Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawo jazdy dla Niemca w Polsce? Kein problem

Aldona Minorczyk-Cichy
Mówią, że uczyłem alkoholików - denerwuje się Korkosz
Mówią, że uczyłem alkoholików - denerwuje się Korkosz fot. arkadiusz ławrywianiec
Ponad siedmiuset Niemców od stycznia 2007 do kwietnia 2008 roku mieszkało w niewielkim ośrodku wypoczynkowym przy ul. Na Grobli 2 w Pyskowicach. Tak wynika z danych Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Katowicach.

Wszyscy za pierwszym razem zdali co najmniej jeden egzamin na prawo jazdy. Wcześniej stracili u siebie uprawnienia za jazdę po pijanemu lub pod wpływem narkotyków. W Niemczech, by je odzyskać, musieliby przejść trudne do zaliczenia testy psychologiczne i zapłacić nawet 4000 euro.

Wiele wskazuje, że nie będą się długo cieszyć zdobytym w Polsce dokumentem. Sprawą zajmują się już gliwiccy śledczy. Wiedzą o 400 przypadkach wyłudzenia uprawnień. My wiemy, że było ich dwa razy tyle. Informatycy w WORD-zie znaleźli ich już siedemset. Ale przeszukali dopiero dane z półtora roku. Tymczasem proceder egzaminacyjnej turystyki trwał co najmniej o rok dłużej.

- Polskie prawa jazdy są honorowane w Niemczech. Obywatel tego kraju chcąc u nas przystąpić do egzaminu, musi przez ostatnie pół roku być zameldowany w Polsce i okazać kartę pobytu. Musi stwierdzić na piśmie, że prawo jazdy nie zostało mu odebrane przez sąd - wyjaśnia szef WORD-u Roman Bańczyk.

Niemcy korzystali z usług gliwickiej firmy CBK. Prawo jazdy kategorii B kosztowało 960 euro. Do tego koszty noclegu i wyżywienia (45 euro za dobę), opłata za załatwienie karty pobytu - 190 euro, badanie lekarskie - 390 euro. To o wiele mniej niż w Niemczech.

CBK szkoliło niemieckich klientów w czterech ośrodkach nauki jazdy: dwóch w Gliwicach i dwóch w Kędzierzynie Koźlu. Noclegi kupował w ośrodku "Dzierżno" w Pyskowicach. Jak zapewnia jego prezes Jadwiga Dąbrowska - zameldowanych tam w ciągu dwóch i pół roku było około 150 cudzoziemców. - Na pewno jednak nie było to 700 osób - wyjaśnia Dąbrowska.

Skąd więc wzięły się pozostałe poświadczenia o zameldowaniu na ul. Na Grobli 2 w Pyskowicach? To bada prokuratura.

- Poprosiliśmy o pomoc prawną Niemców. Trzeba przesłuchać wszystkich, którzy mieszkali pod tym adresem i zdawali egzaminy. Mamy do czynienia z dużym prawdopodobieństwem przestępstwa wyłudzenia dokumentów - mówi prok. Sławomir Sikora, wiceszef Prokuratury Rejonowej Zachód w Gliwicach.
Ośrodek "Dzierżno" leży w środku lasu, na przedmieściach Pyskowic. Kiedyś należał do Górnośląskiego Zakładu Energetycznego. Od 2001 roku jest prywatną spółką. Miejsce urokliwe i spokojne. Jednak to nie z powodu tych walorów upodobały go sobie w ostatnich latach tłumy Niemców. Osoby te odpowiadały na ogłoszenia, jakie w niemieckich portalach internetowych zamieszczała firma CBK. Oferowała kompleksową usługę: kurs zakończony uzyskaniem dokumentu, zakwaterowanie, wyżywienie, karta pobytu, zameldowanie, badania lekarskie, a nawet transport w obie strony. W sumie kosztowało to około 2000 euro, czyli dwa razy taniej niż odzyskanie prawa jazdy w Niemczech.

W Polsce nawet uzależnieni od alkoholu lub narkotyków obcokrajowcy wykazywali się cudownymi wręcz zdolnościami. W gliwickiej filii WORD-u egzaminy zdawali niemal bezbłędnie i to za pierwszym podejściem. Czasami - nawet dwa w ciągu jednego dnia: np. na auta osobowe i motocykle lub na osobowe i ciężarowe.

