundurku" też.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!