ZOBACZ ZDJĘCIA ROZBITEGO SAMOLOTU
SAMOLOT ROZBIŁ SIĘ PODCHODZĄC DO LĄDOWANIA W PYRZOWICACH
SAMOLOT CIRRUS NIE DOLECIAŁ DO PYRZOWIC. ZNALEZIONY W ŻYGLINIE
W katastrofie zginęły dwa małżeństwa. To 49-letni Paweł Piechnik, biznesmen z Krakowa, i jego o dwa lata młodsza żona Krystyna. Razem z nimi lecieli 51-letni przedsiębiorca Jan Dzidowski z Mikołowa z 47-letnią żoną Moniką.
Obaj mężczyźni byli od kilku lat członkami Śląskiego Aeroklubu. Cirrus, który należał do krakowskiego przedsiębiorcy, był hangarowany na terenie katowickiego lotniska Muchowiec.
- Paweł Piechnik - jak na pilota z licencją turystyczną - był dość doświadczony - twierdzi Jarosław Szołtysek, szef Śląskiego Aeroklubu. - Na maszynie, którą się rozbił, miał wylatanych wiele godzin. Nic dziwnego, przecież była jego własnością - dodaje.
Piechnik od 1989 r. kierował własną firmą "Inkop", specjalizującą się w budowie magistrali wodociągowych i sieci kanalizacyjnych. Przedsiębiorstwo wykorzystuje nowoczesne technologie. W lutym tego roku zostało za to uhonorowane "Diamentem Forbesa", prestiżową nagrodą dla przedsiębiorstw.
- To był człowiek nieprzeciętny - zaznacza Krystyna Koniuszewska, główna księgowa w "Inkopie", bliska znajoma żony przedsiębiorcy. - Nad wyraz uczciwy biznesmen, który do wszystkiego doszedł sam. To rzadkość - mówi kobieta. I dodaje, że Piechnik był skromnym, ciepłym człowiekiem, lubianym i podziwianym przez pracowników firmy i przyjaciół spoza niej.
Jan Dzidowski prowadził od 1992 r. firmę "Hitin". Jej siedziba mieści się na katowickim Nikiszowcu. Był w niej prezesem zarządu. Spółka produkuje sprzęt elektroniczny, elektrotechniczny i mechaniczny oraz przeprowadza naprawy urządzeń dla innych firm.
- Prowadziłam z Janem firmę 15 lat. To był przede wszystkim bardzo dobry człowiek. Zadaję sobie pytanie, dlaczego giną dobrzy ludzie - mówi łamiącym się głosem Bogumiła Sowińska, członek zarządu spółki "Hitin". - Nie potrafię go wspominać. To chyba jeszcze nie jest dla mnie ten czas, bo on ciągle jest z nami - dodaje.
Jana Dzidowskiego poznał pół roku temu Stanisław Wawszczak, dziennikarz sportowy "Dziennika Zachodniego". Mikołowianin sprawiał na nim wrażenie zafascynowanego lataniem.
- W swoim biurze miał wiele gadżetów związanych z lotnictwem - mówi Wawszczak. - Zwróciłem uwagę na mapę, na której były zaznaczone korytarze lotów na niskim pułapie.
* CZYTAJ KONIECZNIE:
Katastrofa samolotu Cirrus w Pyrzowicach. NAJNOWSZE USTALENIA, NIEZNANE FAKTY, RELACJE ŚWIADKÓW
TOP 14 poszukiwanych przestępców w woj. śląskim ZOBACZ ICH TWARZE
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Agnieszka Cisak. Seksowna góralka walczy o koronę Miss Polski [Zobacz ZDJĘCIA]
Kolejny cenny zabytek poszedł z dymem! Dramatyczne zdjęcia pożaru w Katowicach
Dzidowski miał też marzenie. Chciał polecieć samolotem na biegun północny. Podkreślał też jednak praktyczny aspekt latania, które na przykład umożliwiało szybkie dostanie się na spotkania służbowe w różnych częściach kraju. Zachęcał też do latania innych.
- W biznesie był człowiekiem uczciwym i rzeczowym. Nie był też małostkowy i można się było z nim zawsze dogadać - wspomina Wawszczak.
Współpr.: Maria Mazurek
Wrak będzie badany na Muchowcu
Szczątki rozbitej awionetki cirrus zostały we wtorek po południu przetransportowane na teren lotniska Muchowiec w Katowicach.
- Tam samolot będzie nadal badany - mówi Rafał Biczysko, rzecznik tarnogórskiej policji.
Od niedzieli wieczorem w lesie w Żyglinie wrak zabezpieczali policjanci. Na miejscu pracowali policyjni śledczy, prokuratorzy z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach oraz członkowie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Ich praca polegała na początku na udokumentowaniu i spisaniu wszystkich rozrzuconych w lesie elementów awionetki. W śledztwie pomagali także strażacy, którzy udostępnili śledczym i ekspertom specjalny wóz strażacki z drabiną. Dzięki niej zbadano uszkodzone wierzchołki drzew, co ma pomóc w ocenie toru spadania samolotu.
Pilot zgłaszał problemy z silnikiem tuż przed katastrofą. Nie zdążył też użyć systemu CAPS, czyli zamontowanego w tego typu samolocie spadochronowego systemu bezpieczeństwa.
Ryszard Rutkowski, członek Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, mówił dziennikarzom, że prawdopodobnie w chwili uderzenia awionetki o ziemię nie pracował już jej silnik. Jedna z hipotez mówi, że maszyna rozbiła się, bo zabrakło jej paliwa. - Nie chciałbym przesądzać, że do katastrofy doszło właśnie z tego powodu, ale na miejscu wypadku nie wyczułem charakterystycznej woni paliwa - mówił Rutkowski.
O takiej przyczynie wypadku może też świadczyć fakt, że w chwili katastrofy nie doszło do eksplozji i zapalenia się wraku. Samolot spadł na ziemię i rozpadł się na części.
* CZYTAJ KONIECZNIE:
Katastrofa samolotu Cirrus w Pyrzowicach. NAJNOWSZE USTALENIA, NIEZNANE FAKTY, RELACJE ŚWIADKÓW
TOP 14 poszukiwanych przestępców w woj. śląskim ZOBACZ ICH TWARZE
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Agnieszka Cisak. Seksowna góralka walczy o koronę Miss Polski [Zobacz ZDJĘCIA]
Kolejny cenny zabytek poszedł z dymem! Dramatyczne zdjęcia pożaru w Katowicach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?