Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kibole rządzą klubami, czyli rachunek za Puchar Polski

Rafał Musioł
Wydarzenia, jakie miały miejsce podczas finału Pucharu Polski w Bydgoszczy powinny stanowić punkt zwrotny w kontaktach klubów z kibicami. Formuła dialogu po raz kolejny zakończyła się fiaskiem, podobnie jak miało to miejsce już wielokrotnie, także na śląskich stadionach.

Co więcej, zadymę tę można interpretować jako jednostronne wypowiedzenie tej niepisanej umowy, w dodatku dokonaną w sposób niezwykle agresywny.

I nie ma tu mowy o odpowiedzialności zbiorowej za grzechy popełnione w Bydgoszczy przez szalikowców Legii i Lecha - biorąc pod uwagę ilość ogólnopolskich akcji prowadzonych na trybunach (najświeższy przykład to transparenty z hasłem "niespełnione rządu obietnice, temat zastępczy kibice") środowisko kibicowskie powinno być traktowane zgodnie ze swoim życzeniem jako całość.

Źródłem problemu, którego objawami były najświeższe awantury czy to w finale Pucharu Polski, czy wcześniej na meczu reprezentacji w Kownie - nawiasem mówiąc ich ostatnie natężenie każe się zastanowić, czy nie są to ostre "ćwiczenia" przed przyszłorocznymi mistrzostwami Europy - jest polityka prowadzona przez kluby.

Dopuszczanie kibicowskich środowisk do współrządzenia, zawieranie z nimi bardziej lub mniej formalnych umów, a przede wszystkim podszyta strachem bezradność wobec mniejszych lub większych incydentów sprzyjały poczuciu bezkarności. Najpopularniejszą i najprostszą do nałożenia sankcją, czyli zakazem stadionowym, objętych jest w Polsce 1700 osób - niewiele z nich zostało ukaranych bezpośrednio przez kluby - z czego tylko w 1299 przypadkach obwarowano go obowiązkiem stawiania się na komendzie policji w porze rozegrania meczu. Co więcej, przykład "Starucha" pokazał, że i ten system nie jest doskonały, bo odnosi się tylko do rozgrywek ligowych, a do pucharowych już nie. Być może sytuację zmienią nieco "elektroniczne obroże", które będzie można zasądzać od 1 stycznia 2012.
W pokutującej powszechnie opinii wpływ na zachowania kibiców ma także infrastruktura, czyli komfort, w jakim oglądają mecze. Przykłady Legii i Lecha pokazują, że tak proste przełożenie nie istnieje. Chyba, że w ślad za zmianą scenografii idą zaporowe niemal ceny biletów (zachowując oczywiście wszelkie proporcje - najtańsza wejściówka na mecz Manchesteru United kosztuje 120 złotych), co oczywiście wywołuje gorące protesty.

Czas jednak sobie uświadomić, że wykpiwany przez środowiska fanatycznych kibiców "piknik", czyli osoba, która przychodzi na mecze, jak na widowisko rozrywkowe, jest dla klubów znacznie bardziej opłacalna! Po pierwsze kupuje z reguły droższy bilet na lepsze miejsca, a po drugie zostawia w klubowej kasie dodatkowe pieniądze korzystając - rodzinnie - z punktów gastronomicznych, kupując meczowy program (wciąż niestety stanowi rzadkość), a przede wszystkim nie generując strat, czyli kar, jakie kluby regularnie płacą za tak zwane oprawy, czyli niezgodne z prawem pokazy pirotechniczne, niewłaściwie transparenty czy rasistowskie okrzyki.

Kibic dla klubu powinien być bowiem przede wszystkim klientem, czyli stroną kupującą bilet na sportowe wydarzenie, a nie partnerem! Mówiąc obrazowo: czy szefostwo kina lub teatru spotyka się z widzami przed spektaklem, by umówić się na pewne standardy ich zachowań? Czy przewiduje dla nich złotówkę z każdego sprzedanego biletu, by tenże widz mógł sobie namalować transparent wyrażający miłość do ulubionego aktora? Dlaczego więc w piłce mają obowiązywać odmienne reguły, zwłaszcza po serii zdarzeń jasno pokazujących, że drugiej stronie po prostu nie można ufać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!