Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiślańscy drwale nie zamieniliby pracy na żadną inną

Jacek Drost
Piotr Pilch robi przy wycince drzew już 15 lat. Piłą spalinową włada jak mało kto
Piotr Pilch robi przy wycince drzew już 15 lat. Piłą spalinową włada jak mało kto Jacek Drost
Świerk, który stoi na jednym ze stoków w Wiśle Dziechcince, ma jakieś 80 lat. Wysoki na 30 metrów, gruby dobrze na ponad metr. Robi wrażenie. Ale od kiedy wypatrzył go Roman Bujok, wiślański drwal, jego minuty są policzone - pisze Jacek Drost

Skąd pan wiedział, że tego trzeba ściąć? - rzucam do Romana Bujoka, wdrapując się za nim po stromym zboczu, bo dla laika wszystkie drzewa w lesie są takie same. Krępy mężczyzna o wyrobionych ramionach przystaje, opiera piłę spalinową na udzie i mówi: - Tu oto tam... - pokazuje palcem. - Czubek jest żółty. Jak pan klupnie siekierą, to osypują się igliwia. Na dole, przy korzeniu, widać drobne trocinki. To znak, że w koronie kornik siedzi.

Kornik drukarz to taki walcowaty, owłosiony, rdzawo lśniący owad, mający ledwie 4 do 5 milimetrów długości. Mimo swej nikłej postury dał się mocno we znaki lasom świerkowym w Beskidach. Z powodu owego kornika drzewa zaczęły wymierać na potęgę. Na odsiecz beskidzkim lasom skierowano takich ludzi jak Bujok. Bo metoda na pokonanie kornika jest jedna - drzewo trzeba wyciąć, a na jego miejsce posadzić nowe, najlepiej sosnę lub buka.

- Już 10. rok, jak jestem drwalem. Robota ciężka i niebezpieczna, zarobki spadły, młodzi się do niej nie garną - chcą szybko i dużo zarobić - mówi Bujok, obchodząc powoli świerka (tego z kornikami w koronie). Raz po raz rozgląda się wokoło, bo chce wybrać jak najlepsze miejsce, w które powinno drzewo spaść po ścięciu. - Poleci w tamtą stronę - wskazuje ruchem głowy i tłumaczy, że jak się dobrze drzewo podetnie, to poleci dokładnie tam, gdzie sobie człowiek zażyczy (chyba że w pobliżu jest inne drzewo, ale na to też są sposoby). - Jakby 30 metrów stąd wbił do ziemi palik, to można tak precyzyjnie zwalić drzewo, że upadając wbije ten palik do ziemi - wyjaśnia pan Romek, odpalając stosunkowo niewielką (waży jakieś 5,5 kg), ale piekielnie mocną piłę spalinową. Po lesie niesie się ryk pilarki, w powietrzu czuć spaliny.

- O, tu na dole trzeba zrobić taki podcin - kierunek obalania drzewa, a potem podciąć z drugiej strony i wbić klinki - ledwie słyszę pana Romka, bo piła wyje jak wściekła. Nim zrobiłem dwa kroki w tył, wierzchołek świerka (tego z kornikami w koronie) zakołysał się, po czym drzewo majestatycznie runęło na ziemię. Spadło dokładnie tam, gdzie pan Romek zaplanował. Wszystko trwało jakąś minutę.

* CZYTAJ KONIECZNIE:

MISS POLONIA 2011: MARCELINA ZAWADZKA [ZOBACZ ZDJĘCIA]
QUEEN OF THE WORLD NATALIA WESOŁOWSKA [SESJA SPECJALNA]
NAJLEPSZE PREZENTY POD CHOINKĘ - PORADNIK DZ [ZDJĘCIA I CENY] - ZOBACZ KONIECZNIE
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


SPORTOWY TYDZIEŃ W NM: Najdrożsi piłkarze śląskich klubów [RANKING] | Najlepsza strona WWW klubu z 4. ligi | NASI ZAGRANICĄ. Historyczne transfery w piłce
- Ile pan już tak... drzew w swoim życiu? - podpytuję.

