Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oleś Sanin: Ten film jest jak pieśń ukraińskiego sprzeciwu

Anastazja Bezduszna
Reżyser razem z głównymi bohaterami omawiają następną scenę filmu na tle starej twierdzy
Reżyser razem z głównymi bohaterami omawiają następną scenę filmu na tle starej twierdzy materiały prasowe
W "Przewodniku" pokazuję przesłuchania, propagandę gazetową, które znów zdarzyły się w XXI w. na Ukrainie, w wolnym państwie. Byłem przerażony tym, że historia aż tak się powtarza - mówi Oleś Sanin, reżyser filmu.

Ukraina lat trzydziestych. Amerykański inżynier Michael Shamrock z synem przybywa do Charkowa (wtedy stolicy Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki), aby pomóc zbudować socjalizm. Tu zakochuje się w aktorce Oldze Levitsky, na którą dawno ostrzył sobie zęby wpływowy oficer NKWD. W tragicznych okolicznościach Amerykanin ginie, a jego syna ratuje od prześladowców ślepy kobziarz. W obcym kraju chłopczyk staje się przewodnikiem niewidomego śpiewaka koczownika. Tłem ich podróży pełnej niebezpiecznych przygód są najbardziej dramatyczne czasy ukraińskiej historii - Wielki Głód.

Tę historię chciał reżyser opowiedzieć światu jeszcze podczas rządów Wiktora Juszczenki (kadencja w latach 2005-2010).

Jednak musiał Pan kilka razy odłożyć premierę filmu.
Oleś Sanin: Pierwotnie premiera filmu miała się odbyć w listopadzie 2013 roku. Nikt nie mógł przewidzieć, że ze zwykłego protestu studentów zacznie się krwawa bitwa o wolność. Jeszcze kręcąc ten film, po wyborach w 2010 roku, zrozumiałem, że to może być ostatni nasz film pokazany na Ukrainie. Wszystko zaczęło się od mojej umowy ze Stanami Zjednoczonymi. Razem z Jackiem Palancem oraz kilkoma innymi amerykańskimi aktorami chciałem nakręcić film o Ukrainie. Słuchy doszły i do rządu w moim kraju. Władza szukała filmu, który mógłby przedstawiać Ukrainę światu. Podpisali ze mną umowę i zaproponowali częściowe finansowanie. Oprócz tego znalazł się mecenas, który chciał się dołożyć. Tak na samym początku budżet filmu miał wynosić 16 mln dolarów. Faktycznie udało mi się dostać mniej niż dwa.

Co spowodowało takie obcięcie budżetu?
Oleś Sanin: Po pierwsze, zmiana władzy. Po dojściu Janukowycza do władzy oczywiście nikt ani nie zerwał ze mną kontraktu, ani oficjalnie nie zabronił pokazania filmu. Ale kilkakrotnie proponowano mi, by zacząć pracę nad innymi filmami w zamian za to, że zapomnę o "Przewodniku". Jesienią 2013 roku odbył się zamknięty pokaz w Ministerstwie Kultury Ukrainy, po czym komisja dwa miesiące nie dawała nam licencji na wyświetlanie filmu. Wydawało się też, że przepływ pieniędzy na jego realizację zatrzymuje się z niewiadomych przyczyn, a to spowolniało prace nad filmem. Przy kolejnej propozycji, aby zająć się innym filmem, bo "syn prezydenta bardzo lubi kino", postawiłem ultimatum: albo dajecie mi dokończyć "Przewodnika", albo go zabrońcie. Innych filmów kręcić nie będę.

Nikomu wtedy nie był potrzebny zakaz wyświetlania filmu dany znanemu reżyserowi.**
Oleś Sanin: Tak. I dali mi prawo, by popełnić błąd. Wszyscy wiedzieli, że przy zmianie kursu walut, kiedy dolar i euro zaczną rosnąć, dokończyć filmu bez dodatkowych pieniędzy mi się nie uda.

