Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Krawiec: Nie wolno nam udawać, że na torach jest bezpiecznie

Redakcja
Prof. Stanisław Krawiec
Prof. Stanisław Krawiec Marzena Bugała
Kolej nie lubi pośpiechu i akcyjności. Ludzie maja pracować powoli, ale dokładnie - mówi prof. Stanisław Krawiec, prodziekan Wydziału Transportu Politechniki Śl.

Gdyby minister transportu Sławomir Nowak poprosił pana profesora o radę, co dalej z polska koleją, to jaka byłaby podpowiedź?
Po pierwsze - nie prywatyzowałbym ani PKP Intercity ani PKP Cargo. Po drugie - zmniejszyłbym drastycznie liczbę spółek kolejowych do kilku osobowych i towarowych. Żadnych 80 spółek nie zalecałbym. Kolej musi być centralistyczna.

Kolej musi być deficytowa?
Dalekobieżna musi zarabiać i zarabia. Deficytowe są połączenia regionalne, bo wymagają kosztownej infrastruktury.

Inwestujemy aktualnie w drogi. Może to jest lepsze rozwiązanie?
Albo stawiamy sobie pomniki-stadiony, ale już kwestią dyskusyjną jest to, czy autostrady muszą powstać na Euro? Zostanie uchwalona specjalna ustawa i będzie obowiązywała trzy miesiące, żeby zapewnić przejezdność autostrad, które nie są przejezdne. Ta ustawa przejdzie do rekordów Guinnessa, jako światowy majstersztyk w sprawach legislacyjnych.

Często pan jeździ pociągami?
Tak i to bez obaw, bo mimo wszystko pociągiem jest bezpieczniej niż autem. Na drogach w roku mamy 365 razy więcej zabitych niż na torach.

CZYTAJ KONIECZNIE. EKSPERCI O BEZPIECZEŃSTWIE NA TORACH:
Polaczek: Kto odpowiada za bezpieczeństwo na kolei?
Majewski: Mogli zawieść zarówno ludzie jak i technika
Węcławik: Taka sytuacja nie miała prawa się zdarzyć
Sitarz: Techniak może być zawodna, ale jest też czynnik ludzki

Mówi pan, że polskie koleje pracują w systemie awaryjnym. Co to oznacza?
Na kolei człowiek ma ograniczone pole do popełnienia błędów. Nawet jak się pomyli, to urządzenie naprawi jego błąd, nie dopuści do tego, żeby wystawił sygnał zezwalający na semaforze.
Czasem jednak coś się zepsuje i w tych urządzeniach.Kolej to przewidziała i wprowadziła procedury awaryjne. Wtedy człowiek przejmuje odpowiedzialność za tor. Wyświetla sygnał tzw. zastępczy, migający. Jeżeli taka sytuacja jest rzadko, czyli awaryjnie, to człowiek jest w stanie się na tym skoncentrować.

Z czasem sygnał zastępczy powszednieje i czujność maleje?
Robi się wręcz niebezpiecznie, bo to, co było przewidziane dla sytuacji awaryjnych, rzadko występujących, staje się coraz bardziej normą.

Źle wypadamy na tle krajów europejskich.
To prawda, co szósty wypadek czy incydent kolejowy zdarza się w Polsce, rocznie ponad 240. Nakłady na infrastrukturę kolejową u nas, w porównaniu z Niemcami, a tam kolej jest podobna, są wielokrotnie mniejsze. Bezpieczeństwo kosztuje.
Minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska mówi, że kolej i tak nie jest w stanie przerobić więcej unijnych pieniędzy.

Dlaczego?
Bo kiedyś ktoś wpadł na pomysł, żeby zlikwidować biura projektów kolejowych i kadra się rozproszyła. Praca na kolei stała się mało ciekawa dla młodych ludzi, prawie ich tam nie ma. Polikwidowano technika kolejowe, którego sam jestem absolwentem. Polikwidowano liczbę zajęć, które kolejarz musi przejść, żeby zostać kolejarzem, szczególnie w tych wrażliwych punktach, czyli na stanowiskach dyżurnych ruchu. Umiejętności zdobywają na kursach, szkoleniach, a to nie jest ta właściwa metoda.
Mamy w ogóle pomysł, jakiej chcemy kolei, w jakiej kolejności ją modernizować?
Pomysły mamy, ale nie jesteśmy w stanie ich realizować. Potrzebne są po pierwsze pieniądze, po drugie - pieniądze, po trzecie i czwarte pieniądze.

Minister Nowak ma rację, kiedy mówi, że na kolei dawno nie było tylu inwestycji?
Tak, kolej się modernizuje na tych głównych kierunkach i robi to, co może.

Kiedy reformowano kolej, to wyciągano z niej intratne kawałki, a niedochodowe pozostawiano państwo. To nie był błąd?
Zadaje mi pani polityczne pytanie, a kolej jest apolityczna. To jest przedsiębiorstwo, gdzie ludzie mają pracować powoli, ale dobrze. Kolej nie lubi pośpiechu, ani akcyjności. Nie może być tak, że latami w nią nie inwestujemy, a potem nagle mamy pieniądze i realizujemy jakiś projekt, bo to nie zadziała. Kolej wymaga stałych kosztów, żeby zapewnić bezpieczeństwo. Jeżeli tych kosztów nie ma przez parę lat, bezpieczeństwo się pogarsza i potem żadna akcyjność nie jest w stanie szybko tego naprawić.

