Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk nie boli każdego. "Lajerman" Andrzeja Nawareckiego

Teresa Semik
Urok książki Aleksandra Nawareckiego to przede wszystkim opisy Śląska. Dla pisarza  wszystko tutaj  ma swój urok. Nie wychwala Śląska, tylko zwyczajnie go objaśnia, ale wszystkie opowieści mają szczęśliwe zakończenie
Urok książki Aleksandra Nawareckiego to przede wszystkim opisy Śląska. Dla pisarza wszystko tutaj ma swój urok. Nie wychwala Śląska, tylko zwyczajnie go objaśnia, ale wszystkie opowieści mają szczęśliwe zakończenie arc.
Nie warto wikłać się w rozważania, czy Ślązacy są narodem. Lepiej wsłuchać się w jego muzykę pod klopsztangą, z klapsznitą i lekturą "Lajermana" Aleksandra Nawareckiego. Odnajdziemy tam inny, wspaniały Śląsk - pisze Teresa Semik

Lajerman to po śląsku kataryniarz, który snuł się po podwórkach i bezmyślnie kręcił korbą odgrywając w kółko wciąż tę samą melodię.

"Lajerman psuł robotę. Wybijał z rytmu, tempa, impetu. I właśnie dlatego, i tylko dlatego złorzeczyła mu babcia, której życie kręciło się przecież wokół pracy i jej sensu" - pisze w książce "Lajerman" Aleksander Nawarecki, historyk i teoretyk literatury. Dodaje, że bez muzyki nie byłoby tej książki.
Dla Nawareckiego wszystko na Śląsku jest muzyką, choć niekoniecznie katarynką, bo to muzyka inspiruje i uwodzi ludzi. Odnajduje ją nawet w brzmieniu śląskich słów, takich jak klopsztanga czy klapsznita. To pierwsze oznacza trzepak, a drugie - podwójnie złożoną kromkę chleba.

Muzyką jest także język, którym Nawarecki opowiada o Śląsku swojego dzieciństwa. Język piękny i mądry, zabawny i swojski. Zawiera frazy dogłębnie filozoficzne, pełne odniesień do literatury.

Książką "Lajerman" profesor Nawarecki wpisuje się w dyskurs na temat tego, co nazywamy dziś nowym śląskim odrodzeniem. Jest to głos humanisty, a nie gracza politycznego, dlatego głos tak wyjątkowy. Czytelnicy Biblioteki Śląskiej przyznali autorowi Śląski Wawrzyn Literacki dla najlepszej książki 2010 roku.

Nawarecki mówi, że nie warto wikłać się w rozmowy na temat narodowości śląskiej. Nie zastanawia się, czy Śląsk jest jeszcze nasz czy już tylko śląski.

- Dla mnie ta dyskusja nie ma większego znaczenia - wyjaśnia. - Przyglądam się jej z zainteresowaniem, ale ważniejsza jest dla mnie, na przykład, ryczka, na której dziadek buty obuwał. Ona mówi coś więcej o duchowości Śląska.

Ryczka to mały taboret, nieodzowny mebel śląskiej codzienności. Nawarecki maluje tę codzienną duchowość Śląska za pomocą zwykłych przedmiotów, ciasnego podwórka, przestrzeni pod klopsztangą pomiędzy hasiokiem a gulikiem, gdzie zawsze była kupa marasu i larma. Dla Nawareckiego wszystko na Śląsku ma swój urok.

- Jak o czymś piszę, to chwalę - wyjaśnia.
OTO NOWI POSŁOWIE Z WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO

OTO NOWI SENATOROWIE Z WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO

WYBORY 2011: NAJŚWIEŻSZE WYNIKI GŁOSOWANIA CZYTAJCIE NA DZIENNIKZACHODNI.PL/WYBORY

ZOBACZ OGÓLNOPOLSKIE WYNIKI WYBORÓW PARLAMENTARNYCH

WSZYSTKO O WYBORACH 2011 W GLIWICACH OD PONIEDZIAŁKU NA GLIWICE.NASZEMIASTO.PL
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Za "Lajermana" Nawarecki otrzymał także "Górnośląskiego Tacyta" - nagrodę ustanowioną przez Ruch Autonomii Śląska, organizację najmocniej zaangażowaną w politykę regionu. Chciałby, żeby jego książka była także polityczna?