Ale świat jednak film zobaczył.
Oleś Sanin: Oficjalny budżet filmu to 2 mln dolarów. Dodatkowych wpływów się nie spodziewałem. Jak tylko to zrozumiałem, zebrałem zespół i wytłumaczyłem sytuację. Razem postanowiliśmy iść do końca. Nawet jak to będzie ostatni film, który uda się nam pokazać na Ukrainie. Trudno zliczyć, ile osób nam pomogło - 7 kilometrów odrestaurowanych torów, pociągi i traktory z tamtych czasów. Kostiumy, instrumenty muzyczne były zrobione specjalnie dla filmu… Teraz takich ludzi nazywają wolontariuszami, wtedy było wszystko inaczej. Sprzeciwialiśmy się systemowi, chcąc opowiedzieć historię, która nas zainspirowała.

Dlaczego akurat kobziarze i lata trzydzieste?
Oleś Sanin: Byliśmy jako naród w totalnej depresji. Często wiązaliśmy ją po prostu z biedą. Ale było jeszcze coś innego - powszechny brak szacunku dla człowieka i jego pracy. Traciliśmy po prostu wiarę w dobrą przyszłość. Ale jesteśmy cierpliwym narodem, dlatego wszyscy milczeli. Kobziarze, którzy wędrowali od miasta do miasta, śpiewając o bohaterskich czynach kozaków, o Kijowskiej Rusi, nie tylko przekazywali historię Ukraińcom, ale też podtrzymywali ich na duchu, pokazując, że warto walczyć o swoją przyszłość. Chcieliśmy też pokazać historię sprzeciwu. Opowiedzieć o ludziach, którym Bóg odebrał wzrok, a los zabrał wszystko, co tylko mieli. Oni żyli w okowach represji i sztucznie wywołanego głodu. A mimo wszystko śpiewali o wolności, o zwycięstwach i potędze narodu, licząc, że ktoś kiedyś posłucha ich słów i zrozumie, że warto buntować się i walczyć o swoje.

Tymczasem film trafił na ekrany kilka lat po planowanej premierze . I - paradoksalnie - stał się jeszcze bardziej aktualny.
Oleś Sanin: Nie myślałem że to będzie rewolucyjna historia. Wiedząc, że może nie trafić do kin, miałem nadzieje, że może w przyszłości ktoś powie: "Jeżeli oni kręcili taki film o mocy ducha, to znaczy, że sami się opierali". Chciałem przekazać widzom, że można zniszczyć państwo, można zająć ostatnią twierdzę, ale nie można zabić pieśni. Nie można zabić kultury, jeżeli jest ona prawdziwa. Jeżeli żyje piosenka - ktoś kiedyś ją usłyszy i zrozumie, uwierzy w tę historię. Wykuje sobie miecz, zbierze wojsko i odbuduje twierdzę, znów wywalczy państwo. Wierzyli w to i kobziarze, wierzyliśmy i my, kręcąc film.

Po premierze zadawano mi pytania: jak ci się udało przewidzieć to wszystko? Jak wciągnąłeś te sceny o tak bliskiej nam walce do filmu? I faktycznie w filmie są takie momenty, gdzie pokazuję przesłuchania, propagandę gazetową, brak wolności słowa, które niestety zdarzyły się ponownie w XXI wieku, w wolnym państwie. Byłem przerażony tym, że historia aż tak się powtarza.

Osnowę filmu stanowią prawdziwe historie?
Oleś Sanin: Tak. Zebraliśmy historycznie potwierdzone informacje o kobziarzach. Ale podczas pracy nad filmem dowiedzieliśmy się jeszcze więcej. Podczas badań archeologicznych pod Charkowem wraz ze szczątkami ludzi zostały odnalezione szklane protezy oczu z tamtych czasów. Oczywiście trudno powiedzieć, czy to byli to muzycy. Zgodnie z historycznymi przekazami instrumenty - bandury i kobzy, tuż po egzekucji zostały spalone.

W filmie wzięła udział ponad setka niewidomych. Część z nich pojawia się w filmie z bandurami i nawet gra. Trudno było znaleźć niewidomych muzyków?
Oleś Sanin: Tak. Dlatego uczyliśmy zaproszonych niewidomych grać. To nie było łatwe zadanie. Ale sam gram na bandurze i nawet kiedyś zarabiałem robieniem instrumentów muzycznych.

