Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smolorz kontra Semik: Ślązacy dali się nabrać mitom

Redakcja
Arkadiusz Gola
Śląsk to region pokrzywdzony? Nieprawda. To megalomania plemienna - twierdzi Michał Smolorz, autor książki "Śląsk wymyślony" i nasz felietonista. O wykreowanej przez media i propagandzistów tożsamości śląskiej, uległości i koniunkturalizmie rozmawia z nim Teresa Semik

Już teraz trudno Polakom rozumieć Śląsk, a pan chce nas przekonać, że Ślązacy żyją w matriksie, czyli świecie wymyślonym, wirtualnym?
To jest moja teza i zdaję sobie sprawę, że szokująca. Nie jest jednak publicystyczną prowokacją, tylko wynikiem dociekań naukowych. Śląskość, którą znamy, stworzyły media i propagandziści polityczni.

Ślązacy nie są ani tak pracowici, jak sądzą, ani tak skrzywdzeni przez los, jak im się wydaje?
Nie jest to żadna śląska specjalność. Sztandarowa pracowitość nie była cechą śląską, tylko częścią całego niemieckiego kręgu kulturowego.

Mit Ślązaka doskonałego: Obalać, czy nie? Weź udział w sondzie

Śląsk i Ślązacy to nie jest też naród wybrany, tak boleśnie doświadczony przez historię pogranicza?
Kolejna teza, którą obalam. Nazywam to megalomanią plemienną - nikt inny tak nie cierpiał, jak my. Społeczności pogranicza mają podobne problemy, a więc nie jest to coś, co by uzasadniało bycie "über alles".

Sztuka Stanisława Bieniasza "Stary portfel" to, zdaniem pana, najbardziej medialny wykład syndromu śląskiej krzywdy. Powstaniec wyjeżdża do Niemiec, bo tam dostanie większą emeryturę. Ja tę krzywdę nazywam koniunkturalizmem. Jedziemy tam, gdzie jest łatwiejszy chleb.
To jest kreacja artystyczna Bieniasza, ale mam lepsze doświadczenie. W latach 80. byłem kierowcą autobusów i wywiozłem 5 tysięcy swoich ziomków do Reichu. Mam absolutnie unikatowy materiał badawczy. W przytłaczającej większości ludzie traktowali wyjazd koniunkturalnie, przykrywając cynizm opowiastkami o doznanej krzywdzie. Tożsamościowo się pogubili.

Śląska krzywda też jest mitem?
Tak. Zdarzała się, ale jej skala została wyolbrzymiona.

Ślązacy powtarzają z bólem, że byli krzywdzeni w szkołach, bo używali gwary. Mnie pani z polskiego też poprawiała, ale nie było to nic niezwykłego.
Nikt nikomu nie zabraniał mówić na przerwach gwarą. To znów jest dorabianie ideologii. Na lekcji polskiego trzeba mówić po polsku i to jest dla mnie oczywiste. Mnie już wręcz irytuje ta rzekoma straszna krzywda. Pewnie była jakaś nauczycielka nadgorliwa, ale przecież nie będziemy się nią zajmować w nieskończoność.
Co w takim razie jest dziś esencją śląskości?
Język staje się jedynym spoiwem, który ma pewną ciągłość kulturową.

Ślązacy muszą się najpierw określić, bo nie wiedzą, kim są?
To za daleko posunięta teza - język, a reszta to tabula rasa. Starania muszą być nakierowane na poszukiwanie śląskości zatraconej. Cofamy się sto lat.

Obwinia pan Kazimierza Kutza za to, że jest głównym kreatorem śląskiej mitologii.
Nie obwiniam! Mitologia była składnikiem każdej kultury. I zasługą Kutza jest tworzenie takiej mitologii. To jest dokładnie tak, jak Sienkiewicz stworzył mitologię historyczną Krzyżaków. Postrzegamy ich poprzez bitwę pod Grunwaldem, dwa miecze i Juranda ze Spychowa. Nie widzimy, że budowali drogi, mosty.

Kutz przekonywał, że z jego śląskich filmów można się uczyć etnografii, a Zanussi mówił, że po filmach Kutza każdy teraz chce być Ślązakiem. To mistyfikacja?
Mit to nie jest mistyfikacja. Uważam, że dla artysty to jest powód do wielkiej dumy, jeśli z jego twórczości powstał mit. Należy tylko pamiętać, że to jest piękny mit i nie należy przyjmować tego jako rzeczywistość historyczną i społeczną.

