Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Karol Myśliwiec - polski Indiana Jones

Katarzyna Kaczorowska i Monika Krężel
Harrison Ford, legendarny odtwórca roli Indiany Jonesa, być może ponownie wcieli się w jego postać.  George Lucas szuka już ponoć scenariusza, a fakt, że Harrison zaczął treningi, oznaczać może, że do nowego filmu niedaleko.  Reżyser słynnej sagi, Steven Spielberg, na razie milczy, ale... poczekamy, zobaczymy
Harrison Ford, legendarny odtwórca roli Indiany Jonesa, być może ponownie wcieli się w jego postać. George Lucas szuka już ponoć scenariusza, a fakt, że Harrison zaczął treningi, oznaczać może, że do nowego filmu niedaleko. Reżyser słynnej sagi, Steven Spielberg, na razie milczy, ale... poczekamy, zobaczymy arc.
Profesor archeologii, który świetnie posługuje się rewolwerem. Znawca okultyzmu, który ciągle ratuje ludzkość. 30 lat temu widzowie poznali Indianę Jonesa i razem z nim odnaleźli zaginioną Arkę Przymierza. Co łączy filmowego awanturnika z prawdziwymi poszukiwaczami skarbów? Przygoda. Po prostu. Piszą Katarzyna Kaczorowska i Monika Krężel.

Nic tak nie rozpala wyobraźni jak skarby. I nikt nie ma takiej możliwości ich znajdywania jak archeolodzy. A Indiana Jones - bohater masowej wyobraźni - wbrew pozorom ma sporo wspólnego z archeologią. Ta bowiem w swoich nowożytnych początkach była często wielką przygodą.

Na całym świecie kinowy serial o Indianie Jonesie zarobił 1,2 miliarda dolarów. Harrison Ford tak się zrósł ze swoim bohaterem, że trudno go sobie wyobrazić bez kapelusza i koszuli safari. Widzowie udowodnili, że kochają tajemnice doprawione fantazją, humorem i grozą. Któż z nas nie chciałby poznać prawdy o Arce Przymierza? Kto nie pomyślał choć raz o tym, by odnaleźć kielich Świętego Graala?

Indiana Jones ma tę przewagę nad prawdziwymi odkrywcami, że od 30 lat walczy z siłami zła, które próbują opanować świat. Raz są to naziści, raz komuniści. Za każdym razem udaje mu się ich jednak przechytrzyć, a widzowie marzący o wielkich tajemnicach twardo lądują na ziemi. Pamiętacie zakończenie "Poszukiwaczy zaginionej arki"? Owa zaginiona Arka Przymierza uratowana z rąk fanatycznych nazistów, trafia… Nie, nie do świątyni ani do kościoła. Trafia do muzealnego magazynu, między tysiące różnych skrzyń, w których leżą upakowane rozmaite tak zwane artefakty, czyli zabytki kultury materialnej.

Tam będzie leżeć spokojnie i nie będzie kusić. Ani poszukiwaczy przygód, ani marzących o władzy nad światem. Zdrowy rozsądek górą? W filmie tak, ale w prawdziwej archeologii czasem nad rozsądkiem brały górę żądza przygód i wielkie marzenia. Bo prawdziwa archeologia czasem jest bardziej ekscytująca od przygód Indiany Jonesa - bo wydarzyła się naprawdę, a nie na taśmie filmowej.

Radość i strach

Polskim Indianą Jonesem nazywany jest prof. Karol Myśliwiec, światowej sławy egiptolog. Tymczasem profesor, uczeń prof. Kazimierza Michałowskiego, w każdej rozmowie z dziennikarzami zaprzecza temu określeniu. - O nie! To nie ja! - uśmiecha się.

Profesor urodził się w 1943 roku w Gądkach koło Jasła.

- Gądki są teraz częścią Jasła, a ja urodziłem się w odległości zaledwie jednego kilometra od "Podkarpackiej Troi", która stała się właśnie wspaniałym skansenem. Może płynęły jakieś prądy rzeką Ropą, która oddzielała naszą chałupinę od nieodkrytej jeszcze wówczas "Troi". Latem kąpałem się w Ropie codziennie - opowiada profesor.

