Skąd pan wiedział, że tego trzeba ściąć? - rzucam do Romana Bujoka, wdrapując się za nim po stromym zboczu, bo dla laika wszystkie drzewa w lesie są takie same. Krępy mężczyzna o wyrobionych ramionach przystaje, opiera piłę spalinową na udzie i mówi: - Tu oto tam... - pokazuje palcem. - Czubek jest żółty. Jak pan klupnie siekierą, to osypują się igliwia. Na dole, przy korzeniu, widać drobne trocinki. To znak, że w koronie kornik siedzi.
Kornik drukarz to taki walcowaty, owłosiony, rdzawo lśniący owad, mający ledwie 4 do 5 milimetrów długości. Mimo swej nikłej postury dał się mocno we znaki lasom świerkowym w Beskidach. Z powodu owego kornika drzewa zaczęły wymierać na potęgę. Na odsiecz beskidzkim lasom skierowano takich ludzi jak Bujok. Bo metoda na pokonanie kornika jest jedna - drzewo trzeba wyciąć, a na jego miejsce posadzić nowe, najlepiej sosnę lub buka.
- Już 10. rok, jak jestem drwalem. Robota ciężka i niebezpieczna, zarobki spadły, młodzi się do niej nie garną - chcą szybko i dużo zarobić - mówi Bujok, obchodząc powoli świerka (tego z kornikami w koronie). Raz po raz rozgląda się wokoło, bo chce wybrać jak najlepsze miejsce, w które powinno drzewo spaść po ścięciu. - Poleci w tamtą stronę - wskazuje ruchem głowy i tłumaczy, że jak się dobrze drzewo podetnie, to poleci dokładnie tam, gdzie sobie człowiek zażyczy (chyba że w pobliżu jest inne drzewo, ale na to też są sposoby). - Jakby 30 metrów stąd wbił do ziemi palik, to można tak precyzyjnie zwalić drzewo, że upadając wbije ten palik do ziemi - wyjaśnia pan Romek, odpalając stosunkowo niewielką (waży jakieś 5,5 kg), ale piekielnie mocną piłę spalinową. Po lesie niesie się ryk pilarki, w powietrzu czuć spaliny.
- O, tu na dole trzeba zrobić taki podcin - kierunek obalania drzewa, a potem podciąć z drugiej strony i wbić klinki - ledwie słyszę pana Romka, bo piła wyje jak wściekła. Nim zrobiłem dwa kroki w tył, wierzchołek świerka (tego z kornikami w koronie) zakołysał się, po czym drzewo majestatycznie runęło na ziemię. Spadło dokładnie tam, gdzie pan Romek zaplanował. Wszystko trwało jakąś minutę.
* CZYTAJ KONIECZNIE:
MISS POLONIA 2011: MARCELINA ZAWADZKA [ZOBACZ ZDJĘCIA]
QUEEN OF THE WORLD NATALIA WESOŁOWSKA [SESJA SPECJALNA]
NAJLEPSZE PREZENTY POD CHOINKĘ - PORADNIK DZ [ZDJĘCIA I CENY] - ZOBACZ KONIECZNIE
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
SPORTOWY TYDZIEŃ W NM: Najdrożsi piłkarze śląskich klubów [RANKING] | Najlepsza strona WWW klubu z 4. ligi | NASI ZAGRANICĄ. Historyczne transfery w piłce
- Ile pan już tak... drzew w swoim życiu? - podpytuję.
- Dużo - uśmiecha się od ucha do ucha. - Na dzień ścinam z 15, ale były czasy, że i więcej, choć potem spać nie można w nocy, bo ręce i stawy bolą. Od piły i tych drgań przy cięciu - mówi Bujok.
- A nie boli pana to, że drzewo rośnie 80 czy sto lat, a pan je tak w minutę powala? - podpytuję.
- Jak takie drzewo ma sto lat, to się cieszę, bo jest duże, ma dużo kubików, a nam od kubika płacą - rozwiewa moje dylematy pan Romek, którego czeka teraz obcinanie gałęzi, by do akcji mógł wkroczyć jego kolega, Piotr Pilch.