Co Kutz mitologizuje?
Jeżeli twórca, każdy, opisuje gnębiony proletariat powstańczy, to redukuje do pewnego fragmentu rzeczywistość, a my to uznajemy za całość śląskiego świata.

Kto mówi, że Śląsk był wyłącznie taki?
Proszę zapytać dowolnego mieszkańca Gdańska, co kojarzy mu się ze Śląskiem. Odpowie: szyb kopalniany, proletariat, familok. Na tym polega istota mitu, że przyjmujemy fragment rzeczywistości za całość. Coś, co nie jest proletariackim Śląskiem, nie jest Śląskiem wcale. Przestaje nim być, na przykład, pałac Donnersmarcków czy śląska arystokracja.

Kazimierz Kutz wtedy napisał, że panu obca jest "genetycznie" propolskość. Czy to prawda?
Oczywiście, że nie.

I że jest pan narodowościowo ambiwalentny, z przechyłem ku orientacji niemieckiej.
Czy nie widzi pani w wypowiedzi zakamuflowania pewnej opcji?

Semik:
Swoją książką kładzie pan głowę pod topór
Smolorz:
W sprawie wymyślonej śląskiej tożsamości nadstawiałem ją już nieraz

Kolejną postacią, z którą się pan rozprawia bezlitośnie, jest przedwojenny wojewoda śląski Michał Grażyński. Śląskożerca?
Grażyński jest pierwszy w tej kolejce ludzi, którzy dla celów propagandowo-politycznych zaczęli tworzyć nową tożsamość Śląska. I to jest poza sporem. Ale po drugiej stronie granicy polsko-niemieckiej działo się podobnie. W Katowicach zbudowano Muzeum Śląskie, którego zadaniem było udowodnienie prapolskości Śląska, a w Bytomiu powstało Muzeum Górnośląskie, by udowadniało praniemieckość Śląska. Z punktu widzenia okaleczania śląskości Grażyński jest prekursorem w sprowadzeniu śląskości do ludowości i wyłączaniu z codzienności tego wszystkiego, co w jego mniemaniu niepolskie. Nie było żadnej obiektywnej potrzeby, żeby polonizował ponad potrzebę tę część Śląska, żeby wykorzeniał miejscową ludność. Potem komuniści przejęli te wzorce i kontynuowali.

Obrywa od pana Stanisław Hadyna, bo tworzył zespół na polityczne zamówienie. Odbiera pan ludziom prawo do funkcjonowania w tamtej rzeczywistości?
Nie odbieram, ale to był grzech pierworodny powstania tego zespołu. Cała śląskość została sprowadzona do ludowości.

Taki był przecież twórczy zamysł "Ślaska". Filharmonicy śląscy nie grali "Od Siewierza jechał wóz".
Przy wszystkich grzechach zespołu to była twórczość o wysokich walorach artystycznych. W przeciwieństwie do tego, co dzieje się współcześnie, jak przyjmowane są śląskie szlagry przez Ślązaków, choć nie mają ze śląskością nic wspólnego. To jest tandeta kulturowa.

Nikt Ślązakom nie każe słuchać, a jednak słuchają.
Twórczość Hadyny też była przyjmowana, mimo że zrodziła się z pewnego politycznego zapotrzebowania. Śląskość miała sto innych wartości kulturowych, które odrzucano. Jeśli coś komuś zarzucam, to swoim ziomkom, że dali sobie amputować część kultury ich własnej. Przyjęli ten bardzo zawężony model, sprowadzający się do ludowości i było im z tym dobrze. Pewne wartości kulturowe, które naprawdę były cenne, zostały w kręgu kultury niemieckiej.
Trzymając się śląskości, co dali sobie odebrać?
Dla mnie śląskość jest wielowymiarowa i wielonarodowa. Najwybitniejszego poetę śląskiego Eichendorffa poznałem w 1986 roku przypadkowo. Sprowadzono śląskość do polskości. Taki był ówczesny interes polityczny, ja to wiem, ale uważam, że daliśmy się ograbić z innych wartości. Nikomu nie narzucam, kim kto chce się czuć: Polakiem, Niemcem, Ślązakiem, to jest kwestią wyboru. Zależy mi, żeby wszyscy wiedzieli, co się na tę śląskość składa.

