Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z archiwum X: Dolary, mafia i śmierć

Teresa Semik
arc
Zaatakował Bożenę przy windzie, a jej bezwładne ciało wciągnął do piwnicy. Na koniec podciął gardło. To morderstwo wstrząsnęło mieszkańcami osiedla Witosa w Katowicach. Sprawca nigdy nie poniósł kary - pisze Teresa Semik

Bożena C. była piękną i elegancką kobietą, 173 cm wzrostu, 75 kg wagi. Zamożna, przy ulicy Wawelskiej w centrum Katowic prowadziła własny butik "Trocadero" z drogą, markową odzieżą. Wczesnym popołudniem 15 lipca 1994 roku jej poranione ciało znalazł w pomieszczeniach piwnicznych lokator bloku przy ul. Witosa w Katowicach.

37-letnia Bożena nie żyła od paru godzin. Zabójca działał rozmyślnie. Ułożył jej ciało na plecach, przykrył kawałkiem materiału, a nogi oparł o górny regał po to, by ofiara szybciej się wykrwawiła. Zniknął z jej szyi gruby złoty łańcuszek i torebka. Zabrał je zabójca czy przypadkowa osoba? Tego nie wiadomo. Zabójca pewnie zabrałby też dwa złote pierścionki i zegarek, a zostawił na rękach ofiary.

Ostatnią osobą, z którą przed śmiercią rozmawiała Bożena C., był jej bliski partner - Andrzej z Warszawy. O godzinie 9.00 dzwonił do niej do Katowic i przypominał o pieniądzach na bilet lotniczy i wizę, które miała mu przekazać. Za dwa dni wybierali się razem do Stanów Zjednoczonych. Bożena zapewniała go, że o godzinie 10.00 pojedzie na dworzec PKP, by na jego adres nadać pocztą kurierską 30 mln starych złotych. To była spora suma, jak na tamte czasy.

Prawdopodobnie przed godziną 10.00 Bożena wyszła z mieszkania na szóstym piętrze przy ul. Witosa w Katowicach. Zawsze mniej więcej w tym czasie wychodziła do pracy w butiku "Trocadero". Mieszkała sama.

Pod blokiem stało jej auto - audi 80, którym zapewne planowała pojechać do centrum, jak zwykle. Zjechała windą na parter i tu prawdopodobnie czekał zabójca. Był sam czy z kimś? Jeszcze nie wiadomo.

Na posadzce przy drzwiach windy oraz na korytarzu policjanci zauważyli drobne ślady krwi.
- Należało domniemywać, że sprawca zaatakował kobietę właśnie w tym miejscu, a następnie ciało przeciągnął korytarzem do pomieszczeń piwnicznych, znajdujących się na tym samym poziomie - mówi oficer śledczy Zespołu ds. Niewykrytych Zabójstw Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach, tak zwanego Archiwum X. - W piwnicy zabójca zadał śmiertelne ciosy w głowę, na koniec podciął gardło.

Zabójstwo wywołało wręcz panikę wśród mieszkańców kilkunastotysięcznego osiedla Witosa w Katowicach. Uznano to miejsce za najniebezpieczniejsze w mieście. Zabójca zaatakował w biały dzień, w dużym bloku, gdzie w każdej chwili mógł pojawić się przypadkowy świadek.

Sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną śmierci Bożeny były cztery rany tłuczone głowy ze złamaniem kości czaszki oraz rana cięta szyi, zadana prawdopodobnie nożem. Bożena C. była w drugim miesiącu ciąży. Czy ta wiadomość mogła mieć związek ze śmiercią. Pytań było coraz więcej, a najważniejsze to, co było przyczyną tak makabrycznego zabójstwa młodej kobiety? Rabunek wydawał się na początku najbardziej prawdopodobny. Zniknęła przecież torebka z pieniędzmi, które Bożena C. miała przy sobie, żeby przekazać je Andrzejowi. A może był to przypadek i sprawca nie wiedział, że akurat tego dnia ma przy sobie większą gotówkę? Zabójstwo na zlecenie też mogło wchodzić w grę. Ale dlaczego? Kto chciał jej śmierci?
* CZYTAJ KONIECZNIE:

b]Katastrofa samolotu Cirrus w Pyrzowicach. NAJNOWSZE USTALENIA, NIEZNANE FAKTY, RELACJE ŚWIADKÓW
TOP 14 poszukiwanych przestępców w woj. śląskim ZOBACZ ICH TWARZE[/b]
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


Agnieszka Cisak. Seksowna góralka walczy o koronę Miss Polski [Zobacz ZDJĘCIA]
Kolejny cenny zabytek poszedł z dymem! Dramatyczne zdjęcia pożaru w Katowicach

Z mężem żyła w separacji od dawna. Nie mieli dzieci. Z Andrzejem z Warszawy spotykała się od 3 lat. Widywali się niemal co tydzień w jej katowickim mieszkaniu, razem wyjeżdżali na wakacje. Z Andrzejem była w ciąży, zdradziła to rodzicom.