Stas Boklan, który zagrał głównego kobziarza - Iwana - w prawdziwym życiu widzi dobrze. Jak długo trenował "bycie niewidomym"?
Oleś Sanin: Stas podczas kręcenia cały czas był w specjalnie sprowadzonych z USA soczewkach i naprawdę niczego nie widział. Stas musiał przyzwyczaić się do soczewek. Do tej roli nauczył się nie tylko grać na bandurze, ale też trenował technikę samoobrony niewidomych kobziarzy pod nazwą kostur.

Dużo się mówi o najmłodszym bohaterze filmu - Peterze. Wiemy, że zagrał go dziewięcioletni mieszkaniec Detroit, którego rodzina ma bezpośredni związek z historią tamtych czasów. Jak udało się go znaleźć?
Oleś Sanin: Przeprowadzaliśmy kilka castingów. Nasz bohater powinien był mieć angielski akcent, szukaliśmy więc chłopca w Europie, zwłaszcza Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych. Przesłuchaliśmy ponad dwieście dzieciaków. Anton Greene na początku nie zwrócił mojej uwagi. Był bardzo dobrze wychowany, uczesany, grzeczny. Przeczytał nawet wiersz po ukraińsku. Wszystko się zmieniło dopiero, gdy usiadł do fortepianu. Stał się inny. Zniknęła ta jego twarz grzecznego chłopczyka, pokazał nagle wrażliwość i było po nim wydać, że myśli o tym, co gra. Zapraszając go do filmu, jeszcze nie wiedziałem o jego korzeniach. Potem okazało się, że Anton jest prawnukiem represjonowanego przez radziecki rząd Mychajla Soroky - dysydenta, który spędził 34 lata w więzieniach i tam umarł. Ukraiński i amerykański akcent Antona bardzo pasowały do roli. Ale jeszcze bardziej historia jego rodziny splotła się z fabułą filmu.

Ojca Petera - Michaela Shemrocka - zagrał Jeff Burrell - czy były jakieś trudne momenty podczas pracy z nim?
Oleś Sanin: Raczej ciekawe. Zgodnie ze scenariuszem Michael Shemrock przyjeżdża do Charkowa, by przedstawić model traktora, prototypu, na podstawie którego radzieccy technicy mieli stworzyć masową produkcję w nowo otwartej fabryce (takie wydarzenie naprawdę miało miejsce). Udało nam się znaleźć traktor, który był wyprodukowany pierwszego dnia pracy char-kowskiej fabryki, ale musieliśmy doprowadzić go do stanu używalności. Udało się nawet zrobić odpowiednią mieszankę diesela, po czym technicy nauczyli Jeffa uruchamiać traktor. Pierwsza próba skończyła się wypadkiem. Jeff Burrell jest świetnym kierowcą, ale nikt nie pomyślał, by powiedzieć mu, jak zatrzymać ten wynalazek z 1931 roku. Ale wszystko skończyło się bez urazów.

"Przewodnik" pretendował do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. I chociaż nie trafił na listę finalistów, Pan pewnie widział większość jego konkurentów, w tym nagrodzony polski film "Ida".
Oleś Sanin: Tak. Oczywiście że widziałem ten film. "Ida" bardzo mi się podoba nie tylko jako obraz, ale i jako historia polskiej szkoły filmowej. Po prezentacji w Los Angeles wiedziałem, że nie ma konkurencji. Nawet biorąc pod uwagę wielką kampanię reklamową rosyjskiego "Lewiatana". "Ida" to żywa tradycja kina, która była doceniona przez Akademię Filmową. Nie tak wiele nacji na świecie ma własny głos i charakter. Polskie kino dziś ma te cechy i trudno je pomylić z innym.

Oleś Sanin

  • (ur. 1972) - ukraiński reżyser, aktor, operator filmowy, producent, muzyk i rzeźbiarz. Ukończył Kijowski Państwowy Instytut Teatralny, Kinowy i Telewizyjny. Staże odbywał w Holandii i USA. Zasłużony Artysta Ukrainy. Laureat Ukraińskiej Nagrody Państwowej im. Ołeksandra Dowżenki.
  • Podczas Festiwalu Kultury "Ukraińska Wiosna" w Poznaniu, reżyser opowiedział o kulisach kręcenia "Przewodnika". W Polsce film miał premierę w Warszawie w październiku 2014 roku. Na Ukrainie, w Kijowie, pierwszy pokaz odbył się miesiąc później.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski