Górnicy ze Śląska przeciwko paktowi klimatycznemu

Działacze Solidarności wyjechali we wtorek rano spod siedziby związku w Katowicach. Trasę ponad 1400 kilometrów do Brukseli mają pokonać na raty. Nocleg zaplanowano w Aachen w niemieckim Zagłębiu Ruhry.

Pikieta, której wsparcie zapowiedzieli również członkowie niemieckich związków zawodowych rozpocznie się o godz. 13 przed siedzibą Komisji Europejskiej w Brukseli. Na tę okazję przygotowano kilkadziesiąt flag z logo związku i transparentów. Będą na nich hasła: "Pakt klimatyczny = kryzys gospodarczy", a "Wasze (unijne - przyp. red) dyrektywy, to utrata naszych miejsc pracy". Część z haseł będzie wypisana również po angielsku.

Pikietujący wzięli do Brukseli gwizdki, ale nie zabrali ze sobą petard, bo belgijskie prawo zakazuje ich używania w czasie demonstracji. Zabraknie również husarskich skrzydeł, które śląsko-dąbrowska Solidarność zaprezentowała w czasie sierpniowej manifestacji w Warszawie. - Są zbyt duże i ciężkie - wyjaśnia Dominik Kolorz, szef górniczej Solidarności, który poprowadzi pikietę.

W czasie dzisiejszej manifestacji Polacy spotkają się z unijnymi komisarzami ds. środowiska oraz przemysłu. Będą ich przekonywać, że wprowadzenie zapisów paktu klimatycznego (ograniczającego m.in. liczbę emitowanych do atmosfery gazów cieplarnianych) zaszkodzi polskiej gospodarce, spowoduje wzrost cen energii, obniży konkurencyjność i zwiększy bezrobocie.

Wczoraj okazało się, że w sukurs przyjdzie im rząd niemiecki. Angela Merkel ostrzegła niedawno, że choć chce walczyć ze zmianami klimatu, to nie może zgodzić się na niszczenie niemieckich miejsc pracy.

Dlatego nasi zachodni sąsiedzi chcą się starać o zdjęcie z niemieckiego przemysłu obowiązku płacenie za emisję dwutlenku węgla.