Autonomia i strachy na Lachy

    Autonomia i strachy na Lachy

    Michał Smolorz

    Dziennik Zachodni

    Aktualizacja:

    Dziennik Zachodni

    Autonomia i strachy na Lachy

    ©Karina Trojok

    Gościłem kiedyś u dawnego szefa śląskiego więziennictwa. Przekazał mi przy kawie ważną oczywistość: katowickie więzienie na Mikołowskiej jest najstarszą, działającą nieprzerwanie od 140 lat instytucją w Katowicach - wokół zmieniały się jedynie systemy prawne i polityczne zwierzchnictwo, a firma cały czas robiła swoje.
    Autonomia i strachy na Lachy

    ©Karina Trojok

    Przypomniała mi się ta refleksja podczas debaty pt. "Czy Śląsk jest przygotowany na autonomię", zorganizowanej w pałacyku w Promnicach przez lożę Business Centre Club. Tytułowe pytanie wydało mi się zrazu naiwne, ale w kuluarowych rozmowach wyszło, że spora część śląskiego managementu z wielką niepewnością lub zgoła nieufnością słucha autonomicznych postulatów. Niektórym przedsiębiorcom perspektywa takiej przemiany ustrojowej jawi się wręcz jako rewolucja, która w proch obróci stary świat i przyniesie nowe porządki. A co za tym idzie, naruszy spokój działalności gospodarczej, jednym zagrozi, innych wyniesie, co poniektórzy zbankrutują, inni dorobią się majątków, słowem: zaczynać trzeba będzie od nowa.

    Nie mam zamiaru głosić z tego miejsca RAŚ-owej propagandy, choć od dawna jestem zwolennikiem daleko posuniętej samorządności regionalnej, autonomii nie wyłączając. Warto jednak uzmysłowić wielu ludziom - nie tylko pełnym obaw managerom gospodarczym - jak to się je. Mówiąc najprościej: gdyby okazało się, że od 1 września tego roku udało się wprowadzić autonomię Górnego Śląska, prawdopodobnie żaden mieszkaniec regionu tego by nie zauważył. Nie tylko katowickie więzienie, ale wszystkie inne instytucje publiczne oraz większe i mniejsze przedsiębiorstwa zaczęłyby kolejną dniówkę bez żadnych zmian. Z kopalń, jak co dzień wyjechałyby pociągi i samochody z węglem, do piekarni, jak co dzień przyszliby ludzie po chleb i bułki. Po kolejnych reformach samorządowych: tej z 1990 roku i kolejnej z 1999 roku, ilość uprawnień decyzyjnych, jakie mają obecne województwa, gminy i powiaty, to praktycznie 80, może nawet 90 procent tego, czego potrzeba do regionalnej autonomii. Jedyna autentyczna zmiana, która musiałaby się dokonać, dotyczyłaby sposobu rozdziału podatków (bo nie ich naliczania ani poboru) - tyle zostaje na miejscu, tyle idzie do centrali. Jeśli więc ktoś musiałby się "przygotowywać" do tych reform, to radni sejmiku i administracja wojewódzka, i to głównie w zakresie konstrukcji budżetu.

    Z autonomią (czy jak kto woli z regionalizacją lub rozszerzoną samorządnością) największy problem tkwi w naszych głowach, w ludzkiej mentalności, w politycznych przekonaniach wąskiej grupy elit. Te mózgi trzeba wyprać z przekonania o wyższości centralizmu nad samorządnością. Trzeba też przetrzepać mózgi, które kochają centralizm nie z powodów ideowych, z "polską racją stanu" na spienionych ustach, ale z prostego lenistwa - bo więcej praw, to i więcej obowiązków dla próżniaczej kasty politycznej. Samorządność wymaga wizjonerów, autentycznych politycznych managerów, którzy potrafią utrzymać ster samodzielności zamiast dać się ciągnąć na pasku. To w tych głowach musi się dokonać rewolucja, a nie w działalności gospodarczej czy w życiu codziennym, które toczyć się będzie jednako w województwie półsamorządowym (jak obecnie) jak i w autonomicznym.
    Nie ma sensu stawiać pytań, czy jesteśmy przygotowani do autonomii. Nikt nie pytał, czy byliśmy przygotowani do reform Balcerowicza (te dopiero przekopały nam życie na każdym szczeblu!) i późniejszych reform ustrojowych. Jedni znakomicie odnaleźli się w nowym świecie, widząc w nim szansę dla własnej aktywności gospodarczej, politycznej lub społecznej, inni do dziś tęsknią za PRL-em z jego nieograniczoną szarością i świętym spokojem: czy się stoi czy się leży, dwa tysiące się należy. Teraz zostało do przejścia ledwie kilka procent tamtej drogi. W więzieniu na Mikołowskiej pięć razy zmieniały się godła państwowe, dziewięć razy ustroje polityczne - a za murami nikt tego nie zauważał.

    Czytaj treści premium w Dzienniku Zachodnim Plus

    Nielimitowany dostęp do wszystkich treści, bez inwazyjnych reklam.

    Najnowsze wiadomości

    Zobacz więcej

    Najczęściej czytane

    DZ poleca

    Wideo