Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To on pokonał Związek Radziecki [FILM]

Jacek Sroka
arc
Gerard Cieślik był jednym z najlepszych piłkarzy w historii polskiego futbolu. To dzięki dwóm bramkom napastnika Ruchu strzelonym przez w 1957 r. na Stadionie Śląskim legendarnemu bramkarzowi Lwu Jaszynowi biało-czerwoni odnieśli historyczne zwycięstwo nad ZSRR, a on sam wybrany został piłkarzm 50-lecia PZPN. 85-letni Cieślik wciąż jest żywą legendą chorzowskiego klubu, choć ze względu na stan zdrowia coraz rzadziej pojawia się na meczach Niebieskich na Cichej.

Mały Gerard od małego marzył o grze w Ruchu. Drużyna Niebieskich rozgrywała swoje mecze ligowe w Hajdukach Wielkich nieopodal jego domu. Najpierw na boisku na Kaliny, a później na placu targowym, który w niedzielę po południu zamieniał się w piłkarski stadion. Cieślik chodził oglądać treningi chorzowskich zawodników. Stawał za bramką i podawał piłkę, bo tylko w ten sposób mógł pokopać prawdziwą skórzaną futbolówkę.

- Wpadłem na pomysł, że jeśli trafię w poprzeczkę bramki, to piłka do mnie wróci. Z czasem doszedłem do takiej wprawy, że potrafiłem uderzyć w poprzeczkę wiele razy z rzędu, a zawodnicy na boisku wściekali się, bo nie mieli czym ćwiczyć. Kiedyś tę zabawę zobaczył kierownik drużyny juniorów, który stwierdził, że skoro jestem taki sprytny, to może spróbuję strzelić karnego bramkarzowi. Uderzyłem w samo okienko i tak trafiłem do wymarzonego klubu - stwierdził Cieślik.

RUCH CHORZÓW ZAGRA Z LECHEM POZNAŃ. DA SOBIE RADĘ BEZ SWOJEJ LEGENDY?

W czasach Cieślika futbol był w naszym kraju dyscypliną amatorską. Za grę nie dostawało się pieniędzy, co najwyżej talony na dożywianie. Zawodnicy normalnie pracowali i dopiero po zakończeniu dniówki stawiali się na trening. Nagrody za mistrzowskie laury również były symboliczne.

- Przez całą karierę pracowałem w hucie Batory w Chorzowie. Pamiętam, że za pierwszy tytuł mistrza Polski w 1952 r. dostaliśmy buty narciarskie, ale nie od PZPN czy klubu, lecz zakładowych związków zawodowych. One akurat bardzo się przydały, bo zimą jeździliśmy na obozy do Szklarskiej Poręby i tam często zjeżdżaliśmy na nartach. Za kolejną mistrzowską koronę rok później sprezentowano nam swetry - opowiada Cieślik.

Na grze w piłkę pan Gerard się nie dorobił. Dopiero w 1959 r. udało mu się wystarać o dwupokojowe mieszkanie po zmarłej ciotce, a kilka lat później otrzymał przydział na lokal w wieżowcu przy ul. Kaliny, w którym mieszka do dzisiaj. Pytany czy nie żałuje, że urodził się za wcześnie, bo dzisiaj piłkarzy jego pokroju stać na wille z basenem bez namysłu odpowiada: - Dla mnie sprawy materialne nie miały większego znaczenia. Dla mnie wydarzeniem było to, że mogłem zagrać w jednej drużynie z olimpijczykami z Berlina - Wodarzem czy Peterkiem. Od nich wiele się nauczyłem i to oni sprawili, że trafiłem najpierw do pierwszego zespołu Ruchu, a później reprezentacji Polski.
* CZYTAJ KONIECZNIE:

*NAJZABAWNIEJSZE ŚLĄSKIE SŁOWA - WYNIKI PLEBISCYTU
*WSTRZĄSAJĄCA HISTORIA ŚMIERCI MAGDY Z SOSNOWCA - POZNAJ SZCZEGÓŁY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


*ALE FUTURYSTYKA! Zobacz jak będą wyglądać Katowice w 2015 roku. WIZUALIZACJE
*Niesamowicie GORĄCE DZIEWCZYNY na mroźne dni. Zobacz FOTKI Queen Śląska i Zagłębia

Grając w Ruchu Cieślik nie narzekał na brak ofert z innych klubów. ŁKS Łódź kusił go eleganckim mieszkaniem. Parol na "Małego łącznika" kilkakrotnie zaginała też Legia. Warszawianie mieli zwyczaj powoływać wybranych piłkarzy do odbycia służby wojskowej właśnie w ich barwach. Panu Gerardowi cztery razy odraczano wojsko, gdyż był jedynym żywicielem rodziny, aż w końcu Legia nie zważając na przepisy sama przysłała mu powołanie.

- W tej sytuacji postanowiłem szukać ratunku u Wiktora Markiefki. Pochodzący ze Świętochłowic przodownik pracy, który bił w kopalni wszystkie normy, był zagorzałym kibicem Ruchu. Zaraz pojechał do Warszawy, gdzie trafił do przewodniczącego Centralnej Rady Związków Zawodowych generała Aleksandra Zawadzkiego, który był wcześniej wojewodą w Katowicach. Ten miał odpowiedzieć: "Nie damy Legii Cieślika" i zadzwonił do ministra obrony narodowej marszałka Konstantego Rokossowskiego, który anulował powołanie. Później Legia dała mi już spokój - wspomina Cieślik.

