Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kinga Polenz i Wojciech Grzyb parą nr 1 w Ruchu Chorzów [ZDJĘCIA]

Jacek Sroka
Mała Amelia nie ma jeszcze nawet pół roku, ale już jest częstym gościem stadionu na Cichej
Mała Amelia nie ma jeszcze nawet pół roku, ale już jest częstym gościem stadionu na Cichej Mikołaj Suchan
Jedna z najlepszych polskich szczypiornistek Kinga Polenz i mający blisko trzysta występów w ekstraklasie piłkarz Wojciech Grzyb są najlepszym przykładem odradzającej się współpracy dwóch niebieskich klubów - futbolowego i piłki ręcznej.

NAJNOWSZE INFORMACJE SPORTOWE Z WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO

Zawodowym sportowcom nie jest łatwo pozostać w stałym związku z osobą, która również uprawia sport. Kinga Polenz i Wojciech Grzyb zdołali jednak poradzić sobie zarówno z dzielącą Śląsk od Piotrkowa Trybunalskiego odległością, jak i znalezieniem dla siebie pracodawcy w jednym mieście. W nowym sezonie oboje reprezentować mają barwy chorzowskiego Ruchu.

Kiedyś związki piłkarek ręcznych i piłkarzy były w Chorzowie czymś normalnym. To były przecież dwie sekcje tego samego klubu, niemal wszyscy mieszkali w jego okolicy, a zawodniczki i zawodnicy nie tylko dopingowali się wzajemnie na meczach, ale też spotykali na tradycyjnej Wigilii Niebieskich. Piłkarki ręczne były żonami m.in. znakomitych graczy chorzowian, Zygmunta Maszczyka i Józefa Bona. Wojciech Grzyb tak łatwo nie miał. Wprawdzie wybrankę swojego serca również po raz pierwszy zobaczył na parkiecie hali chorzowskiego MORiS-u, ale na pierwszą randkę musiał czekać kilka miesięcy.

- Przed jednym z meczów Ruchu za kadencji trenera Pietrzaka dostaliśmy od szkoleniowca kilka godzin wolnego po porannym rozruchu i razem z Robertem Mioduszewskim postanowiliśmy w tym czasie obejrzeć spotkanie chorzowskich szczypiornistek, które akurat grały z Piotrcovią - wspomina Wojtek Grzyb. - "Miodek" przed wejściem do hali mówił mi, że w drużynie gości gra taka fajna dziewczyna Kinga Polenz, ale mnie to jednym uchem wpadło i zaraz drugim wypadło, bo myślami byłem już przy naszym wieczornym spotkaniu ligowym. Dopiero w II połowie zobaczyłem, że po skrzydle biega zawodniczka, która o głowę przewyższa umiejętnościami pozostałe piłkarki, a w dodatku jest bardzo ładna. Patrz, jaka dziewczyna - powiedziałem do "Miodka", a on na to odparł: - No przecież ci o niej wcześniej mówiłem.
Kinga szybko wpadła czołowemu piłkarzowi Ruchu w oko, ale umówić się z nią wcale nie było łatwo. Wojtek uruchomił wszystkie swoje kontakty w świecie piłki ręcznej, aby zdobyć numer do skrzydłowej Piotrcovii. Pomagał mu m.in. prezes KPR Ruch Klaudiusz Sevković, lecz Kinga długo była głucha na jego prośby.

NAJNOWSZE INFORMACJE SPORTOWE Z WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO

- Bardziej interesowałam się zagraniczną piłką niż naszym futbolem i nie wiedziałam, kto to jest Wojtek Grzyb. Zresztą prawdę powiedziawszy nie miałam wówczas najlepszego zdania o piłkarzach - stwierdza Kinga Polenz.

Pomogło dopiero wstawiennictwo żony byłego piłkarza i trenera Polonii Bytom Dietmara Brehmera, która wówczas była kierowniczką reprezentacji piłkarek ręcznych. Joanna Brehmer szepnęła kilka ciepłych słów o Wojtku, a resztę Kinga znalazła w internecie wpisując w Google nazwisko Grzyb. Gdy przeczytała, że ówczesny kapitan Ruchu co roku organizuje w rodzinnych Mysłowicach charytatywny turniej dla dzieci, Wojtek zyskał w jej oczach duży plus.
- Na początku rzeczywiście szło nam jak po grudzie. Dość powiedzieć, że po raz pierwszy spotkaliśmy się dopiero kilka miesięcy po tamtym spotkaniu Ruchu z Piotrcovią i nasza rozmowa trwała raptem pięć minut. Kinga była na zgrupowaniu na Stadionie Śląskim przed turniejem eliminacji mistrzostw świata w Dąbrowie Górniczej, ale spieszyła się na trening, a ja właśnie skończyłem zajęcia na chorzowskim gigancie przed ligowym meczem z Legią - opowiada Wojtek.

