Przed dwoma tygodniami Kazimierz Kutz w "Gazecie Wyborczej" zarzucił mi, że jestem działaczką na użytek własnych interesów, i że przed laty z estrady - w czasie gali "Po naszymu, czyli po śląsku" - apelowałam o poparcie w wyborach. Oczywiście, zdementowałam te nieprawdziwe oskarżenia, bo są wyssanymi z palca insynuacjami człowieka ogarniętego jakąś niewytłumaczalną obsesją.
Minął tydzień i oto w "Dzienniku Zachodnim" znowu pojawiają się oskarżenia pod moim adresem, których autorem jest - a jakże - nie kto inny, a Kazimierz Kutz. W wywiadzie "Kłóćmy się o ważne sprawy" mówi: "A pani Maria Pańczyk uważa, że na gwarę można sobie tak patrzeć z boku i mówić, że jest martwa albo żywa, ale nie wolno jej uczyć w szkole, na przykład. Taki pogląd jest absurdalny".
PRZECZYTAJ CAŁY WYWIAD Z KAZIMIERZEM KUTZEM PT. KŁÓĆMY SIĘ O WAŻNE SPRAWY
Tak mówi człowiek, który przez 10 lat zasiadał w jury konkursu "Po naszymu, czyli po śląsku" i widział moje starania, by w konkursie uczestniczyło jak najwięcej młodych ludzi. Który nie mógł nie dostrzegać, jak promowałam nauczycieli, którzy w szkołach prowadzili tzw. edukację regionalną i właśnie naukę gwar.
Jest coś wręcz nielogicznego w zarzutach, które mi czyni poseł Kutz. Albo nie zna różnicy między językiem a gwarą, albo kompletnie przestał kontrolować swoje myślenie i wypowiedzi o innych.
W wielu moich niedzielnych programach za przykład wzorowego podejścia do gwar i prawidłowej realizacji programu ich nauczania podawałam dwa ośrodki w Żorach - Osinach i Łubnianach na Opolszczyźnie.
MICHAŁ SMOLORZ: PROPONUJĘ W SPRAWIE JĘZYKA ŚLĄSKIEGO PODPISAĆ ROZEJM
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
To tam w izbach regionalnych wyposażonych w stare meble, sprzęty i naczynia prowadzi się lekcje śląszczyzny. I robią to zarówno wykwalifikowani dydaktycy, jak i po prostu Ślązacy - pasjonaci, którzy chcą ocalić to, co się ocalić da. I zachęcałam wiele razy nauczycieli z innych miejscowości i szkół, by z tych lekcji korzystali, choć trzeba się na nie zapisywać kilka miesięcy wcześniej, bo taka jest w Osinach kolejka do tejże edukacji.
I mówiłam - póki nie ma nauczycieli i nie można uczyć w szkołach języka serca, a więc gwary, w której się wyrosło, należy z tych zamiejscowych lekcji korzystać. Co więcej, apelowałam do minister oświaty, by przywróciła w szkołach lekcje edukacji regionalnej, w ramach których można by między innymi - godanie - ratować.
Ale pan Kazimierz Kutz wie swoje. On jak się w wywiadzie wyraził - pamięta moje poglądy. Otóż, panie Kutz, albo pamięć pana kompletnie zawodzi, albo ma ją pan skażoną obsesyjnym brakiem przyzwoitości. Inaczej nie da się skomentować tego, co pan o mnie pisze i wygaduje.
To są brednie. Z takimi pomówieniami idzie się do sądu. Namawiano mnie zresztą, by w trybie wyborczym pozwać pana za oszczerstwa. Tylko że ja pochodzę ze śląskiego domu, w którym sądy były ostatecznością. Na szczęście bronić umiem się sama bez pomocy sądu. I są ludzie, którzy - w razie czego - potwierdzą, że to, co mi pan notorycznie zarzuca, jest pomówieniem i nieprawdą.
Maria Pańczyk
MICHAŁ SMOLORZ: PROPONUJĘ W SPRAWIE JĘZYKA ŚLĄSKIEGO PODPISAĆ ROZEJM
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?