Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na powierzchni, na dnie

Rafał Musioł
Upadek Górnika jest bolesny, o czym świadczy mina Jerzego Brzęczka. Na zdjęciu kapitan zabrzan walczy z Walerijem Sokolenką
Upadek Górnika jest bolesny, o czym świadczy mina Jerzego Brzęczka. Na zdjęciu kapitan zabrzan walczy z Walerijem Sokolenką fot. arkadiusz gola
Trzy punkty w takim meczu są jak tlen dla tonącego - przyznawali piłkarze Polonii Bytom i Górnika Zabrze przed piątkowym derbowym starciem obu drużyn.

Sytuacja w tabeli nie pozostawiała złudzeń - przegrany jeszcze wyraźniej miał ugrzęznąć na ligowym dnie, zwycięzca natomiast zbliżał się do bezpiecznej strefy na wyciągnięcie ręki. I z tej szalupy ratunkowej w pełni zasłużenie skorzystali gospodarze wygrywając 2:0 (1:0). Nawiasem mówiąc świetne tło dla marynistycznych porównań stanowi w Bytomiu dość niezwykły i niepraktyczny, a przypominający żagiel dach, rozpięty nad centralnymi sektorami jednej z trybun.

Już po pierwszej połowie bliżej sukcesu byli bytomianie. Górnik, po raz drugi w lidze występujący pod wodzą Henryka Kasperczaka, w ramach otwarcia meczu, zaprezentował całą gamę swoich firmowych ostatnio błędów. Nic więc dziwnego, że już po niecałym kwadransie przegrywał 0:1, gdy obrońcy nie zwrócili uwagi na mijającą ich piłkę i Jakub Zabłocki położył sobie Michala Vaclavika, po czym spokojnie posłał ją do siatki.

To wydarzenie wprowadziło dodatkową nerwowość w szeregach zabrzan, a obrazkiem najlepiej oddającym stan ich emocji było koszmarne nieporozumienie pomiędzy rutyniarzami, czyli Jerzym Brzęczkiem i Tomaszem Hajtą, niewykorzystane jednak przez polonistów. Następny w kolejce do podwyższenia wyniku stanął Zabłocki, ale tym razem bramkarz gości odbił jego strzał na róg. Jeśli Michal Pesković pozazdrościł swojemu koledze tego pokazu umiejętności, to na wyrównanie tego bilansu musiał czekać aż do 45 minuty, gdy Hajto potężnie uderzył z rzutu wolnego, co było jedyną w tej odsłonie sytuacją, po której piłka zmierzała w kierunku bytomskiej bramki.

- Żal było nie spróbować - komentował obrońca Górnika, który w poprzednim meczu obu drużyn pokonał golkipera Polonii strzałem z 60 metrów.

To wydarzenie było jednak nieprzypadkowe, bo w ostatnich fragmentach pierwszej połowy goście odzyskali nieco równowagę i podjęli walkę na całym boisku, nie bacząc już na związane z tym ryzyko. Ta zmiana taktyki otworzyła dodatkową szansę dla ekipy Marka Motyki - po pięciu minutach drugiej połowy powinno być 2:0. Powinno, ale nie było, bo Zabłocki z Grzegorzem Podstawkiem spanikowali pędząc we dwóch na Michała Pazdana, a chwilę później sam już Zabłocki raz jeszcze potwierdził, że w jego żyłach bynajmniej nie płynie zimna krew.

Trener Górnika zna pewnie powiedzenie, że niewykorzystane sytuacje powinny się zemścić, bo wyrazistymi gestami zachęcał swoich piłkarzy do kolejnych ataków, których efektem był drugi celny strzał na bramkę Peskovicia, ponownie autorstwa Tomasza Hajty. Stoper gości pierwszy chyba dostrzegł kryzys dopadający rywali, bo przejął rolę koła napędzającego ataki zabrzan, po raz kolejny spychając w cień Marko Bajicia (znów żółta kartka i nic więcej) oraz niewyraźnego Brzęczka.

- Nie mieliśmy wyjścia, trzeba było atakować i trochę się odsłonić - stwierdził Piotr Madejski, grający ze świeżo zaleczoną kontuzją.

Najważniejszym pytaniem, które zawisło nad murawą, było więc to, czy przemieszczenie największych sił na własne przedpole, nie okaże się dla polonistów pomysłem samobójczym. Motyka wiedział jednak, co robi, bo zabrzanie od początku rundy mają kłopoty kondycyjne i nie potrafią narzucić przeciwnikom swojego stylu gry w końcowych fragmentach spotkań. I po obowiązkowych trenerskich szachach ze zmianami w tle, to gospodarze rzucili rywali na deski po kontrze, której ostatnim akcentem była kombinacja strzał Grzegorza Podstawka - obrona Vaclavika - dobitka Podstawka, a nieco wcześniej Michał Zieliński pędząc sam na bramkę Vaclavika został dogoniony i zablokowany przez Hajtę!

- Mieliśmy sporo do udowodnienia. Chodziło nie tylko o punkty. Syszeliśmy przecież wypowiedzi trenera, który publicznie wstydził się za naszą grę - mówił Podstawek.
Kilku bytomian miało też inny cel: wystąpili nieogoleni, a zarost miał rosnąć aż do pierwszego zwycięstwa. W sobotę rano maszynki poszły więc w ruch.

Końcowy triumf bytomian był więc absolutnie zasłużony, natomiast Górnik, mając w perspektywie mecz z Wisłą, na dobre tonie w odmętach.

- Od dziś musimy jasno zweryfikować swoje cele: nie gramy już o czołową piątkę, tylko o utrzymanie - podsumował załamany Brzęczek.

Piłkarze Polonii zagrali w piątek po raz pierwszy w nowych strojach, w tradycyjnych czerwono-niebieskich barwach. Jeśli jednak działaczom zależy na dobrym wizerunku klubu, to mecze przy Olimpijskiej być może powinny odbywać się przy… pustych trybunach. Podczas derbów fani gospodarzy dali bowiem pokaz, który zapewne zniechęci normalnych kibiców do przyprowadzania na mecze swoich dzieci.

Polonia Bytom 2 Górnik Zabrze 0

ZDANIEM TRENERÓW

Marek Motyka, (Polonia)

Dla takich chwil warto żyć. Jestem dumny ze swoich piłkarzy. Zagraliśmy bez trzech podstawowych zawodników, ale ci, którzy wyszli na boisko, dali z siebie wszystko. To zero z tyłu to wspaniała sprawa.

Henryk Kasperczak(Górnik)

Zasłużyliśmy na tę porażkę, chociaż mieliśmy sytuacje do strzelenia goli. Polonia swoje wykorzystała, my nie. Trzeba wierzyć, że będzie lepiej, ale na pewno nie od razu. W dodatku przed nami kolejny bardzo trudny mecz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!