Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: Bez biletu, krok po kroku, przez historię

Jan Dziadul
Przedłużenie wolnego wstępu do Muzeum Śląskiego cieszy, ale uciecha byłaby większa, gdyby bezpłatnie zapraszano przynajmniej do końca roku, a najlepiej - do końca świata.

Los pozwolił mi schodzić buty w muzeach najdroższej europejskiej metropolii - otóż te londyńskie stoją do ciekawskich frontem. Anglicy znaleźli sposób, często inny niż bilety, na zasilenie muzealnej kasy. Bo przywilej wejścia za friko nobilituje. Patrzcie na tłum przed Natural History Museum, Science czy Victoria and Albert! Czemu nie możemy pójść w ślady wyspiarzy dla przysporzenia chwały naszej małej ojczyźnie? Może Śląskie, niebiedne przecież, poradzi utrzymać muzealny obiekt bez zapuszczania żurawia w kieszeń zwiedzających?

Wiem, wiem - wszyscy kasują. I Muzeum Historii Żydów, i Muzeum Powstania Warszawskiego, i inne. Jednak my tutaj jesteśmy w ciut innej sytuacji. Historia warszawskiej i żydowskiej hekatomby została już opowiedziana i - choć wciąż budzi emocje i kontrowersje - to ogólnie ją znamy. Tymczasem dzieje Śląska są wciąż przestrzenią nieodkrytą. Dajmy ją więc poznać bez ograniczeń.

W czerwcowych dniach festiwalu otwarcia przebiegłem przez wystawę, dosłownie ją liznąłem dla potrzeb relacji, która w nocy miała pójść w świat. Tę drogę przejdę jeszcze raz - krok po kroczku - z krzesełkiem w łapie, choćby po to, żeby podjąć rękawicę, rzuconą przez Leszka Jodlińskiego, byłego dyrektora Muzeum Śląskiego, który sięgnął imponderabiliów i dostrzegł fałszywkę oraz podróbkę w całym przedsięwzięciu.

Rozumiejąc prawo do innej narracji i odmiennej wizji - nie mogę przystać na podsumowanie, że wchodząc na teren wystawy, oglądam film klasy B ("Gazeta Wyborcza"). Mały chłopiec, któremu zabrano zabawki? Dyrektorze...

Muszę sam dotknąć istoty tej wystawy, włożę w nią rękę niczym niewierny Tomasz - i porównanie to nie jest nadużyciem, zważywszy, jak bardzo bolesne rany ona obnaża.

Ośmielę się też doradzić pani dyrektor Alicji Knast postawienie przed wejściem do symbolicznej kopalni Katowice dwóch plansz. Pierwszej - z wytycznymi do wystawy stałej, autorstwa m.in. poprzedniego dyrektora. Drugiej - ze zwycięskim scenariuszem firmy AdVenture. Sami zdecydujmy, czy idziemy drogą fałszywą i zakłamaną, czy raczej oddychamy szczerą historią, opowiedzianą nieco w pośpiechu - co można poprawić, ale przecież nie zwodniczą.

Bo cóż z tego, że nie znajdziecie na niej dudniącej maszyny parowej, tylko niewielki jej przekrój? Albo makiety sterowca Graf Zeppelin, który w 1931 roku wylądował w Gliwicach? "Piękne kobiety pozostawmy mężczyznom bez wyobraźni" (Marcel Proust) - ten aforyzm powtarzają ci, co się znają na rzeczy. Zresztą, spróbujcie znaleźć miejsce w muzealnych podziemiach na takie eksponaty.

To dobrze, że wystawa wzbudza emocje. Bo jeśli dla Jodlińskiego jest zafałszowana, dla dr Irminy Koziny to "śmieci wrzucone do jednego worka" (GW), dla Marka Twaroga owiana nutą lekko wydumaną, a dla Villqista - jeszcze terra incognita, ponieważ szuka właściwej chwili - to jest właśnie to, o co w tym przedsięwzięciu chodziło. Przychodzimy tu z własnymi losami i konfrontujemy z ekspozycją.

Choć brak mi śląskich korzeni, to przecież odnalazłem tu i moje dzieje: wagon repatriacyjny, pokój w "wulzu", blok z wielkiej płyty, szatnię łańcuszkową w kopalni Katowice. Wiele razy byłem na dole i teraz przywołuję w pamięci inny obraz - msze w łaźni łańcuszkowej Wujka - tuż przed tragiczną pacyfikacją...

Marek Twaróg nie znalazł tu - zapamiętanego z dzieciństwa - zielonkawego pociągu na polnej stacji w Turzy. Czy to znaczy, że go nie było? Nie, to znaczy, że sam musi dopowiedzieć swoją historię. Jak każdy z nas. Musimy słuchać siebie nawzajem. To wielka wspólna opowieść, na którą składa się wiele wątków, wciąż dopowiadanych. Prawdziwa Niekończąca Się Opowieść.
Każdy tu przychodzi z własnymi losami. A jeśli ich nie posiada? - pyta Leszek Jodliń-ski. Przyjdzie spoza śląskiego kontekstu i tutejszych uwikłań? Cóż, nie każdy przecież przeżył powstanie, nie każdy jest Żydem, który umknął pożodze - a przecież chłoniemy tamte zdarzenia ze ściśniętym sercem. Może i tutaj ktoś z daleka pochyli się ze wzruszeniem nad nieznanymi mu wcześniej losami Ślązaków.

Bez biletu historyczną wystawę przeszło 70 tysięcy osób. Mało. Pani Dyrektor i Panie Marszałku - dajcie nam to Muzeum Śląskie za darmo! Śląsk na to stać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!