- Dużo - uśmiecha się od ucha do ucha. - Na dzień ścinam z 15, ale były czasy, że i więcej, choć potem spać nie można w nocy, bo ręce i stawy bolą. Od piły i tych drgań przy cięciu - mówi Bujok.

- A nie boli pana to, że drzewo rośnie 80 czy sto lat, a pan je tak w minutę powala? - podpytuję.

- Jak takie drzewo ma sto lat, to się cieszę, bo jest duże, ma dużo kubików, a nam od kubika płacą - rozwiewa moje dylematy pan Romek, którego czeka teraz obcinanie gałęzi, by do akcji mógł wkroczyć jego kolega, Piotr Pilch.

- U nas większość pracuje w lesie. Ojciec pracował, bracia pracowali, ja od małego chodziłem do szkółki leśnej na nasadzenia. Od 15 lat robię przy wycince - opowiada Pilch, pochylając się nad powalonym świerkiem, którego lada moment potnie na mniejsze kawałki, by łatwiej było go wywieźć z lasu. Też przyznaje, że robota jest ciężka, zwłaszcza tutaj, na górskich terenach, a zimą to już potrafi dopiec do żywego. - Trzeba to lubić - rzuca, a w międzyczasie kilkoma precyzyjnymi ruchami przycina leżącą kłodę.

Bujok i Pilch pracują w brygadzie Zakładu Usług Leśnych "Wisła" Iwony Raszki i Jana Pilcha. Raszka kiedyś pracowała w Nadleśnictwie Wisła, była podleśniczym, ale jak zmienił się ustrój, to nadleśnictwo zaproponowało, by część pracowników otworzyła własne firmy i od tego czasu nadleśnictwo zleca im różne prace w lesie, m.in. wycinkę. Takich brygad Raszka i Pilch mają kilka, pracują w trzech leśnictwach. Na brak roboty nie narzekają, zwłaszcza od kiedy Lasy Państwowe zaczęły na dobre toczyć wojnę z kornikiem - wycinać chore świerki i na ich miejsce sadzić nowe drzewa.

- Najgorsze są te telefony od pracowników, że coś się dzieje. Każdy taki telefon to rok odjęty z życia - mówi Raszka. I dodaje, że przy tej robocie nie ma żartów, ścinanie każdego drzewa jest niebezpieczne, trzeba mieć oczy wokół głowy. - Mieliśmy w tym roku wypadek śmiertelny. Doświadczony pracownik ściął drzewo, a potem jak okrzesywał je z gałęzi, to tak jakoś podciął gałąź, że nie zdążył odskoczyć i go przygniotło. W 2004 roku był w Polsce huragan. Wtedy mieliśmy apogeum niebezpieczeństwa. Drze-wa połamane, pokrzyżowane, ponapinane jedno na drugim. Uprzątnąć to wszystko to była robota! Każdy dzień był niewiadomą. Cud, że nikomu nic się nie stało - mówi Raszka, przyglądając się Pilchowi, mocującemu jeden koniec liny do pociętych pni, a drugi do ciągnika siodłowego.


SPORTOWY TYDZIEŃ W NM: Najdrożsi piłkarze śląskich klubów [RANKING] | Najlepsza strona WWW klubu z 4. ligi | NASI ZAGRANICĄ. Historyczne transfery w piłce
Ważącym bagatela pięć ton ciągnikiem "brusi" po wiślańskich stokach Piotr Szalbot. Przyznaje, że czasami czuje się jak kamikadze.

- Żeby jeździć po takich wąskich, leśnych, stromych drogach, to trzeba mieć nerwy ze stali, doświadczenie i nie bać się - rzuca z kabiny kierowcy. W lesie robi już piąty rok, najpierw przy wycince, od jakiegoś czasu przy zwózce . - Koledzy starają się tak powalić drzewa, żebym miał jak najlepszy dojazd. Jak się nie da podjechać traktorem, to konie pomagają ściągnąć kłodę niżej. A później to już ciągnikiem. Są takie miejsca, że zimą nawet łańcuchy nie pomagają. Wtedy najpierw całą drogę przechodzę pieszo, żeby zbadać teren, a później wsiadam na traktor i jadę. Tak po prostu - opowiada Szalbot.

