Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Metropolia w 100 dni. Historia prawdziwa

Marcin Zasada
arc DZ
Minęło sto dni, w trakcie których politycy PO mieli uchwalić ustawę metropolitalną dla Śląska i Zagłębia, obiecaną przed wyborami. Metropolii się jednak nie doczekaliśmy. Czy się doczekamy? Dalszy ciąg tej historii przewiduje Marcin Zasada

Występują:
Tomczyk Tomaszkiewicz, Mareczek Wójeczek i Janina Ruzik-Klockowska z Plandeki Oby-Wawelskiej
Szrama Szaramarama z Prawie jak Świątobliwość
Zabor Zbysiurowski z Rozjusz Lwicy Demonicznej
Piszok Usznik, prezydent Katownic
Franek Zygmunkiewicz, prezydent Gliździc
Kostek Dawidzki , prezydent Grzechosłowic i szef Górnolotnego Związku Metroseksualnego
Jerry Gorzelnik, szef Rozruchu Anemii Śląskiej
Komor Hardkomorowski, prezydent kraju
Łygmunt Zróbzastrzyk, lejwoda śląski
Jarogniew Kaczniski, szef Prawie jak Świątobliwość
Oraz Dedektyw Rutklopski

Ta dramatyczna opowieść rozgrywa się na Śląsku w roku 2014. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń rzeczywistych jest nieprzypadkowe.

Było po 2. w nocy, gdy dźwięk dzwonka telefonu wyrwał Tomczyka Tomaszkiewicza z krainy, w której wszystko udaje się zrobić w sto dni: ze snu.
- Ści… ścigał mnie Dedektyw Rutklopski - dygotał głos w słuchawce. To był głos Mareczka Wójeczka, kolegi Tomczyka z Plandeki Obywawelskiej.
- I… ? Uciekłeś? - zapytał Tomczyk, zanim sam zdołał wyrwać się z objęć Morfeusza.
- Sen taki miałem! To we śnie mnie ścigał. Słuchaj, co to może znaczyć? - mamrotał zaniepokojony Mareczek.
- Eeee?! Sen?! A skund ja mom wiedzieć? Rano mi opowiesz - Tomczyk rozłączył się, tylko pozornie lekceważąc obawy kolegi.
Po chwili pomyślał: "W moim śnie Dedektyw złapałby go w sto dni". "Ale… za co? - do świtu to nie dawało mu spokoju. Co Rutklop-ski może chcieć od Mareczka? "Mareczek miewa prorocze sny" - westchnął Tomczyk, wspominając noc, w której jego kompanowi przyśnił się Krokodyl Dundee, a dzień później na Stadionie Śląskim pękły krokodyle.

***
Przy porannej kawie telefon Tomczyka znów zadzwonił. Janina Ruzik-Klockowska połykając wyrazy kazała mu włączyć wiadomości. Z ekranu, przez ciemne okulary, mrugał do Tomczyka Dedektyw Rutklopski, który na konferencji prasowej w Katownicach zapowiedział zorganizowanie gry operacyjnej mającej na celu odnalezienie ustawki metroseksualnej. Tej samej, którą Tomczyk w dobrej wierze obiecał 3 lata wcześniej. Ustawka była gotowa, miała wchodzić w życie w sto dni, ale po tygodniu ktoś ją zgubił i nikt nigdy później nie odnalazł. Tomczyk podejrzewał, że zapodziali ją Mareczek lub Janinka, zastanawiał się, czy to nie sabotaż Górnolotnego Związku Metroseksualnego, który ustawce był przeciwny. Tak czy inaczej, teraz zaginionej ustawki szukał Dedektyw.
- Mareczek miał rację. Tego nam tylko brakuje przed wyborami - syknął Tomczyk. Fakt, wybory samorządowe zbliżały się wielkimi krokami. Gra operacyjna Dedektywa mogła tylko zaszkodzić sondażom.

***
Dzięki najlepszemu w kraju rysownikowi oraz wróżbicie Maciejowi, Rutklopski szybko opracował profil podejrzanego o podprowadzenie ustawki.
- To był facet. W garniturze - oznajmił przed kamerami. Następnie, sylabizując, zwrócił się do anonimowego złoczyńczy:
- Facecie w garniturze! Patrz mi na usta: “Je-śli dziś od-dasz us-taw-kę, uni-kniesz ka-ry".
Opozycja reprezentowana przez Szramę Szaramaramę z Prawie Jak Świętobliwość oraz Zabora Zbysiurowskiego z Roz-juszu Lwicy Demonicznej zgodnie oświadczyła, że w dniu, w którym porwano ustawkę, oni nie mieli na sobie garnituru, a jedynie dres kreszowy, w którym razem biegali po parku. Obaj zasugerowali też, że ta ustawka od początku była mistyfikacją.
- Mam podejrzenia, że ustawki nigdy nie było, a na konferencji prasowej poseł Tomaszkiewicz machał kserówką książki "Tomek na tropach Yeti" - kontratakował Szaramarama.
Z kolei Zbysiurowski udowadniał, że ustawkę, nawet gdyby istniała, uchwalono by w sto dni, ale… dziecka, kobiet, ojca, dziadka i sąsiada.
- Jak mówi poradnik Feng Shui, w tych dniach wpływ Księżyca na efektywną pracę jest szczególny. 5 dni w roku? Plandeka chciała w sumie 20 lat pracować nad ustawką! - wyliczał Zabor Zbysiurowski. - To blaga, oszustwo, humbug, pic na wodę, fotomontaż.

