Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pociągi pod specjalnym nadzorem?

Redakcja
infografika: Marek Michalski
O wypadkach drogowych słyszymy każdego dnia. Tragedie na torach zdarzają się sporadycznie, choć trafiają wówczas na "jedynki" gazet. Jak t o się jednak dzieje, że ów skomplikowany system działa? Kto winien zapewnić nam bezpieczeństwo? - pyta Michał Wroński

Od sobotniego wieczora ciągle słyszymy o rozjazdach, zwrotnicach, semaforach, torach właściwych i niewłaściwych. W natłoku medialnych doniesień o kulisach katastrofy w Szczekocinach trudno połapać się jak ten system powinien faktycznie funkcjonować. Sprawdziliśmy zatem na konkretnym przykładzie. Wzięliśmy pod lupę trasę z Katowic przez Tychy, Pszczynę, Bielsko-Białą i Żywiec do Zwardonia - jedną z najdłuższych i najważniejszych w województwie śląskim. Codziennie przemierza ją tuzin pociągów osobowych. Po drodze mijają się one z jadącymi na Podbeskidzie ekspresami, składami Twoich Linii Kolejowych oraz Interregio. Ruch jest więc spory, ale czy bezpieczny?

Pan młotkowy kontroluje także hamulce

W podróż wyruszamy w Katowicach, wsiadając do ekspresu "Ondraszek". Jadący z Warszawy Wschodniej do Bielska-Białej skład ciągnie lokomotywa EPO9 - zgodnie z przepisami zarówno ona, jak i same wagony przechodzą okresowe przeglądy techniczne. W przypadku lokomotywy ich częstotliwość zależy od prędkości, jaką może osiągnąć ten pojazd. Te najszybsze (osiągające 160 km. na godz.) kontrolowane są co 48 godzin - sprawdzany jest wówczas m.in. układ samoczynnego hamowania, radiołączność oraz szybkościomierz (co 20 dni elektrowóz przechodzi rozszerzoną wersję przeglądu, a co 30 miesięcy naprawę rewizyjną).

Wagony co pół roku przechodzą przegląd okresowy. Kontrolowane są jednak przed każdym wyjazdem na trasę i po zakończeniu kursu. Oględziny rozpoczyna rewident taboru, czyli znany nam wszystkim "pan młotkowy", opukujący koła pociągów. Do jego obowiązków należy również sprawdzenie ogrzewania i stanu wnętrza wagonów. Później wagon trafia na tzw. przegląd międzypociągowy (sprawdzane są m.in. spody wagonów, odbywają się też bieżące naprawy), po czym wagony podpinane są do lokomotywy i do akcji znów wkracza "pan młotkowy", sprawdzając działanie hamulców zarówno w składzie, jak też w każdej jego części.

Przed wyruszeniem w trasę zarówno maszynista, jak i kierownik pociągu otrzymują do ręki "kartę znajomości szlaku" - w niej znajdują się wszystkie istotne informacje (gdzie znajdują się przystanki, gdzie pociąg powinien się zatrzymać, gdzie szlak jest 1-, a gdzie 2-torowy). Jeśli maszynista przez okres dłuższy niż pół roku nie prowadził lokomotywy na danej trasie, to wówczas musi odbyć kilka jazd "przypominających" (2 dzienne i 1 nocna).

A jak "przerżnie" semafor?

O tym, że do katowickiego dworca zbliża się pociąg dyżurni z tzw. nastawni dysponującej (to ten wysoki budynek obok kina Rialto) dowiadują się od swoich kolegów z wcześniejszej stacji. Informuje ich o tym również komputerowy System Wspomagania Dyżurnych Ruchu oraz system Samoczynnej Blokady Liniowej (oczywiście mają też do dyspozycji wyciąg z rozkładu jazdy). Laikowi te nazwy nic nie powiedzą, dla dyżurnych ruchu te urządzenia są jednymi z podstawowych narzędzi pracy. Mówiąc w wielkim uproszczeniu: oba systemy na bieżąco monitorują ruch pociągów i przekazują te dane na pulpity w nastawniach.

Kilkaset metrów przed peronem pociąg mija semafor - ten dystans to swoisty margines bezpieczeństwa na wypadek, gdyby któryś z maszynistów przejechał na czerwonym świetle (czyli "przerżnął semafor" - jak mawiają o takich sytuacjach kolejarze). Wówczas pociąg automatycznie zatrzymuje system Samoczynnego Hamowania Pociągu (zamontowany w szynie na wysokości semafora czujnik wysyła sygnał do lokomotywy), albo w ostateczności może tego dokonać dyżurny za pomocą tzw. radiostopu (urządzenie w radiotelefonie). Ów niewielki aparat jest w stanie zatrzymać wszystkie pociągi w okolicy. Podobne urządzenia mają do dyspozycji dyżurni ruchu nie tylko w Katowicach, ale również na wszystkich pozostałych posterunkach rozmieszczonych wzdłuż reszty trasy.

