Tymczasem maleńki Rudnik w powiecie raciborskim chce zaprosić do siebie kilkanaście rodzin, które zasiedliłyby dwa niezamieszkane bloki we wsi Modzurów.
- Prowadzimy już rozmowy na ten temat z urzędem wojewódzkim. Mielibyśmy do zaoferowania w sumie dwadzieścia cztery mieszkania - mówi Alojzy Pieruszka, wójt Rudnika.
Sprawa ma jednak drugie dno. Urzędnicy przyznają otwarcie, że dzięki repatriantom udałoby się wyremontować puste budynki w Modzurowie, które gmina stara się przejąć od Agencji Nieruchomości Rolnych w Opolu.
- Nie stać nas na takie inwestycje. Remont od lat nieużywanych bloków w Modzurowie pochłonąłby miliony złotych. A z ministerstwa można uzyskać olbrzymie dotacje na przygotowanie mieszkań dla repatriantów - mówi Alojzy Pieruszka.
Ile można dostać? - To może być nawet 140 tysięcy złotych na jedną rodzinę - mówi Joanna Janecka z wydziału spraw obywatelskich w urzędzie wojewódzkim w Katowicach. - Rachunek jest prosty. Trzeba przemnożyć 45 metrów kwadratowych przez cenę jednego metra kwadratowego na terenie danej gminy - dodaje.
To problemy lokalowe stanowią dla większości polskich gmin największą przeszkodę w zapraszaniu repatriantów. Jednak "cztery kąty" to dopiero początek. Oprócz mieszkania, gminy powinny zaoferować repatriantom także pracę. W maleńkim Modzurowie, który liczy zaledwie 400 mieszkańców, może być z tym problem.
Podobnie będzie w całej gminie Rudnik, gdzie oprócz stacji hodowli roślin, kilku gospodarstw rolniczych i małych firm rzemieślniczych, trudno jeszcze czegoś szukać.
- Rzeczywiście w samym Rudniku ciężko będzie dla nich coś znaleźć, może jedynie w stacji hodowli roślin. Ale z drugiej strony praca na pewno znalazłaby się w powiecie - przekonuje Alojzy Pieruszka.
W urzędzie wojewódzkim, który co roku namawia swoje gminy do przyjmowania repatriantów tłumaczą, że znalezienie pracy nie powinno być problemem. - Rzeczywiście gmina powinna znaleźć pracę i poinformować o tym już w zaproszeniu - mówi Joanna Janecka. - Repatrianci mają zagwarantowane pieniądze na różnego rodzaju kursy związane z aktywizacją zawodową. Dużą pomoc finansową mogą uzyskać również pracodawcy, którzy ich zatrudnią - mówi Janecka.
Ze znalezieniem pracy nie mieli problemu repatrianci, którzy w ub. roku osiedlili się w położonej niedaleko Raciborza Zawadzie Książęcej. To mała wieś w gminie Nędza.
- Państwo Łabińscy, którzy przyjechali do nas z Kazachstanu, doskonale sobie radzą. Panowie znaleźli pracę. Wszyscy coraz lepiej mówią po polsku - mówi Krystyna Tront, urzędniczka, która opiekuje się rodakami. Sześcioosobowa rodzina ze Wschodu zamieszkała na poddaszu budynku Szkoły Podstawowej w Zawadzie Książęcej. - Mąż i ojciec pracują w firmie budowlanej. Mama jest woźną w szkole. Idzie nam coraz lepiej - mówi Irena Łabińska. Jej córka, Kasia uczy się w tutejszej szkole podstawowej. Świetnie mówi już po polsku. To jednak jedna rodzina, a nie 24. Mieszkańcy Modzurowa słysząc o pomyśle swoich urzędników, mają mieszane uczucia. - Nie mam nic przeciwko repatriantom, ale żeby aż tylu naraz? Co oni tu będą robić, przecież nawet miejscowi nie mają roboty - pyta jeden z mieszkańców bloku znajdującego się w najbliższym sąsiedztwie pustostanów. - Wieś się już na to zgodziła, wiem, bo byłem na spotkaniu sołeckim - odpowiada mu Piotr Kucharski, inny z mieszkańców.
Władze Rudnika nie tracą zapału. - Na początek postaramy się sprowadzić choć kilka rodzin. Tak nam zasugerowano w urzędzie wojewódzkim - mówi Alojzy Pieruszka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?