Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wciąż mało znana saga rodu Tiele-Wincklerów

Krzysztof Karwat
arc
Przed I wojną światową była jedną z najprężniejszych i najzamożniejszych rodzin arystokratycznych na pruskim Śląsku, choć majątki ziemskie i bogactwa przemysłowe gromadzić i rozbudowywać zaczęła ledwie 100 lat wcześniej. Tytuły, godności i zaszczyty przyszły jeszcze później, ale też błyskawicznie.

Franciszek Winckler - bodaj najważniejsza, a w każdym razie najbardziej znana postać w tej niezwykłej familii (bez niej nie byłoby miasta Katowice) - uszlachcony został w roku 1840. Jego córka Waleska, katoliczka, połączyła się małżeństwem i nazwiskiem z protestanckim rodem von Tiele.

Pułkownik Hubert von Tiele-Winckler dochował się pięciu córek i pięciu synów. Wszystkie dzieci zaszły wysoko i daleko. Pierworodny, Franciszek Hubert, w roku 1895 uzyskał z rąk cesarza Wilhelma II tytuł hrabiego - dziedziczony do naszych czasów przez najstarszych synów bądź najstarszych potomków w linii prostej (inni Tiele-Wincklerowie od roku 1905 są dziedzicznymi pruskimi baronami).

To z jego imieniem powinniśmy kojarzyć bajkową architekturę i takąż scenerię pałacu w Mosznej koło Prudnika, które szczęśliwie przetrwały do dziś. W przeciwieństwie do najstarszego rodowego gniazda z Miechowic (obecnie dzielnica Bytomia). Tam odnajdziemy już tylko marne szczątki dawnej świetności. W roku 1945 zamek podpalili czerwonoarmiejcy, ale zniszczenia nie były nieodwracalne.

Parę lat później zabytek, choć był użytkowany przez spółdzielnię ogrodniczą, wysadzono w powietrze. Po zmianach ustrojowych miasto próbowało znaleźć inwestora, który podźwignąłby miechowicką rezydencję z ruin. Nie udało się. To, co z niej zostało, bezpowrotnie marnieje. Właściwie został tylko park. Tajemniczy i piękny, bo stary. Ma być restaurowany.
Z wolna, z dekady na dekadę, z roku na rok przywracana jest u nas pamięć o Wincklerach i Tiele-Wincklerach, w których kiedyś widziano tylko bezwzględnych germanizatorów i kapitalistycznych krwiopijców. W rzeczywistości - nawet w polskojęzycznych świadectwach z epoki odnajdziemy argumenty na rzecz roztropności i gospodarności tej familii, która - jako jedna z pierwszych - wprowadzała w swoich licznych kopalniach czy hutach nowoczesne, jak na owe czasy, elementy polityki socjalnej i emerytalno-ubezpieczeniowej. Tiele-Wincklerowie nie tylko budowali kościoły i kaplice obu głównych wyznań. Także wznosili szpitale, szkoły, sierocińce, domy pomocy społecznej.

W roku 1945 utracili niemal wszystkie majątki i aktywa. Nie tylko na Górnym Śląsku. Także w Meklemburgii, która stała się częścią NRD.

Dzisiaj o godz. 19.00 w chorzowskim Teatrze Rozrywki rozpocznie się wieczór z cyklu "Górny Śląsk - świat najmniejszy", zatytułowany "Saga rodu Tiele-Wincklerów". Gośćmi Krzysztofa Karwata będą: ks. biskup Tadeusz Szurman, zwierzchnik diecezji katowickiej Kościoła ewangelicko-augsburskiego i historyk dr Arkadiusz Kuzio-Podrucki. Przygotowano prezentację audiowizualną. Dwa podwójne zaproszenia czekają na Czytelników, którzy zadzwonią do Biura Obsługi Widzów: (32) 346 19 31 do 33 lub (32) 346 19 49.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wciąż mało znana saga rodu Tiele-Wincklerów - Dziennik Zachodni