- Jako badacz w naturalny sposób nie ufam politykom - zapewnia Aleksander Nawarecki i nie daje się zagospodarować przez żadną ze stron sporu o przyszłość regionu. Nie zmienia to faktu, że publikacja "Lajermana" trafiła w idealny moment, także polityczny, aktualnej śląskiej przestrzeni. Opowiada naszą historię i to jest jej największy atut.

Nawarecki sięga do codzienności Śląska, którą zapamiętał z dzieciństwa w cieniu klopsztangi, Klemensowej Górki, między Starym a Nowym Bieruniem i którą przeżywał w katowickim śląsko-kresowym domu.

- Jestem mieszańcem - mówi o sobie. Po ojcu z Podola, po mamie Ślązakiem. - Rozdwojona jest moja domowa kraina, ale ta dwoistość czyni ją atrakcyjną.

Do kogo mu bliżej? To jak pytanie z gruntu: kogo bardziej kochasz - mamusię czy tatusia.
- Gdyby nie było równowagi, nie byłoby tej książki - wyjaśnia.

Życiorys Nawareckiego jest, jak wielu innych mieszkańców tej ziemi. Na czym więc polega wyjątkowość jego opisów Śląska? Przede wszystkim na urodzie gawęd, które snuje bez utyskiwania nad przemijaniem czasu. Jak podaje przepis na wigilijną moczkę, która oddaje śląskiego ducha, to w całej książce pachnie cynamomen i wanilią.

Nobilituje śląskość, jak kiedyś robili to intelektualiści ,odkrywając Podhale. Widzieli piękno w prostocie i zwyczajności, ale patrzyli na folklor trochę z góry. Nawarecki nie ocenia tej przestrzeni z gulikami i krupniokami łaskawie i pobłażliwie - z góry, bo ona jest w nim.

Opowiada się za nową koncepcją śląskiej tożsamości. Zamiast tradycyjnego skupienia na małej ojczyźnie, korzeniach i poczuciu swojskości proponuje model oparty na wielości, zmianie, ruchu i rozproszeniu.
OTO NOWI POSŁOWIE Z WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO

OTO NOWI SENATOROWIE Z WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO

WYBORY 2011: NAJŚWIEŻSZE WYNIKI GŁOSOWANIA CZYTAJCIE NA DZIENNIKZACHODNI.PL/WYBORY

ZOBACZ OGÓLNOPOLSKIE WYNIKI WYBORÓW PARLAMENTARNYCH

WSZYSTKO O WYBORACH 2011 W GLIWICACH OD PONIEDZIAŁKU NA GLIWICE.NASZEMIASTO.PL
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Objaśnia Śląsk, a nie go wychwala, ale wszystkie opowieści mają swój szczęśliwy koniec.
- Mam połowę śląskiej krwi i to czuję - mówi. Szuka krainy czarów wśród zwałów kamieni, pyta, komu hołd składa hałda. Powtarza za artystą malarzem Franciszkiem Starowieyskim, że hałda to kreacja krajobrazu, przepięknie uformowana, godna zestawienia z katedrami i zamkami. A nawet, że to najpiękniejsze polskie góry, bo takie inne. Dlatego nie powinniśmy ich rozbierać, gdyż w płonnym kamieniu można znaleźć także płomienne barwy.

Do rozważań o Śląsku i jego trudnej naturze często wtrąca śląskie słowa i nie podnosi, że ma kłopot z ich zapisem, że potrzeba norm, by nie wyleciały ze śląskiego obiegu. Nie podkreśla ich odmienności kursywą ani cudzysłowem, bo to przecież nie są słowa cudze, tylko słowa jego dziadków.

