Co związkowcom podcina skrzydła?
Związki zawodowe w Polsce są uwikłane z jednej strony w lobbowanie na rzecz jednej korporacji, a z drugiej - w poważną politykę. Bardziej dbają o własne interesy niż o prawa pracownicze.
Może więc związkowcy nieustannie strzelają samobóje?
Mamy liczne dowody, że związkowcy torpedują długofalowe interesy firm - projekty inwestycyjne, restrukturyzację. Prowadzą nawet do upadku zakładów z powodu nadmiernych żądań, czego przykładem jest także Fabryka Samochodów Osobowych. To związkowcy dążyli do podpisania porozumienia z Koreańczykami, co źle się skończyło dla FSO.
Organizacje związkowe w Polsce, w porównaniu z innymi krajami uprzemysłowionymi, są mniej liczne. To właśnie z powodu tej troski o siebie?
Brak aktywności Polaków wiązałbym raczej z tym, że nie zbudowaliśmy jeszcze społeczeństwa obywatelskiego, które dostatecznie dobrze rozumie, po co są związki zawodowe, jakich praw powinny bronić w państwie demokratycznym.
Związek Solidarność uwikłany w bieżącą politykę nie ma od dawna nic wspólnego z piękną ideą przebudzenia z 1980 roku. Dlaczego nawet drwimy z ludzi z żelaza i styropianu?
Wybuch buntu masowego pod silnym sztandarem Solidarności skierowany był przeciwko państwu autorytarnemu i ta chęć, żeby uczynić państwo bliższe obywatelowi, okazała się spoiwem dostatecznym. Potem ten wielki ruch rozbił się na grupki interesów. Kraj lat 90. i na początku XXI wieku nie był dla ludzi z żelaza, tylko dla ludzi związanych z finansami, uwłaszczeniem publicznego majątku.Zaczął się wyścig o stołki i apanaże.
Nie wszyscy chcieli stawać do tego wyścigu, nie każdy nadążał. Wtedy doszedł żal tych, którzy walczyli, ale nie uczestniczyli w podziale władzy. Powstały grupy różnych interesów i podążały w swoje strony.
Politycy lubią związki zawodowe?
Politycy chętnie wykorzystują związki zawodowe. Potrzebne im są wtedy, kiedy mogą pomóc choćby w kampanii wyborczej, kiedy można się schować za ich plecami i - na przykład - atakować wtedy partię rządzącą.
Politycy za plecami związkowców są odważniejsi?
Proszę zauważyć, że związki - zawodowe branżowe czy postsolidarnościowe - robią się aktywniejsze w zależności od tego, kto pełni władzę. Związki branżowe nie protestowały zbyt mocno za rządów lewicy.
To jest dowód na ich upolitycznienie?
Oczywiście. I dowód na to, że troszczą się przede wszystkim o własne interesy.
Związki zawodowe w dużych zakładach pracy mniej walczą z pracodawcą, bardziej ze sobą. Czy ta rywalizacja o wpływy w załodze dobrze im służy?
Winy tego rozdrobnienia szukać należy w systemie prawnym. Dziś łatwo założyć związek zawodowy, a praca w jego strukturach, bycie we władzach, wiąże się z przywilejami. Związkowcy kalkulują, co bardziej się im opłaca, a nie co ważne jest dla załóg, które reprezentują. Zamiast się łączyć, bo w koalicji jest siła, dzielą się na mniejsze grupki. To wynika też z naszej polskiej ułomności - nie umiemy ze sobą współpracować.
Współpraca wymaga kompromisów.
W zasadniczych sprawach nie idziemy na żadne ustępstwa, kompromis jest możliwy tylko w drobnych sprawach.
Coś jeszcze może zjednoczyć Polaków tak bardzo, jak w 1980 roku połączył Polaków sztandar Solidarności?
Takie zjednoczenie jest raczej niemożliwe. To musiałby być jakiś szok. Podziały w społeczeństwie są trwałe, a państwo demokratyczne chroni interesy poszczególnych grup.
Teresa Semik
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?