Największą imprezą sportową, na której był pan Gerard były igrzyska olimpijskie w Helsinkach. W Finlandii piłkarz Ruchu poznał legendarnego długodystansowca Paavoo Nurmiego, a na Stadionie Olimpijskim podziwiał triumfy innego wspaniałego biegacza - Czecha Emila Zatopka. Z pobytem Cieślika na igrzyskach wiąże się zabawna anegdota. - Chciałem przywieźć do domu z Helsinek jakieś prezenty, a nie bardzo miałem pieniądze, bo nasza dieta wynosiła 1,5 dolara na dzień. W końcu udało mi się znaleźć dla mamy piękny i niedrogi materiał na sukienkę. Przywiozłem go do Chorzowa i po rozpakowaniu okazało się, że prezent z Finlandii tak naprawdę pochodzi... z Bielska-Białej, bo wyprodukowały go polskie zakłady włókiennicze. Najważniejsze jednak, że materiał się mamie podobał - opowiada jubilat.

Wydarzeniem, dzięki któremu Gerard Cieślik przeszedł do historii polskiego futbolu był mecz ze Związkiem Radzieckim. Co ciekawe zawodnik Ruchu miał w nim nie grać. Powołanie dostał w ostatniej chwili dopiero po sparingu drużyny Śląska z reprezentacją Polski, w którym strzelił bramkę.

- Mało kto wie, że ten mecz miał być rozgrywany w Warszawie, bo takie było zalecenie władz, żeby grać w stolicy. W tym czasie w Warszawie nastroje było jednak bardzo antyradzieckie i dlatego spotkanie przeniesiono do Chorzowa. Stadion Śląski nie miał wtedy zegara, który był obowiązkowy podczas meczów eliminacyjnych, więc szybko trzeba było go wybudować. Strzeliłem Jaszynowi obydwa gole i najwięcej mówiło się o Cieśliku, ale w tym meczu świetnie zagrała cała drużyna. Każdy dał z siebie wszystko, a radość z pokonania "Wielkiego Brata" była ogromna. Kibice, których na trybunach zasiadło 100 tysięcy, znieśli nas na rękach do szatni - opowiada pan Gerard.
* CZYTAJ KONIECZNIE:

*NAJZABAWNIEJSZE ŚLĄSKIE SŁOWA - WYNIKI PLEBISCYTU
*WSTRZĄSAJĄCA HISTORIA ŚMIERCI MAGDY Z SOSNOWCA - POZNAJ SZCZEGÓŁY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


*ALE FUTURYSTYKA! Zobacz jak będą wyglądać Katowice w 2015 roku. WIZUALIZACJE
*Niesamowicie GORĄCE DZIEWCZYNY na mroźne dni. Zobacz FOTKI Queen Śląska i Zagłębia

Ten wielki sukces nie na wiele się jednak zdał, bowiem wcześniej Rosjanie wygrali pierwszy mecz z Polakami w Moskwie i według ówczesnego regulaminu o tym która z drużyn pojedzie na mistrzostwa świata do Szwecji miał zadecydować barażowy pojedynek w Lipsku, który przegraliśmy 0:2. Cieślik reprezentacyjną karierę zakończył rok później. W sumie w kadrze rozegrał 46 spotkań, w których strzelił 27 goli. W dowód jego zasług dla naszego futbolu przyjęto go do Klubu Wybitnego Reprezentanta, choć nie rozegrał w drużynie narodowej wymaganej przy takiej nominacji liczby 60 meczów.
W 1959 r. "Mały łącznik" postanowił na dobre zawiesić buty na kołku. Ostatni mecz rozegrał w barwach Ruchu przeciwko Wiśle, a po spotkaniu piłkarzy z Chorzowa i Krakowa zaprosił do siebie do domu na kolację, bo klub nie uznał za stosowne zorganizowanie takiego przyjęcia.

- Miałem zaledwie 32 lata, ważyłem 59 kg, prowadziłem sportowy tryb życia i na pewno mogłem jeszcze trochę pograć, ale widziałem, że na ławce rezerwowych siedzą zdolni wychowankowie klubu jak Polok, Lerch czy Nieroba, którzy czekali na miejsce w składzie. Postanowiłem więc zrobić im miejsce w składzie i nigdy tego nie żałowałem, bo już rok później ta młodzież zdobyła dla Ruchu kolejny tytuł mistrza Polski. Po zakończeniu kariery do gry w Sosnowcu namawiało mnie jeszcze Zagłębie, ale ja powiedziałem stanowcze "nie", bo nie zamierzałem się ruszać z Chorzowa - wspomina Cieślik.

W sumie w ekstraklasie jubilat rozegrał w barwach Ruchu 237 spotkań, w których strzelił 167 bramek - najwięcej w historii chorzowskiego klubu. - Kiedyś nikt nie liczył spotkań ani goli. Dopiero na 50-lecie PZPN dostałem dyplom, w którym były wymienione te liczby - mówi najlepszy snajper Niebieskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: To on pokonał Związek Radziecki [FILM] - Dziennik Zachodni