Z ręki do ręki, czyli łańcuszek dyżurnych

W nastawni dworca głównego w Katowicach pracuje non stop czwórka dyżurnych. To jedno z ważniejszych miejsc całej stacji, a kto wie, czy nie całej sieci kolejowej regionu. Jak podkreśla Krzysztof Iwankiewicz - naczelnik działu kontroli i instruktażu Zakładu Linii Kolejowych w Sosnowcu - na stacji w Katowicach krzyżują się 4 linie kolejowe: z Legnicy, Warszawy, Oświęcimia i Zwardonia.

W ciągu doby przez stację przejeżdża około 400 pociągów. Równie ciasno jak na samej stacji jest także na prowadzących z niej torach. Podobnie jak na drodze, tak i tutaj obowiązuje ruch prawostronny, więc ryzyko "czołówki" jest raczej niewielkie. Przy takim tłoku niewiele trzeba natomiast, by wjechać na inny pociąg poruszający się tym samym torem. Zabezpieczać ma przed tym wspomniany już SBL. Idea jego działania jest stosunkowo prosta - cały szlak między dwoma stacjami dzielony jest na mniejsze odcinki, z których każdy wyposażony jest w samoczynny semafor i urządzenia pozwalające określić, czy jedzie po nim pociąg. Dzięki temu maszynista spoglądając na rozmieszczone wzdłuż torów semafory SBL-u jest w stanie zorientować się, czy na odcinku, do którego się właśnie zbliża (a nawet na jeszcze dalszym) znajduje się aktualnie jakiś inny skład. To, aby wypuścić pociąg ze stacji w takim momencie, by miał zagwarantowany swobodny przejazd (czyli w slangu kolejarzy "ustawić drogę przebiegu") jest rzeczą dyżurnego ruchu. Kiedy już to zrobi, przekazuje informację o wypuszczeniu pociągu do kolejnego posterunku. Tamtejszy dyżurny ma czas, by przygotować "drogę przebiegu" na kolejnym odcinku i dać sygnał do następnego w tym łańcuszku. I tak aż do ostatniej stacji.

Skąd dróżnik wie, że ma opuścić szlaban?

Na trasie z Katowic do Zwardonia posterunków jest 20 - znajdują się na wszystkich stacjach i rozgałęzieniach linii (np. w Mąkołowcu pod Tychami). Różnią się głównie ilością pracujących tam dyżurnych (te największe znajdują się w Pszczynie i Bielsku-Białej). Pomiędzy nimi rozlokowane są budki dróżników, odpowiedzialnych za opuszczanie szlabanów na przejazdach. Uprzedzenie ich o nadjeżdżającym pociągu należy do obowiązku dyżurnego, który ten skład wyprawił. Innymi słowy o pociągu jadącym z Katowic Ligoty w stronę Tychów informuje dróżników dyżurny z Ligoty, ale jeśli na ten sam odcinek wjeżdża pociąg jadący do Katowic, to dróżników alarmuje dyżurny z Tychów.

Jeśli między stacjami znajdują się przystanki (nie ma na nich semaforów), to za sprawdzenie, czy przejazd przez nie jest wolny odpowiada również dyżurny z wcześniejszej stacji. I tak, dyżurny z Rajczy ma zapewnić składowi jadącemu do Zwardonia bezpieczny przejazd przez Rycerkę, zaś dyżurny z Ligoty ma ustawić drogę przez Piotrowice, czy Podlesie.
Zdalne sterowanie prosto z Żywca

Od Bielska-Białej podróż kontynuujemy zwykłym pociągiem osobowym. Aż do Milówki dyżurnych nie spotkamy. Ruchem pociągu zdalnie sterują dyżurni z Lokalnego Centrum Nastawiania w Żywcu. To jedno z nielicznych takich miejsc w regionie. Jego pracownicy mają stały podgląd na wszystkie podległe im stacje. Zdalnie obsługują wszystkie tamtejsze urządzenia. Dzięki zamontowanym na przejazdach kamerom występują również zdalnie w roli dróżników. Co się jednak stanie jeśli w Żywcu nagle nastąpi jakaś awaria lub zwykła przerwa w dostawie prądu?

- Na każdej stacji istnieje tzw. pulpit lokalny. Znajdują się na nim wszystkie te urządzenia, które mają do dyspozycji dyżurni w Żywcu. W razie jakiejś sytuacji kryzysowej przewieziemy dyżurnych na odpowiednią stację - wyjaśnia Krzysztof Iwankiewicz.

Dyżurni w Żywcu mają o tyle utrudnione zadanie, że w Bystrej-Wilkowicach kończy się linia 2-torowa. Dalej, aż do samego Zwardonia ruch odbywa się tylko po jednym torze. Między stacjami nie ma już zatem miejsca na ewentualne mijanki. Wykonywać można je wyłącznie na samych dworcach. Stąd też bierze nieraz irytacja podróżnych. Dlaczego zamiast jechać, stoimy na jakiejś mało znaczącej stacji - pytają z wyrzutem. Ano właśnie dlatego, że z naprzeciwka nie nadjechał jeszcze pociąg, z którym musimy się minąć, ewentualnie musimy przepuścić jadący z tyłu inny skład. Wreszcie, po niespełna 3 godzinach i 15 minutach od wyruszenia z Katowic pociąg melduje się przed następną nastawnią dyspozycyjną. Tym razem w Zwardoniu. Koniec jazdy.
Michał Wroński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!