Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto się cieszy z raportu Andrzeja Czumy?

Kamil Durczok
Dwa raporty, dwie komisje, dwóch ludzi i dwie partie. Za to pytań, problemów i zagadek dużo więcej. Po raporcie Kalisza przyszedł czas na raport Czumy.

Komisja naciskowa dreptała w miejscu, pogrążała się w kompromitujących sporach, dostarczała rozrywki i była niestety źródłem ubawu po pachy. Choć nie powinna. Nie tylko dlatego, że komisja powoływana przez Sejm Rzeczypospolitej nie powinna dostarczać rozrywki.

Także dlatego, że badała materię niesłychanie delikatną, wkraczającą w życie i podstawowe prawa każdego obywatela. Wpływ polityki na służby i prokuraturę ma zabójcze skutki w każdej demokracji. Nic więc dziwnego, że jeśli organ mający badać taką materię zajmował się kiepściutkiej jakości przegaduchami, to jest to powodem do głębokiej frustracji.

Komisja jak pracowała, tak pracowała, wreszcie doturlała swoje dzieło do zaskakującego końca. I tu cięcie. Dwa tygodnie wcześniej inne dzieło zwieńczyło pracę komisji badającej tragiczną śmierć Barbary Blidy. Radykalne wnioski posła Kalisza najpierw zaskutkowały kiepskim teatrzykiem pt. "Wszyscy żartujemy z tęczowego Ryśka", a potem przyniosły fale oburzenia posłów PiS zdjętych grozą, jak ktoś śmiał wnioskować o Trybunał Stanu dla prezesa. Zaglądając za kulisy tego teatrzyku i zostawiając w garderobie emocje, warto jednak odnotować kompletnie różne wnioski gremiów badających tak naprawdę identyczną materię.

To, czym zajmowały się komisje naciskowa i ds. śmierci Blidy, jest tym samym obszarem, w którym służby, prokuratura i aparat państwowy wkraczały w sferę praw, wolności i odpowiedzialności obywateli. Jak zatem możliwe, by doszły do kompletnie rozbieżnych konkluzji? Trudno się oprzeć wrażeniu, że Andrzej Czuma pomylił role.

Postanowił być jak sąd dający wiarę dowodom. Przyjął, że wątpliwości nie powinny być przedmiotem dalszego badania, tylko rozstrzygnięte na korzyść podejrzanego. Zapomniał, że to sejmowa komisja, której raport ma być lekcją dla polityków. A wnioski z tej lekcji są i takie, że nie wolno dopuszczać do cienia podejrzeń, że politycy wywierają bezpośrednio bądź pośrednio nacisk na instytucje, które powinny pracować bez cienia podejrzenia o stronniczość i uległość.

W tym kontekście raport Czumy nie wytrzymuje zderzenia z prostą i powszechnie znaną informacją o naradach z udziałem premiera, na których omawiano co ważniejsze śledztwa. I z jawną w końcu informacją, o prośbie (sic!) Jarosława Kaczyńskiego, by zatrzymywanej Barbarze Blidzie nie zakładać kajdanek.

Andrzej Czuma zamiast w przewodniczącego zabawił się w obrońcę, czyli pomylił role. Te dwa raporty nieźle mieszają ludziom w głowach. W moim głębokim przekonaniu to one decydują o tak wielkiej liczbie niezdecydowanych wyborców zastanawiających się, na kogo oddać głos. Choć w tym przypadku lepiej nazywać ich zdezorientowanymi. Jedno jest pewne, największe wahania mają wobec tych faktów elektoraty PO i SLD, i największy problem stoi przed tymi właśnie partiami. Ciekawe, kto zaciera ręce…

*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kto się cieszy z raportu Andrzeja Czumy? - Dziennik Zachodni