W pierwszych spotkaniach po objęciu nowych drużyn Kasperczak tylko raz wygrał. Wczoraj wieczorem, przed spotkaniem ze Śląskiem Wrocław, nawet jeden punkt rozpatrywano w kategoriach porażki. Gospodarzy, zamykających tabelę ekstraklasy, interesowało tylko zwycięstwo. Zabrzanie zaczęli mecz niezwykle ofensywnie: pierwszy rzut rożny wykonywali już w 49 sekundzie spotkania. Szybko jednak okazało się, że zapamiętanie w ataku może mieć poważne konsekwencje, bo obrona nie stanowiła monolitu i szybkie ataki oskrzydlające gości sprawiały jej sporo problemów.
Receptą gospodarzy na taki stan rzeczy było utrzymywanie piłki daleko od własnego przedpola, ale podopieczni Ryszarda Tarasiewicza mieli podobny plan. Nawiasem mówiąc z przedmeczowych wypowiedzi szkoleniowca wrocławian wynikało , że zatrudnienie Kasperczaka w polskiej lidze nie wywarło na nim wielkiego wrażenia. W czasie meczu Tarasiewicz, w przeciwieństwie do trenera zabrzan, niezwykle impulsywnie reagował na boiskowe wydarzenia.
Kasperczak natomiast swoją ławkę opuścił dopiero po 30 minutach, głównie po to, żeby z niezadowoleniem pokręcić głową nad postawą swoich napastników. A gdy w 37 minucie Przemysław Pitry przestrzelił po rzucie rożnym trener zabrzan ze złością musnął czubkiem buta linię boczną, obserwując kątem oka szalejącego trzydzieści metrów dalej Tarasiewicza. Eksplozja emocji, także na trybunach, nastąpiła w 40 minucie, gdy arbiter nie uznał bramki strzelonej przez Pitrego, dopatrując się faulu, chociaż to napastnik Górnika kończył akcję z koszulką niemal rozerwaną przez pilnującego go obrońcę.
Pobyt w szatni nie osłabił impetu gospodarzy. Przewidział to także Tarasiewicz, który pierwszą ze zmian wykorzystał w 54 minucie, próbując wybić zabrzan z rytmu. Nie na wiele się to jednak wrocławianom zdało, chwilę później swoją firmową akcję pokazał Jerzy Brzęczek i strzałem z 16 metrów posłał piłkę do siatki, po czym podbiegł do kibiców i wymownym gestem uciszył ich nawiązując do pierwszej połowy, gdy milczeli w ramach protestu przeciw ograniczeniu pojemności stadionu. - Szanuję wszystkich kibiców, ale oni też powinni szanować tych, którzy na boisku zostawiają całe serce. Dziś od pierwszych minut słyszałem od grupy na trybunach, że mam zejść z boiska. Stąd ten mój gest w ich kierunku, po zdobyciu bramki - wyjaśnił Brzęczek.
Wrocławian nie tak łatwo było złamać: rzut rożny wykonał Sebastian Mila, strzelił Tomasz Szewczuk i w 59 minucie mecz zaczynał się od nowa. Pat trwał tylko 240 sekund - w niemal bliźniaczych okolicznościach Piotr Celeban, tym razem uderzeniem głową, wyprowadził gości na prowadzenie.StatystykiNie tak to miało być. Popełniliśmy błędy przy stałych fragmentach gry? Żałuję, bo zespół pokazał, że gra coraz lepiej i płynniej. Ale trafiliśmy na dobrych rywali, którzy pokazali dobrą piłkę. Musimy popracować nad skutecznością w ofensywie. Kilka naszych akcji naprawdę mi się podobało.
Po prostu dziękuję moim piłkarzom za to zwycięstwo i kibicom, którzy przyjechali nas wspierać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?