Miejski przewoźnik ukarał bezpodstawnie pasażera

Podróżny ma zapłacić taką karę jakby jechał bez biletu. Tymczasem sam przewoźnik przyznaje, że nie ma podstaw prawnych do takiej kary.

Zdzisław Adamus wykupił imienny ulgowy bilet papierowy, bo takie jeszcze wówczas obowiązywały. Na bilecie wpisał nazwisko i pierwszą literę imienia. I to właśnie zakwestionował kontroler, który pouczył pasażera, że na bilecie powinno widnieć całe imię.

- Bilet miałem ważny na ten miesiąc. Zapłaciłem za niego 40 zł i 50 gr, a potraktowano mnie tak jakbym go nie posiadał - żali się Zdzisław Całus. - Poszedłem do kierownika wydziału kontroli MPK, ale nie chciał ze mną rozmawiać. Powiedział, że jeśli wstydzę się swojego imienia, to nie mamy o czym mówić.

Pasażer dostał 100-złotową karę z MPK taką, jak za jazdę bez biletu. Odwołał się od tej decyzji. Chciał, jak mówi, uregulować 10-złotową opłatę manipulacyjną, ale wskórał tylko tyle, że karę rozłożono mu na raty.

- Teraz dostałem pismo z firmy windykacyjnej, że mam zapłacić ponad 400 zł tytułem kosztów egzekucyjnych i sądowych - mówi Całus.

Marcin Maranda, rzecznik MPK tłumaczy, że zgodnie z instrukcją na rewersie imiennych biletów papierowych należy wpisywać pełne imię i nazwisko.

- Bo tylko tej osobie bilet jest przypisany - tłumaczy Maranda. - Wpisanie tylko pierwszej litery imienia może rodzić podejrzenia, że jeszcze ktoś inny z tego biletu korzysta.

Przewoźnika nie przekonuje fakt, że przecież był to bilet ulgowy, a pasażer napisał nawet na nim numer legitymacji wydanej przez MPK i do niedawna obowiązującej niepełnosprawnych pasażerów, a kontrolerowi okazał legitymację inwalidzką uprawniającą do zniżki.

Jednocześnie Maranda, przyznaje, że nie ma podstaw prawnych do ukarania pasażera, który nie wpisał pełnego imienia na bilecie.
Nie reguluje tego ani regulamin korzystania z miejskiej komunikacji, ani żadna uchwała rady miasta.
- Według zgromadzonej u nas dokumentacji pasażer rzeczywiście zgłosił się do MPK w terminie 7 dni przysługującym mu do odwołania. W wydziale kontroli uzyskał informację, że musi wnieść 10 zł opłaty manipulacyjnej i sprawa zostanie zamknięta. Nie uregulował jej w tym terminie. Chciał to zrobić, ale już po terminie odwołania. Po ponownym piśmie pasażera karę rozłożono mu na raty. Nie zapłacił jej, MPK skierowało więc sprawę do firmy windykacyjnej, która wystąpiła do sądu o ściągnięcie należności od pasażera - mówi Maranda.

Czy nie wystarczyło pouczyć pasażera, że ma wpisać imię na bilecie?

- Skoro bilet był autentyczny i MPK tego nie kwestionowało, to nie powinno nakładać kary na pasażera za jazdę bez biletu - mówi Bogusław Zając, rzecznik częstochowskich sądów. - Wpisanie tylko pierwszej litery imienia to nie jest powód, żeby unieważnić bilet. Pasażer nie sfałszował biletu, nie dopuścił się przestępstwa. Dysponował biletem na swoje nazwisko, uwzględniającym przysługujące mu ulgi. Wystarczyło poprosić go, żeby przy kontrolerze uzupełnił wpis na bilecie o pełne imię - twierdzi sędzia.

Z pretensjami

W miniony poniedziałek krytyczne uwagi można było usłyszeć wśród podróżnych czekających na przystanku przy zbiegu ulic Nowowiejskiego i Szymanowskiego. Zziębnięci pasażerowie czekali nawet pół godziny na autobus w przekonaniu, że kurs się opóźnił. Dopiero na te głośne uwagi dowiadywali się od innych pasażerów, że z powodu imprezy na pl. Biegańskiego z okazji dnia bez samochodu autobusy mają objazdy.

Brakowało informacji o zmianach w rozkładzie jazdy.

Okazało się, że owszem informacja o zawieszeniu przystanku wisi, ale z drugiej strony rozkładu jazdy. Dlatego trudno było ją zauważyć. O takich zmianach powinno się wyraźnie informować pasażerów. Powinny być przylepione na rozkładach jazdy.