***
Chcąc, nie chcąc, sprawa ustawki ukradła show prezydentowi Komorowi Hardkomorow-skiemu, który z okazji zbliżającej się kampanii, w tym samym tygodniu odwiedzał Katownice, by zgodnie z dawnym przyrzeczeniem, zakopać rzekę Brynnicę. Lejwoda śląski, Łygmunt Zrób-zastrzyk proponował zastrzyki z betonu, które raz na zawsze unieszkodliwiłyby znienawidzony potok. Problem w tym, że na drugim brzegu przeciwko tej praktyce protestowali działacze partii Prawie jak Świętobliwość, którą w kontrhappeningu wsparł sam Jarogniew Kaczniski.
W między czasie głos zabrali samorządnicy, którzy ochoczo komentowali zapowiedzi Rut-klopskiego o rychłym odnalezieniu ustawki metroseksualnej.
- Jest ona nam potrzebna - mówił w tv Piszok Usznik, prezydent Katownic.
- Jest ona nam niepotrzebna - ripostował Franek Zygmun-kiewicz, prezydent Gliździc.
Kostek Dawidzki, prezydent Grzechosłowic i szef GZM zarzekał się, że nikt z członków związku ustawki nie zabrał, a poza tym, wielokrotnie wyjaśniał tę sprawę. W spokoju rozwój wydarzeń śledził Jerry Gorzelnik, lider Rozruchu Anemii Śląskiej. Zapytany przez któregoś z dziennikarzy, zastrzegł, że w polskiej polityce tylko RAŚ nigdy nie zgubił, ani nie zapomniał o ustawce.
Przy okazij, Gorzelnik po raz pierwszy zgadzał się z Jarogniewem Kaczniskim: zabetonowanie Brynnicy nie ma sensu i to nie tylko z powodów ekologicznych. Wróćmy więc nad rzekę.

***
Po jednej stronie opcja zakopywania, po drugiej stronnictwo pogłębiania. Zwaśnione opcje chwytają za łopaty, już gotują się zastrzyki betonu, gdy na wodzie ukazuje się dziwny obiekt.
- To butelka - krzyknął obdarzony sokolim wzrokiem prezydent Hardkomorowski.
- Coś jest w butelce - zauważył z drugiego brzegu Kaczniski.
Ktoś rozmarzył się, że w środku może być dżin spełniający życzenia. Ktoś odparł przytomnie, że wolałby czystą polską wódkę, bo po ginie miewa sensacje żołądkowe. Wtem, nie wiadomo skąd, w wodzie objawił się niezawodny Rutklopski. Wprawnym ruchem sięgnął po flaszkę, odkorkował i ze środka wyciągnął zwój pożółkłych papierów.
- Gra operacyjna znów okazała się skuteczna! - ryknął z poczuciem triumfu. Na jednym z papierów widniał napis: "Ustawka metroseksualna".
Nikogo nie interesowało już zakopywanie Brynnnicy. Znalezisko na moment zjednoczyło zwaśnione strony w akcie spontanicznej radości. Nie bardzo wiadomo, z czego wszyscy się tak cieszyli, może po prostu radowała ich kolejna udana akcja Dedektywa. Nikt nadal nie miał pojęcia, na czym polega ta gra operacyjna, ale... wiemy, że Rutklopski wie, co robi.
- Jesteśmy uratowani - odetchnął Tomczyk. A dzień później, razem z Mareczkiem i Janinką zwołał konferencję prasową. "Jak wygramy wybory, ustawka będzie uchwalona i wejdzie w życie w sto dni" - zapowiadał przed kamerami. "Będziemy jej pilnować" - szeptał Mareczek. "Zwyciężymy" - promieniała Janinka.
Stojący z tyłu sali Dedektyw tylko pokiwał głową, uśmiechnął się i poprawił okulary. Po chwili odszedł w stronę zachodzącego słońca. Gra operacyjna raz jeszcze została wygrana.
A historia metropolii zatoczyła koło. Znów skazano ją na sto dni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!