Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kapitan Wrona w USA stał się "Polskim Sully"

Marcin Zasada
arc.
Gratuluję kapitanowi Wronie, całej załodze i wszystkim tym, którzy przyczynili się do tak udanego końca tego lotu, szczęśliwego lądowania awaryjnego bez nawet jednej kontuzji - gratulacje tej treści dla kapitana Tadeusza Wrony nadesłał nam Chesley "Sully" Sullenberger.

W środę skontaktowaliśmy się z nim telefonicznie. Wiedział o wydarzeniach w Warszawie. Pomiędzy obowiązkami służ-bowymi i wywiadem w CNN, pogratulował kpt. Wronie, także w mejlu przysłanym do naszej redakcji. "Sully" to bohater Ameryki, który przed blisko trzema laty sprawnie posadził airbusa pełnego ludzi na rzece Hudson.

Dziś cały świat porównuje obu herosów lotnictwa. Amerykanie zastanawiają się nawet, który z nich jest lepszy. Choć od niezwykłego wyczynu Sullenbergera minęło już trochę czasu, pilot wciąż pozostaje gwiazdą amerykańskich mediów. 15 stycznia 2009 roku "Sully", jak nazywają go za Oceanem, po awarii silników airbusa A320 uratował życie 155 pasażerów, lądując na wodzie w samym centrum Nowego Jorku. Potem było, jak w marzeniach Albercika i Maksa w "Seksmisji": "Wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy". Sullenberger został uhonorowany zarówno przez ustępującego prezydenta Busha, jak i jego następcę, Baracka Obamę. Tygodnik "Time" umieścił go na drugim miejscu w rankingu najbardziej wpływowych bohaterów roku 2009. Tego uśmiechniętego starszego pana z siwym wąsem.

Po spektakularnym lądowaniu kapitana Wrony na Okęciu, historia "Sully'ego" znów trafiła na pierwsze strony gazet. A on sam, z tą samą cierpliwością, wyjaśniał: "W takich okolicznościach nie ma miejsca na żadne emocje, żadną dekoncentrację. Liczy się tylko jedno". W środę mówił o tym w studiu CNN. - Lądowanie wymagało wielkich umiejętności od pilota - stwierdził Sullenberger, dodając, że była to wyjątkowa awaria. - To chyba pierwsza taka sytuacja w ciągu 30-letniego użytkowania Boeinga 767, gdy zawiodło całe podwozie - powiedział amerykański bohater. - W takim przypadku niezbędne są nie tylko świetne umiejętności, ale i zdolność do trzeźwej oceny sytuacji, dobrego planowania i dowodzenia załogą. Te wszystkie czynniki doprowadziły do szczęśliwego zakończenia lotu.

Amerykanie też doceniają polskiego kapitana, choć są i tacy, którzy zastanawiają się, który z bohaterów jest lepszy. Wczoraj popularny "New York Magazine" podał trzy powody, jakie sprawiają, że "Polski Sully" (jak nazwano Tadeusza Wronę) nie dorównuje jednak "Oryginalnemu Sully'emu", choć szacunek mu się należy. Jakie to powody? Po pierwsze, lądowanie na wodzie jest ponoć trudniejsze od siadania na pasie bez podwozia. Po drugie, "Polski Sully" miał więcej czasu na przygotowanie się do tego manewru, gdy odkrył awarię. Jest jeszcze trzeci powód. Podwójny. "Wąs i piękna pani Sullenberger" - pisze magazyn. Nie szkodzi. W Ameryce wszystko jest największe i najlepsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!