- U nas większość pracuje w lesie. Ojciec pracował, bracia pracowali, ja od małego chodziłem do szkółki leśnej na nasadzenia. Od 15 lat robię przy wycince - opowiada Pilch, pochylając się nad powalonym świerkiem, którego lada moment potnie na mniejsze kawałki, by łatwiej było go wywieźć z lasu. Też przyznaje, że robota jest ciężka, zwłaszcza tutaj, na górskich terenach, a zimą to już potrafi dopiec do żywego. - Trzeba to lubić - rzuca, a w międzyczasie kilkoma precyzyjnymi ruchami przycina leżącą kłodę.
Bujok i Pilch pracują w brygadzie Zakładu Usług Leśnych "Wisła" Iwony Raszki i Jana Pilcha. Raszka kiedyś pracowała w Nadleśnictwie Wisła, była podleśniczym, ale jak zmienił się ustrój, to nadleśnictwo zaproponowało, by część pracowników otworzyła własne firmy i od tego czasu nadleśnictwo zleca im różne prace w lesie, m.in. wycinkę. Takich brygad Raszka i Pilch mają kilka, pracują w trzech leśnictwach. Na brak roboty nie narzekają, zwłaszcza od kiedy Lasy Państwowe zaczęły na dobre toczyć wojnę z kornikiem - wycinać chore świerki i na ich miejsce sadzić nowe drzewa.
- Najgorsze są te telefony od pracowników, że coś się dzieje. Każdy taki telefon to rok odjęty z życia - mówi Raszka. I dodaje, że przy tej robocie nie ma żartów, ścinanie każdego drzewa jest niebezpieczne, trzeba mieć oczy wokół głowy. - Mieliśmy w tym roku wypadek śmiertelny. Doświadczony pracownik ściął drzewo, a potem jak okrzesywał je z gałęzi, to tak jakoś podciął gałąź, że nie zdążył odskoczyć i go przygniotło. W 2004 roku był w Polsce huragan. Wtedy mieliśmy apogeum niebezpieczeństwa. Drze-wa połamane, pokrzyżowane, ponapinane jedno na drugim. Uprzątnąć to wszystko to była robota! Każdy dzień był niewiadomą. Cud, że nikomu nic się nie stało - mówi Raszka, przyglądając się Pilchowi, mocującemu jeden koniec liny do pociętych pni, a drugi do ciągnika siodłowego.
* CZYTAJ KONIECZNIE:
MISS POLONIA 2011: MARCELINA ZAWADZKA [ZOBACZ ZDJĘCIA]
QUEEN OF THE WORLD NATALIA WESOŁOWSKA [SESJA SPECJALNA]
NAJLEPSZE PREZENTY POD CHOINKĘ - PORADNIK DZ [ZDJĘCIA I CENY] - ZOBACZ KONIECZNIE
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
SPORTOWY TYDZIEŃ W NM: Najdrożsi piłkarze śląskich klubów [RANKING] | Najlepsza strona WWW klubu z 4. ligi | NASI ZAGRANICĄ. Historyczne transfery w piłce
Ważącym bagatela pięć ton ciągnikiem "brusi" po wiślańskich stokach Piotr Szalbot. Przyznaje, że czasami czuje się jak kamikadze.
- Żeby jeździć po takich wąskich, leśnych, stromych drogach, to trzeba mieć nerwy ze stali, doświadczenie i nie bać się - rzuca z kabiny kierowcy. W lesie robi już piąty rok, najpierw przy wycince, od jakiegoś czasu przy zwózce . - Koledzy starają się tak powalić drzewa, żebym miał jak najlepszy dojazd. Jak się nie da podjechać traktorem, to konie pomagają ściągnąć kłodę niżej. A później to już ciągnikiem. Są takie miejsca, że zimą nawet łańcuchy nie pomagają. Wtedy najpierw całą drogę przechodzę pieszo, żeby zbadać teren, a później wsiadam na traktor i jadę. Tak po prostu - opowiada Szalbot.
