- Rodzice, jeśli chcecie coś zmienić, przyłączcie się do nas wraz z dziećmi! - apeluje Karolina Elbanowska, matka i jedna z założycielek strony ratujmaluchy.pl. - To niesamowite jak wielu rodziców wysyła do nas głosy poparcia, zwłaszcza w ostatnich dniach przybywa nam coraz więcej zwolenników - dodaje.
- W naszym mieście
żadna ze szkół nie została dostosowana do zapowiadanej reformy
. Gminy ciągle czekają na konkretne decyzje, czyli kto i za ile się podejmie przyjąć sześciolatki. Na razie nie ma wieści ze stolicy, które dotyczyłyby finansowania tego pomysłu - mówi Katarzyna Syryjczyk-Słomska, nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 3 w Mikołowie, i jednocześnie radna.
Zgodnie z założeniami reformy w każdej sali lekcyjnej dla maluchów powinny być miejsca do nauki oraz do zabawy (z dywanem i zabawkami). Szkoła, w której pracuje Katarzyna Syryjczyk-Słomska jest przepełniona. Lekcje odbywają się od godz. 7 do 16. O luksusach nie może więc na razie być mowy.
- Nikt z nas sobie nie wyobraża maluchów w takim ścisku. Nie można ich tak uczyć. To wszystko jest irracjonalne - dodaje radna.
Wysyłanie sześciolatków do szkół nie jest niczym nowym w wielu krajach europejskich, gdzie wiek inicjacji szkolnej został obniżony przed laty.
Polska reforma przewiduje trzyletni (2009-2011) okres przejściowy, kiedy szkoły będą dostosowywane do reformy. Przez dwa lata decyzja o wysłaniu sześciolatka do pierwszej klasy miałaby należeć do rodziców. Sami ustalaliby, czy ich pociechy będą się uczyć z siedmiolatkami, czy nie. Potem jednak nauka dla sześciolatków byłaby obowiązkowa. Rodzice uważają, że to zbędne skracanie maluchom dzieciństwa.
Na Śląsku problem dotyczy 40 tys. dzieci, w kraju 350 tysięcy. W czym tkwi problem? Rodzicom chodzi o trzyletni okres przejściowy, w trakcie którego szkoły będą dostosowywane do reformy. W tym czasie decyzja o wysłaniu sześciolatka do pierwszej klasy będzie należała do rodziców, co oznacza, że ich pociechy będą się uczyć także z siedmiolatkami. Zdaniem pedagogów, rok różnicy to sporo, jeśli chodzi o przyswajanie wiedzy. Kolejny problem to dostosowanie szkoły i klas do potrzeb sześciolatków. Rodzice uważają, że zabraknie funduszy na odpowiednie wyposażenie klas.
Przeciwko reformie są także babcie i dziadkowie sześciolatków. - Nie można dzieciom skracać dzieciństwa. Chcemy, żeby nasz wnuczek uczył się w przedszkolu, do którego się przyzwyczaił i bardzo je polubił - mówi Barbara Topała z Pszczyny, która podpisała się pod apelem rodziców na portalu ratujmaluchy.pl. - Po co więc zakładać mu na plecy przeładowany tornister? - pyta.
Takich opinii przybywa. Stąd coraz nowsze formy protestu. Rodzice i dziadkowie liczą, że przełomem będzie jutrzejsza pikieta w Warszawie.
- Minister Hall podczas debaty sejmowej powiedziała: "
Rodzice czasem wiedzą lepiej, jak edukacja dla ich dzieci powinna być zorganizowana
. Warto ich słuchać i traktować poważnie, dokonując tych zmian". Ponieważ do tej pory jako rodzice nie czujemy się wysłuchani i traktowani poważnie, zdecydowaliśmy pójść sami do pani minister - czytamy w komunikacie portalu Forum Rodziców.
- Liczymy, że przyłączą się do nas rodzice z całej Polski. Spod Ministerstwa Edukacji Narodowej przemaszerujemy pod Kancelarię Premiera - mówi Maja Majewska-Kokoszka z Gdańska, współzałożycielka strony forumrodzicow.pl, będąca także matką.
Znakiem rozpoznawczym pikietujących będą pluszowe misie rozdawane na ulicach stolicy. - Nasze dzieci nie są zabawkami, to właśnie będą symbolizowały misie - dodaje Majewska-Kokoszka.
Rodzice liczą też na posłów. Zainicjowali akcję, która polega na wysyłaniu listów do parlamentarzystów z prośbą o pochylenie się nad problemem i zawetowaniem ewentualnych zakusów resortu edukacji.
Karolina Elbanowska z Legionowa, która przewodzi rodzicom w całej Polsce, twierdzi, że nie pozwolą oni, by ich dzieci brały udział w nieprzemyślanym eksperymencie. - Nie wierzymy, że szkoły będą gotowe na przyjęcie tak małych dzieci? Na to, by nasze dzieci uczestniczyły w prowizorce, nie możemy się zgodzić - mówi Elbanowska.
Starania rodziców popiera Instytut Globalizacji. - Dzieci posyłane wcześniej do szkoły nie mają wcale lepszych wyników w nauce. Zwiększenie grona najmłodszych uczniów jeszcze pogorszy sytuację, dlatego wzywamy prezydenta RP do zawetowania ustawy odbierającej dzieci rodzicom. Petycja została wysłana - mówi dr Tomasz Teluk, dyrektor Instytutu Globalizacji, niezależnego ośrodka analitycznego, który prowadzi badania m.in. z zakresu edukacji, ochrony zdrowia i środowiska.
- Reforma nie jest przygotowana.
150 mln zł, które proponuje rząd na dostosowanie szkół, to kropla w morzu potrzeb
. Na dzisiaj jestem przeciwna nadanemu jej kształtowi - mówi Bożena Kotkowska, posłanka SdPl z Bielska-Białej, członkini komisji edukacji.
3 lata z reformą
Wrzesień 2009
Wchodzi reforma, gotowe są nowe podstawy programowe przystosowane dla sześciolatków, ale decyzję o wysłaniu dziecka jeszcze pozostawia się rodzicom. Do pierwszej klasy pójdą więc jednocześnie sześciolatki i siedmiolatki.
Wrzesień 2010
Decyzja wciąż należy do rodziców.
Wrzesień 2011
Koniec możliwości wyboru: dziecko obligatoryjnie pójdzie do szkoły (decyzję może zmienić ewentualnie poradnia psychologiczno-pedagogiczna).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?