Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

H jak Hanka, czyli d jak dość

Ola Szatan
Od lat godzę pracę w telewizji, teatrze, dubbingu i filmie - mówi aktorka
Od lat godzę pracę w telewizji, teatrze, dubbingu i filmie - mówi aktorka Marcin Dlawichowski/forum
Choć w tym roku stuknęła jej magiczna "czterdziestka" i zrezygnowała z roli Hanki Mostowiak, to nie narzeka na brak pracy. Wszechstronna aktorka, uznawana za ikonę mody. Z Małgorzatą Kożuchowską rozmawia Ola Szatan

Jak pani się czuła, będąc bohaterką masowej wyobraźni, gdy pół Polski emocjonowało się tym, że odtwarzana przez panią rola Hanki Mostowiak w dramatyczny sposób rozstaje się z życiem? Gdy stało się to tematem gorących dyskusji między ludźmi w sklepie, pracy, szkole... Nie mówiąc już o internecie.
W postać Hanki Mostowiak wcielałam się przez 11 lat. Od początku istnienia serial "M jak miłość" cieszył się ogromną popularnością i przyzwyczaiłam się, że jego bohaterowie budzą wśród widzów duże emocje. Dlatego spodziewałam się, że śmierć granej przeze mnie postaci nie przejdzie bez echa. Natomiast rzeczywiście nie przypuszczałam, że wywoła tak duże poruszenie, a nawet będzie inspirować ludzi do różnego rodzaju twórczości (śmiech). To bardzo miłe.

Słyszała pani słynne dowcipy o kartonach?
Tak (śmiech). Słyszałam m.in. dowcip "Jaki jest ulubiony program Hanki? Cartoon Network" czy "Puk, puk. Kto tam? Zgadnij! Hanka? Pudło!". Skąd taka twórczość? Myślę, że wynika to trochę z tego, że żyjemy w świecie, w którym łatwo jest wyrażać opinie, dużo jest narzędzi, za pomocą których możemy się wypowiadać. Zabierać głos w tematach, które nas interesują.

Serial "M jak miłość" był przełomowym momentem w pani karierze?
Z pewnością bardzo ważnym. Kiedy dostałam propozycję zagrania Hanki byłam już aktorką kojarzoną z rolami w filmie "Kiler" czy "Kilerów 2-óch". Podejmując decyzję związania się z serialem "M jak miłość" nie miałam pojęcia i nikt go nie miał, jak długo produkcja utrzyma się na antenie. Wspaniale jest odnieść sukces, ale sukcesu na taką skalę nikt nie planował. Nie wiem też, czy zdecydowałabym się wcielić w rolę Hanki Mostowiak wiedząc, że przygoda ta potrwa 11 lat. W naturze aktora leży zmienność, bo tylko ona rozwija. Trzeba stawiać sobie kolejne wyzwania, pracować z różnymi reżyserami. Dzięki temu zawód nie staje się rutyną. Dążę do tego, by nie zostać zaszufladkowaną. Cały czas gram w teatrze, który jest miejscem dającym mi poczucie zawodowej wartości. Od wielu lat godzę pracę w telewizji, teatrze, dubbingu i filmie. Nie jest to łatwe.

Wykazała się pani kunsztem też w samym przejściu z jednego serialu w drugi. Zarówno dzieje Mostowiaków jak i rodziny Boskich z serialu "Rodzinka.pl", skierowane są do podobnej grupy odbiorców, w obu produkcjach gra pani matkę, a jednak są to dwa różne modele. I oglądalność "Rodzinki.pl" wskazuje na to, że Polacy pokochali panią jako Natalię Boską.
Bardzo lubię te postać. Już za trzy miesiące rozpoczynamy zdjęcia do kolejnej transzy. Jesienią odcinki pojawią się na antenie TVP2.

Ma pani możliwość kierowania postacią, którą gra?
Bez interpretacji, osobistego rysu, nie ma mowy o kreacji aktorskiej. Niemniej, praca na planie jest pracą zespołową. Lubię być zaskakiwana przez scenarzystów. Czytając scenariusze nowych odcinków jestem ciekawa co będzie dalej, jak moja postać wyjdzie z opresji. Czasami zdarza mi się ingerować, ale przy okazji serialu "Rodzinka.pl", który jest formatem kanadyjskim, dostajemy gotowe scenariusze. Są adaptowane do naszych warunków. Nie zawsze jednak można tę rzeczywistość nagiąć tak jakby się chciało, bo straciłoby się rytm serialu.

Jeden z kolegów, kazał mi przekazać, aby Natalia Boska "utemperowała" swojego najstarszego syna, który jest abnegatem wszystkiego, ponieważ wzoruje się na nim jego najstarszy syn. A takich przykładów jest więcej...
Często słyszę: "Pani Małgosiu, siadamy całą rodziną przed telewizorem, oglądamy "Rodzinkę.pl" i dzieci czasami pokazując na telewizor mówią: mamo, to ty". Na tym polega siła "Rodzinki"! To trochę tak jakbyśmy słyszeli siebie, widzieli odbicie zachowań, czy sytuacji z naszego życia i domu. Chciałabym, by serial był pretekstem do rozmów o problemach i kontrowersjach na łonie rodziny. Czasami pokazujemy pewne sytuacje w sposób prowokacyjny właśnie po to, by wywołać dyskusję. By pokazać rodzicom, że niektóre zachowania ich dzieci nie są czymś odrealnionym, że podobne sytuacje czy tak zwane "trudne" pytania padają niemal w każdej rodzinie. I można te problemy rozwiązywać. Natalia i Ludwik nie są małżeństwem idealnym, znającym odpowiedzi na wszystkie pytania. Ale ta ich "niedoskonałość", czasem nieporadność, czyni ich prawdziwymi.

