Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bohater z Dąbrowy: Mierzył w serce, a trafił w żebro [WYWIAD]

Karol Świerkot
W myśl nowych przepisów, każdy obywatel, który występuje w obronie prawa i porządku, jest chroniony jak funkcjonariusz publiczny. W praktyce oznacza to, że każdy staje się wtedy niczym w westernie zastępcą szeryfa, którego prawo chroni podwójnie.

Dotychczas za napaść na osobę, która stanęła w obronie innej lub niszczonego mienia, można było trafić za kratki tylko na rok, teraz są to trzy lata. Przy czym za atak z użyciem noża lub broni palnej, grozić będzie nawet 10 lat więzienia

Takie zmiany nie mają zachęcić obywateli do działania, bo te i tak podejmuje się pod wpływem impulsu, ale mają dać do myślenia przestępcom.

Jednak w ogólnie panującej znieczulicy społecznej, coraz częściej zdarzają się akty bohaterstwa, czy też zwykłej ludzkiej życzliwości. Takich jak ten sprzed kilku dni w Dąbrowie Górniczej, gdzie trzech mężczyzn, naraziło własne życie aby obronić nastolatka.

Stać i patrzeć, czy działać? Tą decyzję każdy musi podjąć sam

Rozmowa z Tomkiem, 34-latkiem, który z ojcem i znajomym, obronili okradanego

Opowiedz od początku, jak to całe zajście wyglądało.
Szliśmy akurat razem z ojcem i naszym znajomym panem Szymonem przez miasto i ojciec zauważył, jak jakiś dryblas bije siedzącego w aucie chłopaka. On też pierwszy ruszył w ich stronę. Wyprzedziłem go jednak i gdy napastnik nas zauważył wyjął nóż. Zaczął nim wymachiwać w moją stronę, na szczęście zdążyłem odskoczyć. Refleks uratował mi życie, bo mierzył prosto w serce, a trafił w żebro.

Uderzyłem go lewą ręka w twarz, a on zadał drugi cios, tym razem w brzuch. Zasłoniłem się ręką, a siła uderzenia była tak duża, że przebił mi dłoń na wylot, przecinając cztery ścięgna. Wtedy dobiegli do nas ojciec z panem Szymonem. Wówczas bandyta zaczął dźgać nożem na oślep. Wywiązała się szamotanina, w której ojciec i nasz znajomy dostali ciosy w brzuch. W końcu ojcu udało się wyrwać napastnikowi nóż z ręki. Dopiero wtedy mogliśmy go ubezwładnić, Łatwo jednak nie było, bo to był silny mężczyzna mający około 190 cm wzrostu.
Ryzykowaliście własnym życiem...
Ten mężczyzna chciał nas ewidentnie zabić, to było widać po tym jak się zachowywał. Nawet nie straszył nas nożem, tylko od razu uderzył i to mierząc prosto w serce. Gdyby to mój ojciec dobiegł do niego pierwszy, to pewnie już by nie żył, bo nie zdążyłby się uchylić. Dlaczego ruszyliśmy z pomocą? Zaatakowany chłopak potrzebował pomocy, był młody i sam by sobie nie poradził.

Wiesz, że teraz jesteście dąbrowskimi bohaterami?
To nie jest żadne bohaterstwo, tylko czasy są takie zwariowane. Jednak trzeba w nich jakoś żyć. Jeśli damy sobie bandziorom wejść na głowę, to oni będą nami rządzić, a tego nikt przecież nie chce.

To co to jest? Bo wielu ludzi przeszłoby obojętnie, albo sparaliżowałby ich strach.
To jest przede wszystkim kwestia wychowania, tu nie ma dobrych rad, czy wielkich słów. Każdy w takiej sytuacji musi sam podjąć decyzję, dopiero potem się okazuje czy była ona słuszna. Zdarza się przecież i tak, że ktoś jest wysportowany i silny, ale w takiej sytuacji go zmrozi strach i nie zareaguje - będzie stał i patrzył albo odejdzie. Więc to jest coś więcej, to chyba tkwi gdzieś tam w środku. Myślę, że dzisiaj zareagowałbym tak samo, bo po prostu tak trzeba.

Twój stan zdrowia jest chyba najlepszy. Najbardziej ucierpiał twój ojciec i wasz znajomy.
Tak. Oboje dostali w brzuch. Ojciec jest słaby, tym bardziej, że choruje również na cukrzycę. Jeżeli o mnie chodzi, to mam nadzieję, że przed świętami wyjdę ze szpitala.

Jak się psychicznie czujesz po takim zdarzeniu? Przecież takie sytuacje to nie jest codzienność
Jestem twardy (śmiech). A poważnie to bardzo wspiera nas rodzina. Odwiedzają nas, widać, że się martwią. Psychicznie to najgorzej chyba czuje się ten chłopak któremu pomogliśmy. Gdy był nasz odwiedzić wydawał się być załamany. KS

Zwykli ludzie

Piekary Śląskie - W lutym dwie kobiety wydarły dziewczynkę z rąk pedofila. Ta historia, obiegła w mgnieniu oka całą Polskę. Podejrzliwość kobiet wzbudził mężczyzna prowadzący szlochające dziecko w ustronne miejsce. Nie wahały się ani przez chwilę. Dogoniły i spłoszyły sprawcę. Następnie powiadomiły policję. Mężczyzna został ujęty w swoim mieszkaniu jeszcze tego samego dnia.

Warszawa - Wszyscy pamiętamy policjanta Andrzeja Struja, który 10 lutego 2010 roku został zadźgany nożem w biały dzień na przystanku tramwajowym przez dwóch wyrostków, tylko za to, że zwrócił im uwagę na niewłaściwe zachowanie, jakim było rzucanie koszem na śmieci w tramwaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!