Mimo że robota ciężka, wiślańscy drwale nie zamieniliby jej na żadną inną. Ma swoje zalety. O tej porze roku przychodzą do pracy na ósmą, kończą między 13 a 14. Latem, jak są upały, to z wycinką startują już o piątej, by zdążyć przed największym gorącem. Robią do 11. Potem przerwa i znowu piły idą w ruch.

- Uczyłem się na tokarza, bo ojciec chciał. Ten zawód od początku mi się nie podobał, ale tata pracował w ustrońskiej Kuźni, więc ojcu się człowiek nie mógł sprzeciwić. Potem robiłem dziesięć lat na kopalni. Trochę w budowlance. W końcu trafiem do wycinki i tu czuję się spełniony. Urobię się, ale widzę efekty. A jak mamy przerwę i upiecze się kiełbasę na ogniu, to takiego śniadania w lesie nie zamieniłbym na żadne inne - zwierza się Bujok.

- Co jeszcze jest takiego fajnego w tej pracy? - pytam wiślańskich drwali, którzy zrobili sobie krótką przerwę.

* CZYTAJ KONIECZNIE:

MISS POLONIA 2011: MARCELINA ZAWADZKA [ZOBACZ ZDJĘCIA]
QUEEN OF THE WORLD NATALIA WESOŁOWSKA [SESJA SPECJALNA]
NAJLEPSZE PREZENTY POD CHOINKĘ - PORADNIK DZ [ZDJĘCIA I CENY] - ZOBACZ KONIECZNIE
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


SPORTOWY TYDZIEŃ W NM: Najdrożsi piłkarze śląskich klubów [RANKING] | Najlepsza strona WWW klubu z 4. ligi | NASI ZAGRANICĄ. Historyczne transfery w piłce
Chwila milczenia, a potem jeden przez drugiego rzuca:
- Świeże powietrze!
- Zawsze coś się dzieje.
- Szef nie stoi nad nami.
- Mamy ładne widoki.
- Wolność!

S.O.S. dla lasu

Świerkowe lasy Beskidu Śląskiego i Żywieckiego zaczęły wymierać, bo w XIX wieku sadzono w nich szybko rosnące świerki, sprowadzane z Europy Zachodniej (wcześniej rosły tylko jodły i buki). Sztucznie posadzone świerki nie radziły sobie. Osłabione przez zanieczyszczenia z rejonu Karwiny i Górnego Śląska, atakowane przez korniki, zaczęły wymierać.

Najgorzej było w 2006 roku, kiedy drzewa umierały na potęgę. W czterech niewielkich nadleśnictwach (Ustroń, Wisła, Ujsoły i Węgierska Górka) wycięto 4 mln metrów sześc. lasów. To bardzo dużo, bo w całym kraju rocznie wycina się 28 mln m sześc. Leśnicy zaczęli wyścig z czasem, by nie dopuścić do sytuacji takiej jak w Niemczech, gdzie lasy świerkowe znikły. W latach 2006-2009 na obronę beskidzkich lasów poszło około 120 mln zł, a na sadzenie nowych drzew, głównie jodeł i buków, jakieś 60 mln zł.

Trwająca kilka lat walka ze szkodnikiem zakończyła się sukcesem, ale przez najbliższe lata trzeba będzie intensywnie sadzić drzewa, by odtworzyć drzewostan.

* CZYTAJ KONIECZNIE:

MISS POLONIA 2011: MARCELINA ZAWADZKA [ZOBACZ ZDJĘCIA]
QUEEN OF THE WORLD NATALIA WESOŁOWSKA [SESJA SPECJALNA]
NAJLEPSZE PREZENTY POD CHOINKĘ - PORADNIK DZ [ZDJĘCIA I CENY] - ZOBACZ KONIECZNIE
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


SPORTOWY TYDZIEŃ W NM: Najdrożsi piłkarze śląskich klubów [RANKING] | Najlepsza strona WWW klubu z 4. ligi | NASI ZAGRANICĄ. Historyczne transfery w piłce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wiślańscy drwale nie zamieniliby pracy na żadną inną - Dziennik Zachodni