Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nabici w Wizzair

Małgorzata Powązka
Tanie linie lotnicze wcale nie są dla oszczędnych. Są dla miłośników doznań ekstremalnych. Wiem to od soboty, dzięki Wizzair.

Bo oto półtoragodzinny lot z Charleroi pod Brukselą do Pyrzowic zajął nam 14 godzin zamieszania, bezradności i frustracji. Start samolotu odwoływano kilkanaście razy z wielu powodów. Bo ptak wpadł do silnika lądującego samolotu, bo 20 kilometrów mechanik pokonywał przez 5 godzin, bo zabrakło 5 minut do uzyskania zgody na start, bo wreszcie załoga musiała się wyspać.

W tym czasie podróżni miotali się po sali odpraw, szukali jakichkolwiek informacji, a przede wszystkim pomocy, dzwonili do ambasad, pracowników lotnisk, biur podróży i wszystkich świętych. Nie wskórali nic, nawet wówczas, gdy kilku z nich podjęło próbę oporu i postanowiło okupować samolot, bo przecież musieli w końcu ustąpić, zwłaszcza pod groźbą interwencji policji. Upokorzeni pasażerowie przeszli do lotniskowego holu i spędzili noc na metalowych krzesłach oraz na lodowatej posadzce lotniska w Charleroi. Dostali za to dwie darmowe kanapki i... bolesną nauczkę.

Winni? Przewoźnik nie ma sobie nic do zarzucenia, bo przekazywał wszystkie informacje. Lotnisko twierdzi, że podawało je bez zwłoki. Gdzieś co prawda znikała ich lwia część, ale w końcu sprawcą chaosu okazał się ptak. Ukarać go przykładnie nie sposób, bo nie żyje. Oby tanie latanie nie stało się dla wielu z podróżujących rodzajem rosyjskiej ruletki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!