Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rocznica katastrofy smoleńskiej: Wspomnienie o Sebastianie Karpiniuku

Anita Czupryn
Wojciech Barczyński
Sebastiana Karpiniuka, posła PO, wspomina jego ojciec Marek Karpiniuk.

Od roku w domu wisi kalendarz z zaznaczonym dniem 6 kwietnia 2010. Tego dnia widziałem syna ostatni raz. Nie zdążyliśmy się nawet pożegnać. Spał, gdy wychodziłem do pracy, a kiedy wróciłem, on już wyjechał do Warszawy. Co za szczęście, że Wielkanoc spędziliśmy razem, podzieliliśmy się święconym jajkiem, życząc sobie zdrowia i sukcesów.

Sobotę, 10 kwietnia, rozpocząłem od kąpieli. Kiedy wyszedłem z wanny, spojrzałem na telefon. Było przed godz. 11, zauważyłem mnóstwo nieodebranych połączeń. Były one m.in. od rodziny z różnych części Polski. Pomyślałem: ktoś musiał umrzeć. Włączyłem telewizor. Gdy zobaczyłem ten żółty pasek na dole ekranu, wszystko stało się jasne. Telefon wciąż dzwonił. Ale ja nie chciałem nikogo widzieć. Nie odbierałem. Chciałem być sam. Potem, kiedy okazało się, że rodziny ofiar jadą do Moskwy, zdecydowałem, że nie pojadę.

Chciałem Sebastiana zapamiętać, takim, jakiego widziałem ostatni raz. Przekonałem też jego partnerkę, bo wahała się, czy jechać, czy by nie dotknąć ostatni raz jego dłoni. Nie pojechała.
Minął rok, ale wciąż przygniata mnie rozpacz. To nie jest rana, która się kiedyś zagoi. Najczęściej widzę go uśmiechniętego, pełnego entuzjazmu i życia, i chęci działania. Albo - jak śpiewa piosenkę "Wilków": "Baśka miała fajny biust." Lubił śpiewać, bywało, że śpiewał na różnych dobroczynnych koncertach. Po domu kręcił się ubrany zwykle w dres i ulubiony T-shirt z krótkim rękawkiem. Nigdy nie nosił zegarka, choć miał ich kilka. Ale był bardzo punktualny. Strasznie bał się latać samolotem, ostatnio jednak jakby mniej, trochę się już przyzwyczaił. Wracał z Sejmu z Warszawy do Kołobrzegu na każdy weekend, a ja miałem wówczas nadzieję, że będziemy mieli czas na to, żeby się wreszcie nagadać. Tyle zawsze mieliśmy tematów. Wciąż odczuwałem niedosyt jego obecności. Zresztą wszyscy tak czuli: jego przyjaciele, koledzy i jego partnerka, Karolina. Ale nawet w soboty i niedziele jego telefon dzwonił bez przerwy.

A jego wciąż gonił czas. Lokalny patriota, zaangażowany był w amatorską ligę piłki nożnej, był patronem drużyny FC Karpiniuk. 4 czerwca jego drużyna zagra mecz z politykami i samorządowcami, z okazji uroczystości otwarcia nowego stadionu w Kołobrzegu im. mojego syna.
W ostatnim czasie, przed katastrofą, częściej widziałem go w telewizji niż domu. Na ulicy ludzie mnie zaczepiali: "Dumny pan jest z syna, prawda?" Byłem dumny. Najpierw został najmłodszym radnym w mieście. W 2010 r. był już posłem kariera stała przed nim otworem. Planował też ułożyć sobie w końcu życie osobiste. Z Karoliną byli razem od 17 lat.

Sebastian urodził się 4 grudnia, na Barbórkę o 8.50 rano. Zostałem ojcem, ledwo skończywszy 18 lat, a moja ukochana była 5 miesięcy ode mnie starsza. Ślub wzięliśmy parę miesięcy później. Sebastian był prawdziwym dzieckiem miłości, mówiliśmy o nim: "Nasz niuniuś ukochany". Miał 18 lat, gdy przydarzyło się nieszczęście. Mój syn stracił mamę, a ja żonę. Gotowała coś przy kuchence, jej ubranie zajęło się ogniem. Błyskawicznie wtopiło w jej ciało. Nie było ratunku. Sebastian strasznie przeżył śmierć mamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!