Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: W trójkącie dwóch królów i cesarza

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat arc
Jak co roku o tej porze zapraszam Czytelników na wycieczkę. Najlepiej w góry. Możemy tam bowiem dojechać, czy wręcz dojść nawet, jeśli pracodawca nie da nam urlopu. Gwarantuję: odrobinkę się męcząc, solidnie wypoczniemy, męcząc się trochę bardziej - wakacyjnie "popolitykujemy". I też odpoczniemy. Od głupot i stereotypów.

Co prawda, to prawda. My, mieszkańcy tego dziwnie skrojonego województwa, mamy wiele szczęścia. Nie dość, że blisko te nasze Beskidy, to jeszcze za małe pieniądze możemy dotrzeć do miejsc, gdzie krzyżują się rozmaite ścieżki historyczne, kulturowe i etniczne. Fascynujące, inspirujące, pokazujące, jak bardzo również dzisiaj - a nie tylko "przed wiekami" - między sobą się różnimy, i z czego się te różnice biorą.

Owe ścieżki mogą nam nie tylko podpowiedzieć, "skąd jesteśmy", ale także "dokąd zmierzamy" (a w każdym razie - w jakim kierunku powinniśmy iść, biorąc lekcję z tego, co było w naszych dziejach piękne, ale nie zamykając oczu także na to, czym chwalić się niepodobna).

Te tropy tylko pozornie skrywają się pod maską paskudnie zglobalizowanego świata, w którym coraz więcej "tego samego" i "takiego samego". Niech więc nam inni zazdroszczą, bo u nas wystarczy tylko odchylić ową maskę "nowoczesnej cywilizacji", by zobaczyć "nasze sprawy" i "naszych ludzi" w innym świetle. Chciałoby się powiedzieć - w odsłaniających prawdę błyskach wakacyjnego słońca. A gdzież ono piękniej i silniej świeci, jak nie w Beskidzie Żywieckim?

Proponuję zatem ruszyć jednym z najstarszych szlaków turystycznych, wiodącym od starej wołoskiej wsi o wdzięcznej i prapolskiej nazwie Przyborów, w stronę Pasma Mędralowej, otwierającego się na Babią Górę, o którą jeszcze w latach dwudziestych (!!!) minionego wieku umundurowani Polacy i Słowacy toczyli krwawe jatki, wyrywając sobie skrawki tej jałowej ziemi.

Szlak ten - żeby było jeszcze bardziej "internacjonalistycznie" - wytyczyli niemieccy obywatele Bielska. Zrobili to tak zmyślnie, że jego kilkukilometrowy kawałek Polacy zabrali Czechosłowacji w roku 1938, w tym samym momencie, gdy anektowali Zaolzie. Chodziło o to, by na Babią było łatwiej dojść? Raczej wchodziła w grę topografia terenu, teraz rzekomo lepiej chroniąca Polskę przed sąsiadem, z którym nijak dogadać się nie można było.

Inna rzecz, że kilkanaście miesięcy później, kiedy powstał marionetkowy rząd Słowacji i z Hitlerem ruszył na Polskę, natychmiast przywrócono poprzedni stan rzeczy. W roku 1945 Polsce Ludowej zabrakło argumentów "turystycznych"; wszak pod okiem Sowietów mieliśmy się wszyscy już tylko kochać.

Jak ta miłość wyglądała, wiemy. A ja pamiętam. Na tej granicznej linii tak szczelnie się przyjaciele polscy i (czecho)słowaccy pilnowali, że jak jakiś nieszczęsny grzybiarz zabłądził, to potem się upijał z radości, że go któreś z państw-stron Układu Warszawskiego nie odstrzeliło.

Za bajtla chodziło się tędy na jagody. Wychowawcy pilnowali, byśmy czasem czechosłowackich nie jedli. Nam zaś one zawsze lepiej smakowały od polskich, choć rosły tylko dwa metry dalej. W tamtych latach na wschodnim wierzchołku Mędralowej nikomu by do głowy nie przyszło, by jakoś wyróżnić pewien nadzwyczajny - na skalę Europy! - punkt graniczny. Tu bowiem, pod osłoną wiekowych smreków, a kiedyś buków i dębów, do połowy XVI wieku zbiegały się granice potężnych Węgier, mocarstwowej Rzeczypospolitej Jagiellońskiej oraz Śląska, wtedy już najcenniejszej ziemi w koronie Habsburgów.
To tutaj hitlerowskie Niemcy postawiły szlaban, odgradzający Rzeszę (i sztucznie powiększony Śląsk) od Generalnej Guberni i faszystowskiej Słowacji. To tutaj, po rozpadzie Czechosłowacji, na powrót Słowacy wbili symboliczny słup graniczny, najdalej wysunięty na północ. To na tym kompletnym bezludziu dziś kończy się województwo śląskie, a zaczyna małopolskie.
Dobrze, że o tym nie wiedzą ci, którzy w Bielsku-Białej nazwali się Niezależnymi.BB, i od miesięcy straszą mieszkańców tego grodu "imperialistami górnośląskimi", którzy właśnie przejęli władzę w Katowicach i teraz im chcą całe Beskidy "ześlązaczyć", czyli - rozumiem - "wyłonaczyć". A może jednak nie całe? Każdy "prawdziwy Niezależny" przecież wie, że Beskidu Śląskiego, Małego, Żywieckiego czy Makowskiego nie ma. Jest tylko katowane przez Katowice Podbeskidzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!