Ułomna społeczność śląska sama z siebie dała sobie odebrać to, co śląskie? W dodatku nie protestowała?
Wychodzi na to, że jest to społeczność o słabym kodzie kulturowym, skoro można jej spokojnie napisać tożsamość. To jest mój zarzut.

Książkę dedykuje pan swoim śląskim przodkom: tym, których śląskość cieszyła, również tym, których uwierała. Pana Śląsk cieszy czy uwiera?
Mnie cieszy, to nie ulega wątpliwości. Inaczej bym się do tej roboty nie zabierał. Uwiera mnie, na przykład, rozszerzanie pojęcia familoka na wszystko to, co jest brunatnym domem. A to jest kolejne nadużycie.

Walka z mitami jest beznadziejna i nieskuteczna. Po co nadstawia pan głowę pod topór?
Żeby ludzie wiedzieli, po prostu. W sprawie wymyślonej tożsamości nadstawiałem głowę już nieraz i pewnie mi się po niej dostanie. Ale sądzę, że warto to ryzyko ponieść, żeby ludzie mieli świadomość, że to są mity, że ich przeszłość jest bogatsza i warto ją poznać.

Ślązacy są teraz zagubieni, a pan im jeszcze dokłada.
Właśnie w okresie tego zagubienia, kiedy przestały działać czynniki propagandowe, polityczne i nie narodził się żaden nowy Kutz, który by stworzył nowy mit, podaję Ślązakom na tacy moją książkę i mówię: kochani, tak było, a teraz uporządkujmy wiedzę o sobie i swojej przeszłości. Macie z czego wybierać. Natomiast nie chcę nikogo demistyfikować, przerabiać. Przyszedł czas poszukać jakichś innych elementów śląskiej tożsamości. Rozmawiała Teresa Semik

Michał Smolorz i Teresa Semik spierają się o śląską tożsamość. SKOMENTUJ

"Śląsk wymyślony" Michała Smolorza
W swojej najnowszej książce - pracy naukowej, dr Michał Smolorz twierdzi, że cała znana nam śląskość to wymysł dwudziestowiecznych polityków i twórców, który z prawdziwą tradycją niewiele ma wspólnego. Dotyczy to w równym stopniu obrazów Kazimierza Kutza, co zespołu "Śląsk" Stanisława Hadyny. I choć autor podkreśla wysokie walory tej twórczości, jest ona zmitologizowana. Wizerunek Śląska wybiórczy. Sprowadza się albo do ludowości, albo do proletariatu. Polityczna manipulacja śląskością bierze się od czasów wojewody Michała Grażyńskiego, który nawet nakazał stworzyć nowy kanon śląskich pieśni i piosenek. Nie było lepiej w czasach PRL-u, bo wszystko co śląskie było podejrzane.
Śląska mitologia zastępuje dziś rzeczywistą wiedzę i funkcjonuje jako prawdziwa w całej Polsce. Dlaczego sami Ślązacy dali się na to nabrać? Autor swoim ziomkom nie szczędzi krytyki. Bo tak im było wygodnie, bo są koniunkturalistami, o słabym kodzie kulturowym. Żyli więc w przekonaniu, że w rzeczywistości są więcej warci niż na to wskazują, że skrzywdzeni, bo zawsze rządzili nimi obcy. Smolorz bezlitośnie rozprawia się z syndromem śląskiej krzywdy mocno wyolbrzymianej. Bo ta rzekoma krzywda wręcz stała się chorobą destrukcyjną. Dotyczy przekonania przekonanych, że mówią językiem zakazanym, albo przynajmniej niemile widzianym, że nie wolno było im się zrzeszać itp.
Na łamach "Dziennika Zachodniego" będziemy rozmawiać o tych ryzykownych tezach. TES

* CZYTAJ KONIECZNIE:

*ZOBACZ LISTĘ ZAWODÓW DO DEREGULACJI
*Hans Kloss powrócił FILM, ZDJĘCIA, RECENZJE, czyli HISTORIA PRAWDZIWA

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Smolorz kontra Semik: Ślązacy dali się nabrać mitom - Dziennik Zachodni