Reżyserka nie epatuje formalnymi ozdobnikami i nie eksperymentuje z wytrzymałością publiczności, choć widać, że dobrze zna ekranowe rzemiosło. Film jest spójny, sytuacje logiczne, a napięcie rośnie dokładnie tam, gdzie powinno. Analiza formy to jednak zajęcie dla teoretyków. Dla publiczności ważne będzie zapewne co innego - wiarygodność zdarzeń i postaci, która jest wielkim atutem filmu.
Inaczej mówiąc, nie ma siły, by każdy z widzów nie odnalazł w 'Senności" choćby ułamka własnych przeżyć. Z drugiej strony, z opowiadanych historii, realistycznych i momentami trzymających się życia wprost dokumentalnie, udało się Magdalenie Piekorz wykrzesać sporo prawdy o zachowaniach człowieka w obliczu zagrożenia. Jakiegokolwiek, bo zagrożeniem może być nie tylko śmierć, ale i świadomość jałowego bytu w nieudanym małżeństwie. "Senność", jakby na nią nie spojrzeć, ma ewidentnie dydaktyczny wymiar, rzecz w tym, że to dydaktyzm subtelny, prawie niezauważalny. W tym sensie uważam "Senność" za film mądrzejszy i bardziej wyważony od "Pręg", których "pouczające" zakończenie trochę drażniło; jak dodatkowa kropka nad "i".
Scenariusz "Senności", napisany przez Wojciecha Kuczoka, prosty w realizacji nie był. To film nowelowy i opowieści o trzech różnych związkach uczuciowych długo toczą się równolegle, lecz bez wyraźnej współzależności. Widz porusza się jednak w opowiadanych historiach bez kłopotu, dla każdej z nich reżyserka znalazła bowiem odmienny język narracji, klimat, a nawet scenograficzny anturaż. Uznana aktorka teatralna Róża (Małgorzata Kożuchowska) cierpi na chorobliwą senność, którą perfidnie wykorzystuje jej mąż (Michał Żebrowski), zwykły dziwkarz i oszust, wmawiający żonie, że jedynym lekarstwem na jej przypadłość jest samotny odpoczynek w luksusowym domu. Dialogi toczą się powoli, a właściwie są strzępkiem komunikatów, wymienianych po to, by bohaterowie mogli się przekonać, że w ogóle istnieją. W takim ujęciu Róża nie musi mówić o swojej samotności, bezbrzeżnym strachu i emocjonalnym uzależnieniu się od współmałżonka. Z ciszą jej domu kontrastuje hałaśliwy jazgot panujący w domu pisarza Roberta (Krzysztof Zawadzki), którego nieustannie wychowują nie tylko żona (Joanna Pierzak), ale i teściowie, dorobkiewicze. Robert jest w tej rodzinie ciałem obcym. Wżenił się, wiedziony tyleż złudzeniem miłości do żony, co i pazernością na pieniądze teścia. Na jego depresję nakładają się niemoc twórcza, lekceważona choroba, a i życiowe wygodnictwo. Ale jemu przyjdzie obudzić się najboleśniej...
Historię trzecią, związku młodego lekarza Adama (Rafał Maćkowiak) i blokersa Bystrego (Bartosz Obuchowicz) filmuje Piekorz w konwencji paradokumentalnej. O ile jednak dla Roberta punktem wyjścia z letargu jest wyrok losu, o tyle decyzja Adama o przyznaniu się do homoseksualizmu jest podjęciem walki z najtrudniejszym przeciwnikiem, własnymi, kochającymi go rodzicami. Trzy różne historie, w trzech różnych konwencjach stylistycznych przylegają do siebie zadziwiająco spójnie. Każdy z bohaterów otrząśnie się w końcu (to możemy zdradzić) i spróbuje żyć na własnych warunkach. "Senność" nie jest klasycznym melodramatem, w każdym razie nie do końca. Nie ma w niej scen obliczonych na wyciskanie łez i chytrych zabiegów, zjednujących sympatię widzów dla pokrzywdzonych bohaterów.
Szczerze mówiąc, żadna z ofiar nie jest kryształowa. I chwała Bogu. "Senność" to raczej filmowa metafora, by powtórzyć za Krzysztofem Zanussim, "życia jako śmiertelnej choroby", z której zbyt wielu z nas nie zdaje sobie sprawy.
W uwiarygodnieniu pokazywanych na ekranie wątków pomogli reżyserce aktorzy. Wszyscy bez wyjątku, bo obsada to mocny punkt tego filmu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?