Mimo że robota ciężka, wiślańscy drwale nie zamieniliby jej na żadną inną. Ma swoje zalety. O tej porze roku przychodzą do pracy na ósmą, kończą między 13 a 14. Latem, jak są upały, to z wycinką startują już o piątej, by zdążyć przed największym gorącem. Robią do 11. Potem przerwa i znowu piły idą w ruch.
- Uczyłem się na tokarza, bo ojciec chciał. Ten zawód od początku mi się nie podobał, ale tata pracował w ustrońskiej Kuźni, więc ojcu się człowiek nie mógł sprzeciwić. Potem robiłem dziesięć lat na kopalni. Trochę w budowlance. W końcu trafiem do wycinki i tu czuję się spełniony. Urobię się, ale widzę efekty. A jak mamy przerwę i upiecze się kiełbasę na ogniu, to takiego śniadania w lesie nie zamieniłbym na żadne inne - zwierza się Bujok.
- Co jeszcze jest takiego fajnego w tej pracy? - pytam wiślańskich drwali, którzy zrobili sobie krótką przerwę.
* CZYTAJ KONIECZNIE:
MISS POLONIA 2011: MARCELINA ZAWADZKA [ZOBACZ ZDJĘCIA]
QUEEN OF THE WORLD NATALIA WESOŁOWSKA [SESJA SPECJALNA]
NAJLEPSZE PREZENTY POD CHOINKĘ - PORADNIK DZ [ZDJĘCIA I CENY] - ZOBACZ KONIECZNIE
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
SPORTOWY TYDZIEŃ W NM: Najdrożsi piłkarze śląskich klubów [RANKING] | Najlepsza strona WWW klubu z 4. ligi | NASI ZAGRANICĄ. Historyczne transfery w piłce
Chwila milczenia, a potem jeden przez drugiego rzuca:
- Świeże powietrze!
- Zawsze coś się dzieje.
- Szef nie stoi nad nami.
- Mamy ładne widoki.
- Wolność!
S.O.S. dla lasu
Świerkowe lasy Beskidu Śląskiego i Żywieckiego zaczęły wymierać, bo w XIX wieku sadzono w nich szybko rosnące świerki, sprowadzane z Europy Zachodniej (wcześniej rosły tylko jodły i buki). Sztucznie posadzone świerki nie radziły sobie. Osłabione przez zanieczyszczenia z rejonu Karwiny i Górnego Śląska, atakowane przez korniki, zaczęły wymierać.
Najgorzej było w 2006 roku, kiedy drzewa umierały na potęgę. W czterech niewielkich nadleśnictwach (Ustroń, Wisła, Ujsoły i Węgierska Górka) wycięto 4 mln metrów sześc. lasów. To bardzo dużo, bo w całym kraju rocznie wycina się 28 mln m sześc. Leśnicy zaczęli wyścig z czasem, by nie dopuścić do sytuacji takiej jak w Niemczech, gdzie lasy świerkowe znikły. W latach 2006-2009 na obronę beskidzkich lasów poszło około 120 mln zł, a na sadzenie nowych drzew, głównie jodeł i buków, jakieś 60 mln zł.
Trwająca kilka lat walka ze szkodnikiem zakończyła się sukcesem, ale przez najbliższe lata trzeba będzie intensywnie sadzić drzewa, by odtworzyć drzewostan.
* CZYTAJ KONIECZNIE:
MISS POLONIA 2011: MARCELINA ZAWADZKA [ZOBACZ ZDJĘCIA]
QUEEN OF THE WORLD NATALIA WESOŁOWSKA [SESJA SPECJALNA]
NAJLEPSZE PREZENTY POD CHOINKĘ - PORADNIK DZ [ZDJĘCIA I CENY] - ZOBACZ KONIECZNIE
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
SPORTOWY TYDZIEŃ W NM: Najdrożsi piłkarze śląskich klubów [RANKING] | Najlepsza strona WWW klubu z 4. ligi | NASI ZAGRANICĄ. Historyczne transfery w piłce
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?