- Szkoda, że kibice właśnie na tę sprawę poświęcili najwięcej uwagi i energii - komentuje Radosław Bryłka, rzecznik klubu, który prowadził imprezę w katowickim "Punkcie 44". - Spotkanie fanów z zawodnikami miało służyć przede wszystkim wspólnej zabawie i dodaniu piłkarzom wiatru w żagle przed rundą wiosenną.
Szef wie, ale choruje
Kibice w czasie prezentacji kilkakrotnie ironicznie skandowali nazwisko Jacka Krysiaka, prezesa klubu, który jednak był nieobecny.
- Od początku idea tego spotkania była jasna: stanowiło ono okazję, by sympatycy klubu pobawili się z piłkarzami, obecność członków zarządu nie była do tego konieczna - tłumaczy Bryłka.
Sprawy nie zamierza komentować także Centrozap.
- Nie jestem zorientowany w temacie - ucina Jarosław Latacz, rzecznik firmy. - Zorientowany jest jedynie szef Centrozapu i jednocześnie przewodniczący Rady Nadzorczej klubu Ireneusz Król, ale przebywa na zwolnieniu lekarskim.
Choroba Króla przytrafiła się w kiepskim momencie. Dziś bowiem na Bukowej ma się zebrać Rada Nadzorcza, by podyskutować o żądaniach prezydenta Katowic Piotra Uszoka (miasto posiada nieco ponad 29 procent akcji). Chodzi o uzyskanie przez Katowice większości - w postaci trzech z pięciu członków RN - i przeprowadzenie w klubie audytu. Na razie nikt nie jest w stanie zagwarantować, że szef Centrozapu na obradach się pojawi.
Prezes niepewny przyszłości
Rada, aby spełnić żądania prezydenta, będzie musiała zwołać nadzwyczajne zgromadzenie akcjonariuszy, bo tylko ono może przeprowadzić zmiany w jej składzie. Niewykluczone, że dyskutowana będzie także zmiana na stanowisku prezesa zarządu klubu. To właśnie od publicznej wypowiedzi Krysiaka, dotyczącej rozmów z miastem o kolejnej pomocy finansowej, rozpoczął się kontratak prezydenta Uszoka, zarzucającego prezesowi, że nie jest to prawda.
- Nie będziemy spekulować o przyszłości. W każdym razie spełnienie oczekiwać pana prezydenta jest warunkiem, bez którego nie ma mowy o wydawaniu na klub kolejnych publicznych pieniędzy - jednoznacznie mówi Maciej Biskupski, asystent Piotra Uszoka.
Obrady będą więc z pewnością emocjonujące, o ile oczywiście w ogóle się rozpoczną.
GieKSa jak gorący kartofel
Z wielu nieoficjalnych wypowiedzi można wnioskować, że klub z Bukowej stał się w Katowicach odpowiednikiem gorącego kartofla, który najchętniej się od siebie odrzuca. Centrozap może wykorzystać niechęć kibiców i pod pretekstem szargania dobrego imienia firmy wycofać się z klubu. Miasto też miałoby chęć na podobne rozwiązanie, ale obawia się reakcji opinii publicznej. Na pewno żadna ze stron nie ma natomiast ochoty na przejęcie władzy, a więc i odpowiedzialności, absolutnej, podobnie jak perspektyw odzyskania już zainwestowanych pieniędzy i znalezienia chętnych na obecnie posiadane akcje.
Sytuacja jest więc patowa. Z perspektywy czasu wygląda na to, że miasto popełniło błąd angażując się do tego stopnia w klub, zamiast skoncentrować się na wybudowaniu nowego stadionu i pomocy - w formie stypendiów - najbardziej uzdolnionym młodym piłkarzom z Katowic. Piwo zostało już jednak nawarzone - kto ostatecznie je wypije?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?