Przewozy towarowe, które na całym świecie są dochodowe, miały kiedyś także w Polsce finansować przewozy pasażerskie. To było złe założenie?
Takie założenie miała kolej tradycyjna, a nazywała się Polskie Koleje Państwowe. Potem jednak wymyślono, że trzeba ją rozdzielić organizacyjnie. Nastąpiła słynna komercjalizacja i kolejne etapy przemian, które doprowadziły częściowo do patologii. Moi studenci żartują, że najlepiej żyłoby się w spółce zarządzającej krawędzią peronu, do metra szerokości.

CZYTAJ KONIECZNIE. EKSPERCI O BEZPIECZEŃSTWIE NA TORACH:
Polaczek: Kto odpowiada za bezpieczeństwo na kolei?
Majewski: Mogli zawieść zarówno ludzie jak i technika
Węcławik: Taka sytuacja nie miała prawa się zdarzyć
Sitarz: Techniak może być zawodna, ale jest też czynnik ludzki

Unia Europejska zażądała od nas oddzielenia infrastruktury od przewozów.
I słusznie, ale nie żądała nic więcej. Zalecała wprowadzenie konkurencji na torach w zakresie przewozów i to w zasadzie się dzieje. Ale konkurencja oparta na kosztach, czyli być przewoźnikiem najtańszym, prowadzi donikąd. Istnieją bowiem pewne nakłady progowe, żeby kolej mogła działać bezpiecznie.

Na kolei szuka się oszczędności kosztem bezpieczeństwa?
Jeśli chcemy zmniejszać koszty funkcjonowania kolei, to dokładamy ludziom obowiązków i poziom bezpieczeństwa się zmniejsza. Bo dyżurny mógłby jeszcze odśnieżyć tory, zapowiedzieć przyjeżdżający i odjeżdżający pociąg.

Ma czas między jednym a drugim pociągiem na jakiejś małej stacji.
I tak w każdym przypadku odpowiada za 300-500 osób w tym pociągu. A czy kontroler lotów w Katowicach, kiedy przez 3 godziny nie ma lotów, angażuje się do odśnieżania pasa, sprzedaje bilety? Nie. Mimo że też ma parę godzin wolnego. Mówimy o standardach. Albo ci ludzie wykonują odpowiedzialnie czynności, do których są powołani, albo załatwiają łopaty do odśnieżania. Ale w tym czasie może przyjechać pociąg spóźniony, może coś dziać się na peronie awaryjnego i ten dyżurny zapomina, co jest dla niego najważniejsze.

Zrobiłby pan porządek z kolejami regionalnymi?
Niewątpliwie tego wymagają. Spółka Przewozy Regionalne powstała z zadłużeniem. Chcąc zarabiać, dyktuje wysokie ceny. Urzędy zobowiązane do świadczenia usług transportowych dla społeczeństwa, nie chcą tak wysokich kosztów płacić i jest pat.

W związku z tym robią tak, jak marszałek woj. śląskiego - powołują własne koleje. To jest chyba dobra droga, bo mamy konkurencję?
Ale pani pytała mnie, co bym radził ministrowi transportu. Dla kolei regionalnych to jest złe posunięcie, bo marszałek zabrał im pasażerów na najlepszych trasach.

Jeśli marszałek robi to taniej?
No tak, ale w Przewozach Regionalnych pracuje ileś doświadczonych ludzi, mamy więc problem społeczny. Do tego spółka organizuje przewozy międzyregionalne, a marszałek tylko wewnątrz aglomeracji.

Kto ma rację?
Z punktu widzenia mieszkańców rację ma marszałek, oni nawet polubili jego kolej, ale z punktu widzenia funkcjonowania kolei, jako całości, to Przewozy Regionalne działają zgodnie z tym, do czego są powołane. Mają zarabiać.

Powspominajmy na koniec, jaką to mieliśmy kolej przed wojną i jaki prestiż zawodu kolejarza.
Polska kolej przed wojna była jedną z najlepszych w Europie, pamiętajmy o tym. Pociąg z Bytomia go Gliwic jeździł 13 minut. Kiedy ja jeździłem do szkoły do Gliwic - 40 min, po modernizacji - 20 minut. A teraz w ogóle połączenie jest zlikwidowane. Zwłaszcza po tej modernizacji, a takie działania muszą być skoordynowane. Tutaj komercjalizacja kolei zaczyna przybierać, niestety, formułę patologiczną. Gdyby pociąg z Bytomia jeździł do Gliwic 13 minut, kto szukałby autobusu?
Z Gliwic do Katowic jeździmy pociągiem tak samo długo, a już 30 lat temu mówiliśmy o szybkiej kolei regionalnej.
Długo, ale szybciej się nie da, bezpieczeństwo ponad wszystko. Tamte koleje regionalne działają tylko u mnie w komputerze.
Rozmawiała Teresa Semik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prof. Krawiec: Nie wolno nam udawać, że na torach jest bezpiecznie - Dziennik Zachodni