Rodzina Bożeny na Andrzeja skierowała podejrzenia i niechęć. A przecież Bożena i Andrzej mieli razem wyjechać do Ameryki i kto wie, czy nie planowali, by zostać tam na stałe, a przynajmniej na dłuższy czas. Andrzej przekonywał ich, że jak sprawa się wyjaśni, przeproszą go za te podejrzenia.

Badania biologiczne odzieży, w którą była ubrana Bożena w dniu śmierci, nie wniosły w 1994 roku nic istotnego do sprawy. Badania daktyloskopijne również. Prokurator umorzył sprawę z powodu niewykrycia sprawcy. Nic nie pasowało w tej kryminalnej układance. Oddał odzież Bożeny jej rodzicom.

Najdotkliwiej umorzenie sprawy odczuli właśnie rodzice Bożeny, była ich jedynym dzieckiem.
Akta sprawy trafiły do zespołu Archiwum X i tam nadal pozostawały w centrum zainteresowania oficerów śledczych. Na skutek olbrzymiej pracy operacyjnej w 2001 roku dotarli oni do informacji z terenu Lubelszczyzny, która mogła zmienić bieg tego śledztwa. Przyjrzeli się dwóm mężczyznom - "Głowie" i "Kajtkowi". Jeden z nich pożyczył od Bożeny około 100 tysięcy dolarów. Przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych Bożena kilkakrotnie upominała się o zwrot tego długu. Bezskutecznie. W dniu jej śmierci samochód jednego z tych mężczyzn widziano w rejonie ulicy Witosa w Katowicach.

Co tu robił? Czy dłużnik mógł zabić, żeby nie oddawać sporych w końcu pieniędzy? Nie można tego w żadnym wypadku wykluczyć. Problem w tym, że żaden z nich nic już nie powie śledczym. Jeden zginął w wypadku samochodowym, a drugi zmarł na zawał serca. W 1994 roku nie przeprowadzano tak skomplikowanych badań biologicznych jak teraz są w zasięgu kryminalistyki. Nie pobrano z ciała i rąk Bożeny materiału dowodowego w postaci śladów potu sprawców, co pozwoliłoby wyodrębnić ich profil DNA. - Było przecież gorące lato, sprawca przemieszczając ciało spod windy do piwnicy na pewno pozostawił ślady potu, na przykład na odzieży ofiary - mówią oficerowie Archiwum X. Dziś takie badania przeprowadza się rutynowo, wtedy jeszcze nie.

Błędem było wydanie odzieży Bożeny jej rodzicom. Nie można tego badania przeprowadzić ponownie. Nie ma więc stuprocentowych dowodów, że "Głowa" i "Kajtek" mieli coś wspólnego z tym zabójstwem.

Co mogło łączyć piękną, elegancką i zamożną kobietę z facetami z półświatka? Tego do końca nie wiadomo. Pewne jest natomiast, że Bożena C. przyjaźniła się z równie atrakcyjną partnerką Zbigniewa Sz. "Simona", a on był znaną postacią przestępczego półświatka na Śląsku. Do Katowic przyjechał z Pruszkowa i został zastrzelony przed własną restauracją "Zielone Oczko" w Katowicach. Znajomość obu pań mogła być przypadkowa, ale te relacje mogły też wyznaczać krąg znajomych.

Od zabójstwa Bożeny minęło 17 lat i nadal nikt nie odpowiedział za tę śmierć. Raczej zabójca prawdopodobnie nie był sam.

"Chciałabym dożyć tej chwili, kiedy spojrzę w oczy temu potworowi - mordercy" - pisze mama Bożeny do policjantów z Archiwum X. "Nie dość, że uderzył ją cztery razy w głowę, to jeszcze poderżnął jej gardło. Trzeba nie mieć sumienia, ludzkich uczuć... To była nasza jedyna córka, nasza radość, a teraz została rozpacz. Mam nadzieję, że uda się wam rozwikłać tę zbrodnię".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Z archiwum X: Dolary, mafia i śmierć - Dziennik Zachodni