Dodajmy, że w tamtym pojedynku, rozgrywanym 21 listopada 2008 r., Grzyb po raz pierwszy i jedyny w karierze nie wykorzystał rzutu karnego, ale on sam zarzeka się, że spotkanie z Kingą nie miało na to pudło żadnego wpływu. Kilka dni później, wykorzystując fakt, że zgrupowanie kadry szczypiornistek w Chorzowie było dość długie, w końcu obydwoje umówili się na kawę w chorzowskim AKS-ie i to był przełom w ich znajomości.

NAJNOWSZE INFORMACJE SPORTOWE Z WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO

- Niestety, cały czas problemem była dzieląca nas odległość - stwierdza Kinga. - Ja grałam i mieszkałam w Piotrkowie, a Wojtek występował w Ruchu i miał dom w Mikołowie. Widywaliśmy się dość rzadko, bo przecież w weekendy grywaliśmy mecze, a ja miałam jeszcze na głowie studia. Zdarzało mi się wsiąść po treningu w samochód i przejechać te 170 km wiedząc, że następnego dnia będę musiała wracać na zajęcia, ale na co dzień musiał wystarczyć nam telefon.
Chcąc choć trochę zmniejszyć dzielący ich dystans, postanowili wspólnie wynająć mieszkanie w połowie drogi, czyli w Częstochowie. Kinga zwolniła lokum w Piotrkowie i przeprowadziła się pod Jasną Górę na stałe, a Wojtek dojeżdżał do niej na 2-3 dni w tygodniu.

- Wytrwaliśmy tak pół roku, ale pomysł nie do końca się sprawdził, bo ciągłe dojazdy na treningi były jednak bardzo męczące, zarówno dla mnie, jak i dla Wojtka - dodaje Kinga.

NAJNOWSZE INFORMACJE SPORTOWE Z WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO

W końcu udało im się zamieszkać razem, a na początku tego roku na świat przyszła ich córka Amelia. Rytm życia sportowca wyznaczają jednak ciągłe treningi i mecze, które trudno pogodzić z życiem rodzinnym.

- Mój plan treningów od daw-na wisi już na lodówce - mówi Wojtek. - Kinga po urodzeniu dziecka ćwiczyła z Ruchem gościnnie, a mimo to zdążyła zaliczyć już dwa zgrupowania kadry. Od 12 lipca zacznie normalne zajęcia jako pełnoprawna zawodniczka Niebieskich i trzeba będzie tak to organizować, żeby zawsze miał kto zająć się małą. Na szczęście ja mam zwykle treningi rano, a piłkarki ręczne ćwiczą popołudniami. Najgorzej będzie w soboty, kiedy oboje będziemy mieli swoje mecze. Wtedy będziemy musieli liczyć na pomoc rodziny.
Kolejnym problemem jest wybór pracodawców, bo nie jest łatwo znaleźć w jednym mieście kluby piłki ręcznej i nożnej na odpowiednim poziomie. Na razie udało się to w Chorzowie.

NAJNOWSZE INFORMACJE SPORTOWE Z WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO

- W tym roku Kinga zrobiła gest w moją stronę i zgodziła się grać w Ruchu, bo mnie bardzo zależało, żeby jeszcze jeden sezon spędzić na Cichej - stwierdza Wojtek. - Obydwoje podpisaliśmy z Niebieskimi roczne umowy. Dziecko jest jeszcze małe, a na Śląsku mieszkamy w swoim domu. Nie wykluczam jednak, że za rok może przyjść czas na rewanż z mojej strony. Jeśli Kinga dostanie atrakcyjną ofertę z Polski czy z zagranicy, a przecież jest jedną z najlepszych skrzydłowych w Europie, to tym razem ja pojadę za moją partnerką.

Pierwsza para Niebieskich na razie nie wybiega jednak za bardzo w przyszłość, skupiając się na czekającym ją nowym sezonie. Oboje odgrywać będą w drużynach Ruchu wiodącą rolę, a Wojtek już myśli o tym, jak na mecze piłkarek ściągnąć kibiców chorzowian i sprawić, by doping w hali był równie głośny jak na Cichej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!