Studiował archeologię śródziemnomorską i romanistykę. - Wyjechałem do Egiptu w 1969 roku z prof. Michałowskim na dziewięciomiesięczne stypendium, które przedłużyło się... do 10 lat. Dzisiaj rokrocznie wyjeżdżam na dwa miesiące do Egiptu na wykopaliska. Tam czuję się jak w domu - podkreśla.
Wybrał archeologię, bo uwielbiał podróże i myślał, że archeologia to pragnienie zaspokoi. - Nie dajmy się jednak zwieść filmowemu obrazowi, że archeolog ciągle siedzi w terenie, w kapeluszu z wielkim rondem i pędzelkiem czyści zabytki. Właściwa praca naukowa dopiero się zaczyna po wykopaliskach, gdy trzeba się zapoznać z ogromnym materiałem porównawczym, przeczytać mnóstwo książek, by potrafić umieścić w historii to, co się odkryło - tłumaczy profesor, który jest szefem Instytutu Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN.

Kierowana przez profesora Myśliwca misja archeologiczna w Sakkarze odkryła w 1997 roku wykuty w skale grobowiec wezyra Merefnebefa z unikatowymi malowidłami oraz grobowiec kapłana Ni-anch-Nefertum'a. Były to sensacyjne odkrycia na skalę światową. - Jeśli chodzi o takie spektakularne sukcesy, jak odkrycie grobu wezyra Merefnebefa, to w pierwszym momencie odczuwa się ogromną radość, a zaraz potem potworny strach. Nie wiadomo bowiem, czy zdołamy zaraz po odsłonięciu zrobić wszystko, co jest absolutnie niezbędne. To znaczy, czy potrafimy zakonserwować zabytek, gdyż jest to materiał, który nadzwyczaj łatwo się kruszy. Następnie, czy zdążymy - zanim skała z wykutymi płaskorzeźbami mogłaby ewentualnie się rozlecieć - zrobić kompletną dokumentację - opowiada egiptolog.

Profesor prowadził też badania w Tell-Atribie, gdzie odkrył dzielnicę zamieszkaną przez rzemieślników i artystów z III-I wieku przed naszą erą. Teren Tell Atrib uważany jest za trudny i misje raczej nie chcą tam działać. Tereny delty Nilu są bowiem zawilgocone i bardzo zniszczone industrializacją na przełomie XIX i XX wieku. Misje dopiero od niedawna - odkąd rozwinęły się nowoczesne metody badań z udziałem geofizyki - zdecydowały się na badania w takich miejscach.
Pod koniec ubiegłego roku profesor Karol Myśliwiec wrócił z kolejnej misji w Sakkarze. I znowu z sukcesami. Polscy archeolodzy odkryli kamieniołomy, z których pozyskiwano wapień do budowy najstarszej piramidy świata - schodkowej piramidy faraona Dżesera (XXVII stulecie p.n.e.). Egiptolodzy przypuszczają, że odkryli miejsce znane dotychczas wyłącznie ze źródeł pisanych, tzw. Tekstów Piramid - najstarszych na świecie tekstów religijnych, znanych z wnętrza piramid V i VI dynastii.
Tymczasem na początku września profesor m.in. ze swoimi współpracownikami, specjalną ekipą geoarcheologów, wybiera się na kolejną misję. - I ponownie będzie to Sakkara. Tym razem wyruszamy na dokończenie eksploatacji tego terenu oraz dokumentacji, którą wykorzystamy przy końcowych pracach nad piątym tomem dzieła o nekropoliach okresu Starego Państwa - mówi profesor Myśliwiec. Tom ukaże się w 2013 roku, gdy w Warszawie będzie równocześnie organizowane międzynarodowe sympozjum na temat sztuki i archeologii Starego Państwa - dodaje.

Patron marzycieli

Heinrich Schliemann powinien zostać patronem wszystkich marzycieli świata. Syn pastora jako dziecko zaczytywał się w "Iliadzie" Homera - i śnił na jawie, że kiedyś odkryje miasto, które Achajowie próbowali zdobyć przez 10 lat.

Już same losy Schliemanna mogłyby stać się kanwą dzieła na miarę przygód Indiany Jonesa. Ojciec, zmuszony trudną sytuacją finansową, oddał chłopca na wychowanie do swojego brata, gdzie Henrykowi też chyba nie było najlepiej. Mając zaledwie 14 lat, zaczął pracować. Praktykant sklepowy w Hamburgu zaciągnął się - jak przystało na marzyciela - na okręt. I już podczas pierwszego rejsu cudem uniknął śmierci. Okręt poszedł na dno, a Henryka fale wyrzuciły na holenderski brzeg. Uparty Meklemburczyk, gdy już ozdrowiał, zatrudnił się w biurze i zaczął uczyć języków, do których miał nadzwyczajny talent. Fortuna mu sprzyjała. Szybko okazało się, że jest jak mityczny król Midas - ma dar zamieniania wszystkiego w złoto. W 1864 roku był już bogaty i zaczął korzystać ze swojego bogactwa. W 1869 roku rozwiódł się z żoną Rosjanką, ożenił z Greczynką. I wspólnie z Zofią wyruszył na poszukiwanie mitycznej Troi.
Na zakup wzgórza Hissarlik za śmieszne 1000 franków namówił go brytyjski konsul w Turcji, Frank Calvert. Dlaczego to wzgórze? Bo tak mu wyszło z opisu Homera… 14 czerwca 1873 roku 150 tureckich i greckich robotników pracowało w wykopaliskach. Tuż przed ósmą rano między robotnikami pojawili się Henryk z żoną Zofią. Patrzyli na jedną z dwóch odkopanych bram. Schliemann był pewny, że to bramy Troi. I wtedy nieostrożnym ruchem naruszył fragment wykopu. Z osuniętej ziemi wypadła metalowa maska. Henryk zamarł. Wyszeptał żonie, że chyba właśnie odkryli skarb, a ta zarządziła dzień wolny.