Dotarliśmy do właściciela jednego z ośrodków szkolących przybyszów z Niemiec. - Mam teraz z tego powodu same problemy. Mówią, że uczyłem alkoholików - denerwuje się Waldemar Korkosz. Swoją szkołę w Kędzierzynie Koźlu prowadzi z synem od 30 lat.

Firma CBK, która organizowała szkolenia, już nie istnieje. To nie oznacza, że na jej miejsce niebawem nie pojawi się kolejna. Czy można zaradzić tej niemieckiej turystyce po prawa jazdy? Zdaniem Dariusza Strzelca, naczelnika wydziału transportu w starostwie w Kędzierzynie Koźlu - tak. - Za każdym razem pytamy obywateli Niemiec, co robią w Polsce, gdy przebywają tu ponad pół roku. Prosimy o spisanie tego w formie uzasadnienia. Mamy takie prawo. Jeśli sprawa jest podejrzana, sprawdzamy ją w Niemczech. Dlatego Niemcy rzadko do nas zaglądają - mówi Strzelec.

Nie wierzę, że to był przypadek

Dziwne skrzypienie i stukot obudziły rodzinę Grzegorza Ciusa około 1 w nocy ze środy na czwartek. Z drugiej strony domu widać było dziwną poświatę. Po chwili okazało się, że to płonie samochód. Od niego zajął się dach i pokój na poddaszu. Z auta na podwórku zostało trochę poskręcanej blachy i kupka popiołu. Te resztki zabezpieczyła straż pożarna. Zostaną poddane ekspertyzie. Nieoficjalnie wiadomo - to było podpalenie. Samochód prawdopodobnie został oblany benzyną lub rozpuszczalnikiem i podpalony.

- Żona i syn schowali się na tarasie za domem, a ja wezwałem straż pożarną. Ogień szybko ugaszono. Najważniejsze, że moja rodzina nie ucierpiała. Straty materialne? Dom i samochód były ubezpieczone - opowiada Grzegorz Cius, wicedyrektor WORD-u w Katowicach.

W ciągu minionego półrocza Cius, wraz z dyrektorem Romanem Bańczykiem, ujawnili wiele nieprawidłowości w ośrodku: korupcję wśród egzaminatorów na prawo jazdy i niekorzystne dla firmy transakcje. Pożar w swoim domu wiąże właśnie z tym.

- Nie wierzę w przypadki. Nie raz słyszeliśmy już pogróżki - mówi Cius. Z organami ścigania nie zamierza zerwać współpracy.

Katowicki WORD kontrolowany przez Śląski Urząd Marszałkowski i CBA

O pierwszych nieprawidłowościach w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Katowicach pisaliśmy w czerwcu tego roku.

Informowaliśmy o handlu prawami jazdy, egzaminacyjnej turystyce z ościennych województw, a także o niekorzystnych dla ośrodka transakcjach gruntami w Bytomiu i Jastrzębiu Zdroju.

Pod koniec 2006 roku WORD sprzedał cztery bardzo atrakcyjnie położone działki. Ich łączna powierzchnia to 7500 m kw. Kupiła je za 266 tys. zł zamieszkała w Stanach Zjednoczonych Małgorzata Szegda, prywatnie - siostra Piotra Wcisło, ówczesnego dyrektora WORD-u. Podczas podpisywania aktu notarialnego jej pełnomocnikiem była Anna Udalska-Mizera - prywatnie... teściowa Wcisły.

Sprawę bada CBA. Wewnętrzną kontrolę prowadzi też Śląski Urząd Marszałkowski. Działki w Bytomiu - ponad 3500 metrów kw. to dwa prostokąty położone pomiędzy M1, a Praktikerem. Sprzedano je w przetargu za 59,68 zł za metr kwadratowy. Tymczasem, jak ustaliliśmy w tak atrakcyjnym miejscu ziemia obecnie kosztuje 400-500 zł za m kw. Na początku 2007 roku, gdy dokonano transakcji, była tańsza. Ale i tak można było za nią uzyskać 300-400 zł za m kw.

WORD to spółka, nad którą nadzór sprawuje Śląski Urząd Marszałkowski. Wcisło stracił pracę, bo marszałek Bogusław Śmigielski stracił do niego zaufanie. Odwołany został 21 maja. Uchwała zarządu została jednak na prośbę Wcisły uchylona. Chciał odejść z honorem. Prosił, by mu to umożliwiono. Napisał rezygnację, ale jednocześnie przedłożył L-4. Przebywa na nim już... ponad cztery miesiące. I nadal pobiera pensję - z dodatkami około 10 tysięcy zł brutto miesięcznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!