Handel nasionami konopi jest legalny, hodowla nie. To absurd

A można w nich kupić wszystko. Od nasion poprzez nawozy i lampy, a na kompletnych zestawach uprawowych skończywszy. Te ostatnie kosztują nawet kilka tysięcy złotych, a jednym z ich elementów są specjalne "sekretne ogrody", w których w domowym zaciszu można ukryć kilkanaście krzaków marihuany. Wzięciem cieszą się także specjalne skrytki na "kosztowności i pieniądze" w kształcie puszki z napojem, a nawet kobiecej szminki.

Aldona Węgrzynowicz, rzeczniczka Izby Celnej w Katowicach zwraca uwagę, że za obrót nasionami można kogoś ukarać, bo zawierają one śladowe ilości substancji psychoaktywnej THC i po skruszenie można je palić. Jest to jednak bardzo rzadka praktyka.

Wygląda wiec na to, że żyjemy w kraju obłudy, a Janusz Palikot ma rację - rząd poradził sobie z problemem dopalaczy, ale nasi politycy cały czas przymykają oko na podziemną produkcję i handel marihuaną, który ułatwia polskie prawo.

- W załączniku do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii nie ma nasion konopii indyjskich. Obrót nimi jest legalny. Jednak jeśli ktoś zechce pobawić się w ogrodnika, zasadzi nasiono i wyrośnie mu roślina, to już może być ścigany - tłumaczy podinsp. Andrzej Gąska, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.

Co to oznacza? W Polsce można legalnie kupić nasiona konopii indyjskiej oraz specjalne urządzenia konieczne do jej uprawy (boksy, lampy, nawozy). Nielegalny jest dopiero krzak, który w ten sposób wyrośnie.

- Dobrze, że chociaż te nasionka są legalne. W nich nie ma przecież substancji, które znajdują się na liście zakazanych. Dla mnie dwulicowością państwa jest fakt, że zabrania się palenia marihuany, a dopuszcza palenie tytoniu i picie alkoholu. Jesteśmy za legalizacją marihuany - mówi Andrzej Rozenek, poseł Ruchu Palikota.

Roman Kulej, terapeuta z Lublińca, zajmujący się leczenie uzależnienień przyznaje, że polskie prawo ułatwia dostęp do narkotyków, ale zwraca uwagę na fakt, że każdy towar można w różny sposób wykorzystać.

- Przecież kupując w sklepie odpowienie rzeczy narkoman, jeżeli tylko potrafi, może zrobić samemu kompot, a piroman bombę. Dlatego trudno jest zabronić handlu niektórymi rzeczami, bo nie zawsze służą one złym zamiarom. Największym problemem są duży dostawcy narkotyków - mówi Kulej.

Częstochowę i okolicę opanowali wietnamscy producenci mnarihuany.
Azjaci, którzy w Polsce prowadzą różną działalność, szybko zorientowali się, że uprawa konopii indyjskiej to dochodowy biznes. Nic dziwnego, bo według statystyk rośnie liczba kupujących, ale i sama cena narkotyku.
Od grudnia ubiegłego roku służby celne i policja odkryły w sumie cztery plantacje znajdujące się w Częstochowie i na terenie powiatu myszkowskiego. Wszystkie były doskonale zorganizowane. Rosło na nich po kilkaset krzaków konopii indyjskiej, a wartość plantacji policja wyceniła w sumie na kilkaset tysięcy złotych. Plantacje były doskonale ukryte. Wietnamczycy stosowali odpowiednie nawozy, a rośliny były oświetlane światłem ze specjalnych lamp. Tylko jednego Azjatę zgubiły bardzo wysokie opłaty za prąd, inni stosowali specjalne obejścia, dzięki którym możliwa była kradzież energii elektrycznej. Policja nie komentowała, czy sprawy były połączone, ale rodzaj i sposób działalności na to wskazują. BR

* CZYTAJ KONIECZNIE:

*ZOBACZ LISTĘ ZAWODÓW DO DEREGULACJI
*Hans Kloss powrócił FILM, ZDJĘCIA, RECENZJE, czyli HISTORIA PRAWDZIWA