Robotnicy rozeszli się, a Henryk zaczął kopać. Żona notowała opisy kolejnych przedmiotów wydobytych z ziemi. Na pierwszym miejscu listy znalazł się diadem.

Skarb nazwano skarbem Priama. Henryk przemycił go do ojczyzny żony, a potem ofiarował muzeum w Berlinie.

Blisko 9 tysięcy cennych przedmiotów ze zbiorów Muzeum Starożytności w kwietniu 1945 roku ukryto w bunkrze berlińskiego zoo. Po kapitulacji Niemiec w tym bunkrze pojawiła się radziecka speckomisja. 13 maja rozpoczęła się podróż skrzyń z drogocennym ładunkiem na wschód. Skarb Priama wyjechał ostatni. Dopiero w 1994 roku wyszło na jaw, że jest w moskiewskim Muzeum Puszkina.

A Troja? Cóż, uparty Meklemburczyk nie dożył chwili, kiedy naukowcy ustalili, że odkryty przez niego skarb nie pochodzi z czasów Priama i Hektora.

Modny Egipt

"Jutro w nocy mamy odbyć pierwszą sekretną ekspedycję. Sumienie coś tam mruczy, ale żyłka antykwaryuczowska przemaga i już marzę o mumijach i sarkofagach" - notował hrabia Michał Tyszkiewicz w czasie wyprawy do Egiptu i Nubii w latach 1861-1862.

Tyszkiewicz fascynował się egzotyką i starożytnościami, a Egipt - od czasu wyprawy Napoleona - był wciąż w modzie. Do kraju faraonów dotarł w 1861 roku. W Kairze zwiedził dopiero co utworzone Muzeum Egipskich Starożytności - jego cicerone był sam Auguste Mariette, szef Służby Starożytności, który od kilku lat stawał na głowie, by ograniczyć rabunkowy wywóz zabytków z Egiptu. Mariette doprowadził do tego, że prywatne wykopaliska można było prowadzić tylko na wschodnim brzegu Nilu i tylko za jego zgodą. Tyszkiewiczowi jednak udało się poprzez konsula rosyjskiego uzyskać audiencję u wicekróla Egiptu, Saida Baszy.

Wicekról obiecał Polakowi list polecający na czas podróży do Nubii. Już w Tebach do Tyszkiewicza dotarło zezwolenie na prowadzenie wykopalisk na obszarze całego Egiptu. Dzięki zezwoleniu wydanemu przez Saida Baszę bez konsultacji z szefem Służby Starożytności Tyszkiewicz dokonał odkrycia w Tebach Zachodnich. Zanim jednak tak się stało… W Karnaku wykopał złote naczynie i figurkę Amona-Re, kiedy oburzony urzędnik - nadzorca wykopalisk kontrolowanych przez rząd - kazał mu zwinąć manatki. Oficjalnie. Bo nieoficjalnie, przez tłumacza, Tyszkiewicz usłyszał, że strażnicy mający za zadanie pilnować terenu wykopalisk, zapomną o pewnym wąwozie za górami Assasif. Tamtej nocy jego ludzie wykopali jedną mumię w barwnym kartonażu, a drugą w sarkofagu. Po kolejnych kilku dniach odkryto grób, który nie był splądrowany przez złodziei. W środku były m.in. cztery grobowe skrzynie i papirus Księgi Umarłych piastunki Kai.

Nic do odkrycia?

Era spektakularnych odkryć na miarę odkrycia grobu Tutanchamona chyba jest już za nami, co nie oznacza, że dla archeologa każde znalezisko nie staje się skarbem; daje bezcenną wiedzę o życiu przed wiekami. I pewnie z rozbawieniem ogląda przygody Indiany Jonesa, archeologa, specjalisty od okultyzmu i rewolwerowca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!