Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak w ogóle mogliście żyć bez komórek?

Jagoda Wójcik
Jagoda Wójcik przy komputerze
Jagoda Wójcik przy komputerze
Wojna domowa. Rozmowa o tym, że mama też kiedyś chodziła do szkoły

"Działalność piratów na Oceanie Atlantyckim". To chyba gdzieś na Karaibach? Rany, skąd ja mam to wiedzieć? Mamooo, mogę włączyć komputer?
Przecież dopiero wyłączyłaś!

To niby jak mam zrobić to zadanie?
Sięgnąć do encyklopedii! Ja w twoim wieku...

No nie! Mamo przestań, ja nawet nie wiem, do której encyklopedii.
No właśnie. Za moich czasów w bibliotece szkolnej stała jedna encyklopedia i było wiadomo, że trzeba z niej korzystać pisząc zadanie czy referat.

No dobrze, więc gdzie ta Wikipedia, yyy... znaczy encyklopedia?
Na półce przy komputerze.

Aha, przy komputerze… Rany, jak wyście żyli bez komputerów i może telefonów też nie było?
Były, chociaż nie w każdym domu. I to takie ze słuchawką na kabelku do telefonu, a telefon na kabelku do ściany.

Taki jak u babci? Przecież na nim nie ma gier!
Nie ma, bo telefon, czego wy teraz nie wiecie, służył do rozmawiania, a nie do grania czy pisania. A właśnie, jak ci idzie to zadanie?

Już kończę! Twoja mama zaganiała cię do odrabiania lekcji, tak jak ty mnie?
A widziałaś kiedyś dziecko, które w podskokach i z rozpromienioną miną siada do lekcji? (śmiech)

W podskokach to ja siadam do Play Station…
Widzisz, ja obsługiwać komputer nauczyłam się dopiero na studiach. Kiedy byłam w twoim wieku, to szczytem marzeń był własny kalkulator. Hitem zaś taki w zegarku. Teraz myślę, że były brzydkie i duże, ale ten, kto miał takie nowoczesne cudo, nosił je z prawdziwą dumą i czasem, w tajemnicy przed nauczycielem, używał go podczas klasówek z matematyki.
No proszę, to święci nie byliście! Może powiesz jeszcze, że ściągaliście?
No wiesz, ściąganie to chyba jest tak stare, jak sama szkoła. Tyle że my sami produkowaliśmy swoje ściągi. Były przeróżne na to sposoby. Jedna moja koleżanka - mama się rozmarzyła - miała nawet od spodu w fartuszku wszytą specjalną kieszeń na ściągi.

To wy też mieliście fartuszki?
No niestety, ale były z długimi rękawami, białym odpinanym kołnierzykiem i przyszywaną tarczą szkoły. I okropnie się elektryzowały.

No dobra, zadanie skończone. Podaj mi mamo pastele, potrzebuję ich na plastykę.
Hmmm, pastele. Ja to nawet nie wiedziałam, że są kredki inne niż ołówkowe albo świecowe, a mazaki to mieli tylko ci, którzy dostawali paczki od znajomych z Niemiec albo ze Stanów.

Wy to byliście całkiem biedni mamo. Ale ten komputer to mi nie daje spokoju. Co wyście robili całymi dniami, bo tato kiedyś mówił, że w telewizji to były tylko dwa programy i to dopiero po południu!
A widzisz, więcej czasu niż wy teraz spędzaliśmy na podwórku. Na każdym było pełno dzieciaków, chociaż najczęściej stała tylko jedna, zgrzytająca huśtawka i piaskownica. Miałam świetną "paczkę podwórkową". Czterech chłopaków, cztery dziewczyny, moja siostra i ja. Często graliśmy w podchody w lasku obok naszego domu. Mieliśmy też swój własny klub.

Klub? I co w nim robiliście?
Klub nazywał się "Agrafka". Każdy z nas jako znak rozpoznawczy nosił agrafkę z nanizanymi na nią koralikami różnych kolorów. "Agrafka" miała swoją siedzibę w zagajniku za placem zabaw. Każdy wybrał sobie jedno drzewo, które należało tylko do niego. Było jego bazą. Całe popołudnia bawiliśmy się w tym zagajniku i wystarczała nam nasza fantazja i dobre humory! Teraz, gdy się nad tym zastanawiam, dochodzę do wniosku, że nasze zabawy były trochę niebezpieczne! Jako mama chyba obawiałabym się, gdybyś bawiła się tak jak my.
Tak? To co to były za zabawy!?
Bawiliśmy się w skakanie z najwyższej części drabinki albo przechodzenie przez łukowate drabinki na stojąco. Kiedyś spadłam i głowa zaklinowałam mi się między szczebelkami. Wszyscy mnie podtrzymywali, żebym się nie udusiła i robili "sztuczny tłok", bo z okien od czasu do czasu patrzyły nasze mamy. W końcu udało się wyciągnąć głowę i bawiliśmy się dalej… Do dobrej zabawy wystarczyły też czasem zwykłe kapsle.

Kapsle od butelki?
Tak! Kiedy my byliśmy dziećmi, bardzo popularny był Wyścig Pokoju. Były to zawody kolarskie pokazywane w telewizji, a my kolekcjonowaliśmy kapsle i zapisywali na nich nazwiska najbardziej znanych kolarzy. Na ziemi albo na krawężniku wyznaczało się trasę i trzeba było, pstrykając w kapsel, przejechać trasę jak najszybciej. A jeszcze gorszą zabawą, jak o tym myślę, był scyzoryk.

Czyli nóż?
Tak, prawie każdy miał. Rysowaliśmy kółko na ziemi, dzieliliśmy je na tyle części, ilu było graczy i rzucaliśmy w pola przeciwnika, żeby je zagarnąć. Wygrywał ten, kto zdobył najwięcej pól. Boże, to były czasy... No, ale skakało się też w gumę, dużą skakankę, bawiło w chowanego. A wy teraz wychodzicie na dwór, żeby wspólnie pograć na komórkach.

Oj mamo, nie przesadzaj. A właśnie, Patrycja przysłała SMS, czy wyjdę na plac zabaw. Ten nasz, pod oknem.
No dobrze, jak jesteś na jutro spakowana, to możesz iść, ale weź komórkę.

Widzisz, że postęp się przydaje!

Rozmowę spisała (z materiałów zebranych przez redakcję "Tłelfki")Jagoda Wójcik, uczennica klasy VI Szkoły Podstawowej nr 12 w Gliwicach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!