Przed nim tak pięknie pisał współcześnie o Śląsku Stefan Szymutko w książce "Nagrobek ciotki Cili". Jak się teraz okazuje ,Szymutko i Nawarecki planowali w "uniesieniu biesiadnej euforii" napisać wspólną książkę poświęconą literaturze i jeszcze czemuś nienazwanemu z piętnem śląskiego genius loci. Biesiadne plany zazwyczaj tracą impet już następnego dnia, dlatego pewnie mamy dwie publikacje: "Nagrobek ciotki Cili" oraz "Lajermana". - To ja się spóźniłem z napisaniem swojej książki o jakieś 15 lat - przyznaje Nawarecki. - Z wiekiem przychodzi dług do spłacenia miejscu swojego pochodzenia i tak też było w moim przypadku. Kiedyś wstydziłem się przyznać, że idę na filologię polską, a nie do porządnej roboty. Chciałem się tą książką odkupić. Ślązacy, jak wiadomo, wolą robotę od godanio.

Nawareckiego Śląsk nie boli, jak komentuje prof. Ryszard Koziołek. Nie cierpi z jego powodu, nie utyskuje na niego. Ani nie tęskni za Śląskiem swojego dzieciństwa z klopsztangą, bo jak długo można wracać pod ten sam trzepak. On ten Śląsk nosi w sobie i dzieli się swoimi przeżyciami. Najważniejsi są ludzie ucieleśniający śląskość, a nie znikający śląski krajobraz.

Śląsk potrafi też uwierać, tak mówi wielu twórców.

- Odpowiem anegdotą o górniku, który nie jest ani za Niemcem, ani za Polakiem, bo chodzi o to, żeby robić, robić, robić. Myślę, że to przywiązanie do pracy, ta robotność może uwierać - mówi prof. Nawarecki.
OTO NOWI POSŁOWIE Z WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO

WYBORY 2011: NAJŚWIEŻSZE WYNIKI GŁOSOWANIA CZYTAJCIE NA DZIENNIKZACHODNI.PL/WYBORY

ZOBACZ OGÓLNOPOLSKIE WYNIKI WYBORÓW PARLAMENTARNYCH

WSZYSTKO O WYBORACH 2011 W GLIWICACH OD PONIEDZIAŁKU NA GLIWICE.NASZEMIASTO.PL
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Urodził się w Stalinogrodzie, wychował w Katowicach, od kilku lat mieszka w Warszawie. Potrzebny był dystans, by na Śląsk spojrzeć inaczej i dokończyć "Lajermana"?

- W Warszawie mieszkam jedną nogą. Co tydzień przyjeżdżam do pracy na Uniwersytecie Śląskim i nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej - wyjaśnia. - Oddalenie pomaga, ale ja ten dystans miałem już wcześniej z racji mojego pochodzenia. Ślązakiem jestem tylko w połowie. Już dawniej patrzyłem na Śląsk jak na swój - nie swój region.

Nawarecki udowadnia, że najważniejsze zdanie, jakie można usłyszeć na tej gościnnej ziemi, brzmi: "Kaj my to som". Idiom, który nie ma odpowiednika ani w literackiej polszczyźnie, ani w niemczyźnie, ani w języku czeskim. Jest to idiom uderzająco oryginalny, wzorcowo śląski.

Wybrzmiewa tak samo u podnóża Himalajów, jak i pod Klemensową Górką w Lędzinach. Ślązak nie zabija słowem, o czym świadczy właśnie to zawołanie: "Kaj my to som". Jak pisze, to jest głos ludu (narodu, narodowej mniejszości, grupy etnicznej, środowiska), głos artykułowany w jego ojczystej mowie (języku, dialekcie, gwarze, narzeczu). Do wyboru.

"Wiele czasu minęło, zanim zdałem sobie sprawę, że ów rodzinny zakątek Śląska z powodzeniem mógłbym zinterpretować jako osobistą Arkadię".

Pisząc o Śląsku w kategorii podziękowania Nawarecki wsłuchuje się w jego mowę i muzykę. Nie lamentuje, że już nie ma Śląska, bo umarł, odjechał, kiedyś był śląski, ale już nie jest.
- Myślę że Śląsk to jest zawsze ruch do przodu. Śląsk jest i będzie.

Najważniejsze jest właśnie to trwanie w Arkadii, czy po prostu wśród swoich. W mieście ogrodów, czy w rajskim ogrodzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Śląsk nie boli każdego. "Lajerman" Andrzeja Nawareckiego - Dziennik Zachodni