Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złudzenie obrony praw pacjenta

Adam Sandauer
Plusem ustawy powołującej Rzecznika Praw Pacjenta jest to, że w ogóle taki pomysł trafił do Sejmu. Moje stowarzyszenie Primum Non Nocere zabiegało o to od wielu lat. Ale skłamałbym, mówiąc, że ten projekt jest spełnieniem moich marzeń. Sporo w nim niedomówień i luk prawnych. Ustawa nie jest zwieńczeniem walki o prawa pacjenta. To dopiero początek drogi, choć mam nadzieję, że Sejm teraz ustawę przyjmie, a prezydent ją podpisze.

Największa dziura do załatania w tej ustawie dotyczy pomocy prawnej dla osób poszkodowanych. Nie chodzi o to, by wysyłać masowo ludzi do sądów, by tam dochodzili swoich praw. Powinni przede wszystkim mieć zagwarantowaną natychmiastową pomoc medyczną. Bez czekania na wyrok. A takiej gwarancji w ustawie nie ma. Zgodnie z ustawą rzecznik będzie przyjmował skargi od poszkodowanych. Jego biuro będzie orzekało, czy wniosek jest zasadny. Ustawodawca nie precyzuje, jak to technicznie miałoby wyglądać. Rozumiem, że oznaczałoby to powrót do starej zasady lekarzy orzeczników. W tym całym zbieraniu skarg chodziłoby o sprawę najważniejszą: o wyszukiwanie miejsc zagrożeń. I nie ma tu mowy straszeniu lekarzy czy dyrektorów szpitali, że trafią na jakąś czarną listę. Ustawodawca powinien starannie zadbać o to, jak odróżnić pomówienia od faktycznych problemów. Tu należałoby się przede wszystkim skoncentrować na procedurach leczenia.

Weźmy konkretny przykład. Szpital starymi metodami prowadzi operację tarczycy. Prawdopodobieństwo uszkodzenia tzw. nerwów krtaniowych wstecznych wynosi nawet 5 proc. Przy zastosowaniu nowoczesnych metod - tylko pół procent. Jeżeli z jednego szpitala spływa coraz więcej sygnałów na temat takich powikłań, to oznacza, że lekarze stosują tam głównie starą metodę. Rzeczą oczywistą byłoby ich przeszkolić. To samo dotyczy sygnałów na temat zakażenia gronkowcem złocistym czy żółtaczką. Ktoś w takim szpitalu musi być nosicielem.

Obecnie przy regionalnych oddziałach Funduszu Zdrowia działają już rzecznicy. Powoływani są oni jednak mocą decyzji dyrektora i mają rangę wojewódzkiego urzędnika.

Nowy rzecznik, powołany dzięki ustawie, będzie miał większy prestiż. Idealnym rozwiązaniem byłoby zatrudnienie w jego nowym biurze urzędników z biur przy Funduszach. Dzięki temu nikt nikogo by nie dublował.

Mam jednak wątpliwości, czy nowy rzecznik powinien być rządową instytucją. Czy powinien go powoływać premier ? Ideałem byłoby, gdyby podobnie jak rzecznika praw dziecka czy rzecznika praw obywatelskich wybierał go parlament. Obawiam się, by rzecznik nie przekształcił się w pełnomocnika rządu ds. osób niepełnosprawnych czy równouprawnienia. Czyli w instytucję, która będzie wymówką dla polityków, że jednak coś robią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!