Na ile bliski jest pani model rodziny, którą reprezentują Ludwik i Natalia Boscy?
Kiedy ja byłam dzieckiem, rodzina wyglądała inaczej. Żyliśmy w świecie "analogowym". Nie było powszechnego dostępu do internetu, komputerów, telefonów komórkowych. To sprawiało, że o wiele później niż obecne dzieciaki dowiadywaliśmy się o wielu sprawach. Wracając do Boskich, wydaje mi się, że ja nie pozwoliłabym swoim dzieciom na aż taką swobodę. Serial nie jest wiernym odbiciem rzeczywistości. To serial komediowy, traktujący świat z przymrużeniem oka, celowo pokazujący bohaterów w krzywym zwierciadle. I tak chłopcy, mimo że ich temperament jest zbliżony do granych przez nich postaci, w rzeczywistości są niezwykle wrażliwymi i dobrze wychowanymi młodymi ludźmi. Nie mają w sobie tej bezczelności swoich bohaterów.

Jest pani nie tylko utalentowaną aktorką, ale też ikoną mody, co potwierdzają rankingi w kolorowych pismach, ale też opinie widzów.
Miałam to szczęście, że moja mama ma świetny gust i w czasach, kiedy w sklepach trudno było dostać cokolwiek ładnego - szyła mnie i moim siostrom ubrania. Potrafiła wyczarować cudowne rzeczy! Chyba w sposób naturalny przejęłam od niej to wyczucie stylu. Ubieram się tak, by nie czuć się "przebrana". Zawsze sama pracowałam nad swoimi stylizacjami. Nie korzystam z usług stylistów, bo wydaje mi się, że coś co zostanie mi z góry narzucone już nie będzie zgodne z moim charakterem. Przy okazji uroczystych gal chętnie korzystam z talentu Gosi Baczyńskiej, Dawida Wolińskiego czy Maćka Zienia. Znamy się od lat, bo w tym samym czasie zaczynaliśmy kariery, każdy w swojej branży. Czasami przychodzę i mówię: "Gośka, potrzebuję sukienkę na Telekamery, tylko chciałabym..." i ona mówi "nie kończ, ja chyba wiem..." Wyczuwamy swoje potrzeby.

Udało się też pani znaleźć złoty środek pomiędzy rozwijaniem kariery a życiem prywatnym. A to trudne zadanie, zwłaszcza gdy jest ciągłe zainteresowanie mediów, fotografów...
Nie było to łatwe, o czym najlepiej świadczy fakt, że tak późno wyszłam za mąż (śmiech). Kiedy człowiek jest bardzo młody, ma niespożytą energię, wydaje mu się, że jest w stanie zawojować cały świat i nic mu więcej nie potrzeba. A potem zaczynasz się obawiać, by w ferworze obowiązków, wiecznych zajęć i nieobecności w domu nie umknęło ci coś ważnego. Najbliższa osoba, która niezależnie od stanu ducha, zmęczenia czy humoru - zaakceptuje, przytuli i pomoże, jest bezcenna. Zawsze pilnowałam tego, by oddzielić swoją prywatność od zawodu. Nigdy nie robiłam sesji zdjęciowych w swoim domu. Uważam, że musi być na świecie miejsce, które jest tylko dla nas, gdzie się odpoczywa i ma poczucie absolutnego bezpieczeństwa. Mój zawód przede wszystkim polega na dawaniu: to nieustanne dawanie siebie, swoich emocji, energii, temperamentu. Dlatego musi być czas i miejsce, gdzie możesz naładować akumulatory.

A skąd pani czerpie tę energię?
Siłę na pewno wyniosłam z rodzinnego domu, dali mi ją moi rodzice. Siłę daje mi także wiara. Wiem, że człowiek nie jest na Ziemi sam, mimo że czasem może czuć się tutaj bardzo samotny, że jest ktoś kto czuwa nad moim losem i przestrzega przed podejmowaniem niedobrych decyzji.

Przed nami święta Bożego Narodzenia, które dla wielu kojarzą się z gonitwą pomiędzy sklepami i zatraceniem równowagi między ich konsumpcyjnym charakterem, a tym co najważniejsze. Pani celebruje święta z rodziną tak jak wyniosła z domu?

Okolice świąt są wspaniałym czasem wykorzystywanym przez fundacje na wszelkiego rodzaju akcje charytatywne, w których biorę co roku czynny udział. Sama jestem ambasadorem fundacji "Mam Marzenie". A same święta są dla mnie czasem, który spędzam w domu w rodziną. Ja też w pewnym momencie poddaję się gorączce przygotowań - lubię to, ale nie daję się zwariować. Wiem, że nawet jeśli z czymś nie zdążę, czegoś zabraknie, to nikt nie będzie miał o to pretensji. Najważniejsze, by być ze sobą, mieć dla siebie czas, żeby to co w życiu istotne, na nowo się w nas odrodziło.

Mijający 2011 rok był wyjątkowy dla pani?
To był ważny rok. Mam nadzieję, że kolejny będzie również ciekawy. Przede mną decyzję co do projektów, w które się zaangażuję. Pojawia się mnóstwo propozycji i mam nadzieję, że przyniosą mi dużo satysfakcji w pracy, spotkają się z uznaniem publiczności, że będę miała szansę dalej zaskakiwać, wzruszać. Rozmawiała: Ola Szatan


Małgorzata Kożuchowska została nominowana w 15. edycji plebiscytu Telekamery do nagrody dla najlepszej aktorki za rolę w serialu "Rodzinka.pl". Głosować można do 4 stycznia 2012 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!