Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaostrza się polityczny język. Wolno mówić dupa i ciulać?

Agata Pustułka
arc.
Śląsko-dąbrowska Solidarność do dyskusji politycznej wprowadza nowe standardy językowe! Określenie "ciulać" wypiera nadużywane i nieskuteczne sformułowanie "prowadzić negocjacje", a rzeczownik "dupa" staje się synonimem związkowej dezaprobaty wobec otaczającej nas rzeczywistości.

- Mam w dupie, co myślą o naszym proteście politycy - powiedział na łamach "Dziennika Zachodniego" przewodniczący regionalnych struktur związku, Dominik Kolorz. I to był dopiero początek...

Ostatnia manifestacja Solidarności pod Urzędem Wojewódzkim w Katowicach przyniosła erupcję związkowej twórczości. - Jak będziemy działać wspólnie, to nas Donald nie ciulnie - poinformowali związkowcy na jednym z transparentów, a na kolejnym znów postawili na dosadne cztery litery obwieszczając: Miała być zielona wyspa, a jest dupa blada.

Czy związkowcom wolno sięgać do wulgaryzmów? Czy związkowa poetyka zezwala na takie słownictwo? - To niedopuszczalne - ocenia prof. Edward Polański, językoznawca z Uniwersytetu Śląskiego i dodaje: - Oczywiście język polityków nie może być anielsko poprawny, bo wtedy jest sztuczny, ale nie wolno używać słów wulgarnych i obraźliwych. Ten sam cel można osiągnąć posługując się bardziej wyszukanym słownictwem. I też będzie barwnie, z emocjami. Wszystko jednak zależy od poziomu klasy politycznej, a ten jaki jest każdy widzi.

Prof. Polański jest pesymistą. Jego zdaniem językowi polskich polityków bliżej będzie do dialogów prowadzonych przez bohaterów serialu o Ferdku Kiepskim niż telewizyjnych wykładów prof. Jana Miodka. - Bo politycy celowo brutalizują język, żeby zdobyć popularność. Chcą się np. dostać do "Szkła kontaktowego". Ich wypowiedzi są przemyślane i wcale się nie wstydzą tego, co mówią - nie może się nadziwić prof. Polański.

Język dosadny, na granicy dobrego smaku wprowadził do polskiej polityki Janusz Palikot, ale znalazł zaskakująco wielu naśladowców.
Coraz częściej politykom wulgaryzmy się wyrywają. Np. minister pracy Jolancie Fedak, która do kolegi z rządu i partii (PSL) Marka Sawickiego powiedziała ni mniej, ni więcej tylko spier..., a słowo to wychwyciły wścibskie mikrofony dziennikarzy.

Do wymiany obraźliwych określeń doszło też niedawno w Sejmie między śląskim posłem PO Tomaszem Tomczykiewiczem, który waży zwykle każde zdanie, a Zbigniewem Girzyńskim z PiS. Pierwszy nazwał drugiego baranem, zaś ten w ripoście usłyszał, że jest śląskim łobuzem.

Ostatnio z językowej poprawności wyszedł nawet premier Donald Tusk. W debacie nad odwołaniem minister zdrowia Ewy Kopacz mocno się zdenerwował i do posła Bolesława Piechy z PiS skierował cytat z Tadeusza Boya-Żeleńskiego, który brzmi: "Eunuch i krytyk z jednej są parafii, obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi".

- Jestem z tego pokolenia polityków, dla których słowo jest ważniejsze od podpisu. Nie mam wątpliwości, że po wulgaryzmy sięgamy wtedy, gdy jesteśmy bezsilni wobec politycznego konkurenta. To żałosne, bo świadczy o braku inteligencji i elokwencji - ocenia poseł SLD Wacław Martyniuk, sejmowy wyjadacz. Według posła, Sejm już w czasach AWS przestał być miejscem debaty publicznej, a selekcja negatywna, z jaką mamy do czynienia w przypadku polskiej klasy politycznej, pogłębiła negatywne zjawiska.

- Ryba psuje się od głowy, jak mawiał tow. Gomułka. W końcu tego słuchają dzieci! - mówi poseł z niesmakiem.

Agata Pustułka

Wulgaryzmy to droga w dyskusji donikąd? A może politycy dopiero się rozkręcają?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zaostrza się polityczny język. Wolno mówić dupa i ciulać? - Dziennik Zachodni