Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ważne reformy pana ministra Kosiniaka-Kamysza

Marek S. Szczepański
arc DZ
Od wielu tygodni toczy się pełna emocji dyskusja o przesunięciu wieku emerytalnego naszych rodaków. Uczestniczą w niej wszyscy aktorzy rodzimej sceny politycznej, ulokowani zarówno w grupie partii rządzących, jak i opozycyjnych. Zdumiewające jest to, że od kilku miesięcy milczy w tej sprawie człowiek, którego głos winien być szczególnie słyszalny. Chodzi oczywiście o ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza, ministra pracy i polityki społecznej, kompletnie nieobecnego na pierwszej linii emerytalnego sporu.

Liderzy Prawa i Sprawiedliwości, podobnie jak związkowcy z Solidarności, żądają jednoznacznie referendum emerytalnego, choć jego wynik jest przesądzony. Czy naprawdę wielu jest takich, którzy chcą dłużej pracować, uszczuplając czas błogiego lenistwa w jesieni życia? Zapewne podobne odpowiedzi pojawią się w ewentualnych referendach, w których padną nieśmiertelne pytania: czy chcesz być zdrowy, piękny i boga-ty? Być może znajdą się obywatele, którzy zamierzają być brzydcy, nieszczęśliwi i ubodzy. Ale to absolutny margines, gdyż większość marzy o urodzie, bogactwie i ujmującym pięknie.

100 DNI RZĄDU TUSKA - ŚLĄSCY LIDERZY OCENIAJĄ MINISTRÓW

Zastanawiające jest to, że niepodzielnie rządzący na polskiej scenie politycznej liderzy Platformy Obywatelskiej ani przez chwilę nie pomyśleli, aby reforma stała się przedmiotem społecznej rozmowy i debaty. W żadnym dostępnym dokumencie nie można przeczytać o założeniach rządu w sprawie, która dotyczy w istocie nas wszystkich. I osesków, i starców. Wszak wszyscy będziemy wcześniej czy później emerytami. Mimo to nie są jasne i czytelne zamierzenia gabinetu Donalda Tuska w tym zakresie. Nie przekonuje mnie minister Jacek Rostowski, który z tajemniczym uśmiechem, godnym obrazu mistrza Leonarda, deklaruje, że reforma emerytalna zacznie obowiązywać mężczyzn w 2020 r., a kobiety 20 lat później. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że win-na ona zostać wdrożona w życie, ale jej forma i zakres musi być przedmiotem publicznej debaty. Chyba że zwycięskie ugrupowanie polityczne lekceważy kompletnie odczucia społeczne w tym zakresie. Ten typ wyniosłej izolacji doprowadzi z całą pewnością do politycznej porażki i radykalnego uszczuplenia elektoratu.

A przecież zmiany emerytalne są z kilku powodów konieczne. Warto przypomnieć, że z każdych 100 Polaków w wieku produkcyjnym pracuje ledwie 52. Pozostali są na ich utrzymaniu, korzystając z wcześniejszych rent, emerytur, orzeczeń o niepełnosprawności, przywilejów mundurowych, kopalnianych i nauczycielskich. Nie mam wątpliwości, że takie rozwiązania są możliwe w kraju bardzo bogatym, o rozbudowanych programach socjalnych.

Rozumiem więc politykę krajów skandynawskich z nabożeństwem i troską dbających o najsłabszych ekonomicznie obywateli. Byłbym szczęśliwy i dumny, gdyby te nordyckie programy wdrożyć w rodzimych warunkach. To jednak całkowicie niemożliwe. Rzeczpospolita, mimo ogromnego wysiłku transformacyjnego, jest bowiem jednym z najuboższych krajów Unii Europejskiej, cywilizacyjnie zacofanym i technologicznie zapóźnionym. Sytuację pogarsza jeszcze nieprzyzwoicie niska dzietność Polek. Wynosi ona ledwie 1,3 dziecka. Porzucając okropny żargon naukowy, można wprost powiedzieć, że 10 kobiet w wieku rozrodczym urodziło w roku minionym trzynaścioro dzieci. To stanowczo za mało, aby zatrzymać raptowne starzenie się społeczeństwa polskiego. Wskaźnik pożądany to 2,1 i dopiero wtedy kraj przestaje notować spadek liczby ludności i osób w wieku poprodukcyjnym. Te smutne dane statystyczne świadczą jednoznacznie o braku polityki prorodzinnej, a archaiczne jej protezy, takie jak becikowe, bezlitośnie kompromitują rządzącą koalicję.

Co więcej, na marginesie przedsięwzięć emerytalnych należy zadać kilka prostych pytań. Dla socjologa fundamentalną kwestią jest pytanie o bezwyjątkowość wieku emerytalnego. Roztropny prawodawca żądający od górnika pracy do 67. roku życia, próbuje wskazać na możliwości przekwalifikowań w tej grupie pracowniczej u schyłku zawodowej aktywności. Podobnie w przypadku kilku innych profesji. Trzeba też zapytać: czy projektowana reforma nie spowoduje pomniejszenia miejsc pracy dla ludzi młodych wkraczających na lokalne rynki pracy? Czy pracujące babcie i dziadkowie nie zaniedbają uroczych i niezwykle cenionych powinności wychowawczych wobec wnucząt? To są ważne kwestie, na które nie ma zadowalającej odpowiedzi. Mówiąc językiem Homera: ani premier, ani jego ministrowie nie wypuścili w tej sprawie z zagrody zębów swoich zadowalających odpowiedzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!