Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Państwo musi wyciągnąć wnioski z tragedii

Kamil Durczok
arc
Kiedy przeczytają państwo ten tekst, będziemy właśnie studiować tezy rządowego raportu w sprawie katastrofy smoleńskiej. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że sensacji nie będzie. Będzie seria fatalnych błędów prowadzących do koszmaru na smoleńskim lotnisku.

Będzie wykaz zaniedbań narastających latami. Będzie obraz mizerii finansowej w siłach powietrznych i od dawna tolerowanej filozofii "jakoś to będzie". Nie będzie nazwisk, będzie suchy urzędniczy język.
A jednak warto opisać to, co działo się przed dniem, kiedy opinia publiczna poznaje ten dokument. A potem zastanowić się, co powinno w tym momencie nastąpić.

Katastrofa smoleńska jest klasycznym przykładem tego, jak powstają sądy i opinie niezależne od argumentów. Rzecz dotyczy głównie klasy politycznej, ale siłą rzeczy przenosi się także na wyborców. Sądy aprioryczne mają u nas długą tradycję i tragedia w Smoleńsku nie jest ich pierwszym przykładem. W tej sprawie z grubsza wszyscy już wszystko wiedzą. Nawet, gdyby raport Millera przyniósł rewolucyjne dowody na kompletnie inny przebieg tej katastrofy, to ogromna część polityków i tak będzie wiedziała swoje. Żadne argumenty nie są w stanie zmienić ich opinii, bo ta powstawała dawno temu na zgoła innych fundamentach niż fakty w tej sprawie.

Smoleńsk dołączył do grona zdarzeń, które podzieliły Polaków tak mocno, że nic tego nie zmieni. Przygotowanie do takiej reakcji na raport Millera widać przede wszystkim w obozie PiS. To, co Antoni Macierewicz wygadywał tydzień temu w nocnej audycji Radia Maryja, było dramatycznym dowodem odporności na jakiekolwiek argumenty. A dodatkowo, ewidentną próbą przygotowania swojego elektoratu na to, co może przynieść raport rządowej komisji. Zresztą precyzyjniej byłoby określić ten kuriozalny występ jako próbę zaimpregnowania swoich zwolenników na najbardziej nawet rozsądne argumenty.

Minister Miller niestety też wykonał kilka gestów, które ułatwiają Macierewiczowi takie działania. Niezrozumiała żonglerka terminami, brak reakcji na raport Rosjan, a przede wszystkim brak jakiejkolwiek spójnej polityki informacyjnej w tej kwestii były świetną pożywką dla najgłupszych, najbardziej cynicznych i podłych teorii. Półroczny brak reakcji, postulat czekania na kolejne, niedotrzymywane zresztą, terminy doprowadziły do tego, że usłyszeliśmy o obezwładnieniu samolotu na wysokości 15 m i nie zakrzyknęliśmy wszyscy głośno: "Gdzie jest lekarz???". To jest wina, której z rządu nikt i nic już nie zdejmie.

A jednak wierzę, że dostajemy do rąk jeden z najważniejszych dokumentów ostatnich lat. Równie jednak ważne jest to, co nastąpi zaraz po jego publikacji. Czy i kto położy na biurko premiera prośbę o dymisję? Komu szef rządu podziękuje za współpracę sam? Jakie wreszcie wnioski i zmiany wejdą w życie, aby przełamać skostniałe i biurokratyczne procedury - tak, by nie stały się już dla nikogo śmiertelną pułapką. Wtedy tym, którzy i tak będą wiedzieć swoje, głusi na argumenty, będzie można spojrzeć w oczy i powiedzieć: "To twój problem. My z tej niebywałej tragedii wyciągnęliśmy wnioski". My - państwo.

*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Państwo musi wyciągnąć wnioski z tragedii - Dziennik Zachodni