Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Święty Józef jeszcze bije w Dolnej Saksonii

Jacek Bombor i Aleksander Król
Jacek Bombor
Śląskie dzwony miały pomóc Niemcom podbić świat. Na szczęście nie zdążono ich przetopić na armaty. "Gwiaździsty", cudem odzyskany, wróci wkrótce do Szerokiej. Trzeba jeszcze sprowadzić św. Józefa - piszą Jacek Bombor i Aleksander Król

Miałem piętnaście lat, ale wciąż mam przed oczami sceny, które rozegrały się u nas w Szerokiej 20 marca 1942 roku. Pod kościół przyjechali Niemcy - wojskowi, żandarmi, pracownicy fizyczni. Było ich w sumie z dwanaście osób - mówi Leon Białecki, w taki sposób, jakby rzeczywiście liczył ludzi w mundurach na placu kościelnym. - Przyjechali zdjąć nasze dzwony - dodaje, zamykając na chwilę oczy.

Wezwano księdza. Ówczesny proboszcz Władysław Kręczkowski "rządził" parafią od 1938 roku, był tu także podczas okupacji. Pochodził z Pomorza i dobrze władał językiem niemieckim.

- Powiedzieli mu, że zabiorą dzwony. I od razu ostrzegli, że jak parafianie będą się sprzeciwiać, to konsekwencje pozna cała Szeroka. Ksiądz uprosił, by choć ostatni raz zabrzmiały. Zgodzili się. Dzwony biły 20 minut. Zbiegli się mieszkańcy z całej parafii - dzieci, całe rodziny. Otoczyliśmy kościół - relacjonuje 85-letni dziś mężczyzna, tak jakby wciąż stał w tym przedziwnym kręgu sprzed 70 lat.

W ten zimny, marcowy dzień, zabiły wszystkie trzy dzwony. Jeden był wytopiony w XVI wieku. Niemieckie źródła podają, że bił już w starym, drewnianym kościele w Szerokiej, który służył parafianom od 1520 roku! Potem przeniesiono go do świątyni murowanej, poświęconej w 1803 roku. Ważył 80 kg. - Nazywano go Dzwonem Gwiaździstym, ponieważ na płaszczu u góry zdobiły go gwiazdy. Odznaczał się przepiękną tonacją. Ale dla Niemców nie miało to znaczenia. Mówili na niego twardo: "Sternglocke" - tłumaczy Helena Białecka.

Drugi dzwon pochodził z 1707 roku. Prawdziwy olbrzym. Ważył 560 kilogramów. Ufundowany został niegdyś przez księdza proboszcza krzyżowickiego, bo Szeroka z braku księży przez 200 lat włączona była do parafii krzyżowickiej. Dzwon nazywał się "Św. Józef". A trzeci dzwon został ufundowany w 1838 roku, ale widniała na nim data 1938. - Po prostu był pęknięty i w 1938 roku, a więc po 100 latach, został przetopiony. Mój ojciec furmanką go wiózł do ludwisarni w Bielsku-Białej. Pamiętam, jak przechowaliśmy go jedną noc u nas w szopie. Do dzisiaj zachowała się fotografia z uroczystości jego poświęcenia - mówi Leon Białecki.

W czasie I wojny światowej dzwony uznano za zabytkowe i ich nie ruszono. Ale w czasie II wojny Niemcy zabierali wszystko. Cenne dzwony ze spiżu i brązu, które dotąd biły na chwałę Boga, miały pomóc im podbić Europę i świat.

- Zabrali wóz z szerockiego majątku księcia pszczyńskiego, z dużą, specjalną platformą do przewożenia byków. Wóz postawili przed kościołem. Przygotowano belki przy dzwonnicy. Zaczęto zdejmować dzwony - relacjonuje Leon Białecki. - Wielu ludzi płakało. A miejscowy dzwonnik, Antoni Kumor, przybiegł zdyszany. Wydawało się, że oszaleje. Krzyczał, by mu tych dzwonów nie zabierać. Żandarmi go złapali i przywiązali powrozami do trzystuletniego dębu. On wrzeszczał, bronił się, ale w końcu opadł z sił i zamilkł.

Zdjęte dzwony przetransportowano do Pszczyny, tam je oznakowano farbą. - Napisano na nich liczbę: 25 - znak, że pochodzą z województwa śląskiego. Liczbę 17 - potwierdzenie dla powiatu Pszczyna. A kolejne cyfry oznaczały liczbę dzwonów odebranych do tej chwili na Śląsku - 200, 202 - mówi Leon Białecki.
* CZYTAJ KONIECZNIE:

*Nowy taryfikator mandatów SPRAWDŹ, ZA CO GROŻĄ WYŻSZE KARY
*Sprawa Madzi z Sosnowca - ustalenia prokuratorów, zeznania rodziców, wielka ucieczka Katarzyny W.

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


* BUDYNEK JAK TITANIC? JEDNA Z NAJWIĘKSZYCH ZABRZAŃSKICH TAJEMNIC ODKRYTA [ZDJĘCIA + FILM]
* OSTATNI CASTING MISS ZAGŁĘBIA 2012 [ZOBACZ ZDJĘCIA!]

Z Pszczyny "skarby Szerokiej" wywieziono do Hamburga. Tam Niemcy gromadzili dzwony i pomniki na olbrzymim placu, a fabryka przetapiająca je na armaty znajdowała się w podziemiach. Pracowali w niej przymusowo Polacy z Generalnej Guberni. Niemcy składowali dzwony nie tylko z krajów podbitych, ale także ze swoich parafii. Były tam dzwony i pomniki z Polski (m.in. słynny warszawski pomnik Adama Mickiewicza), z Francji, Belgii, Włoch.

Ordnung muss sein! Niemcy, skrupulatni, aż do bólu, dbali o porządek, nie brali dzwonów jak leci.

- Każdy okaz do przetopienia był osobno klasyfikowany. Wśród obsługi znaleźli się ludzie z wyższym wykształceniem. Postanowili, że te dzwony, które są bardzo stare, zabytkowe, albo mają niezwykle artystyczne zdobienia, będą na samym końcu przetapiane. Na armaty przetapiano najpierw "młode" dzwony - tłumaczy Helena Białecka.

Jeden z szerockich dzwonów, ten z 1838 roku został przetopiony od razu. - Był cenny dla nas, dla Niemców bez wartości - mówią Białeccy.

Tak jak wielu mieszkańców, zdążyli pogodzić się ze stratą. W Szerokiej na mszę zaczęły zwoływać inne dzwony. Żelazne, otrzymane z Połomi. - Ale wydawały dźwięk, pożal się Boże. Jakby ktoś o garnek chochlą stukał - porównuje Białecki. I nagle, w 2006 roku, jakby nigdy nic do Białeckich trafił prof. Przemysław Nadolski z Bytomia, badacz i historyk. "Zostałem skierowany do Was przez waszego emerytowanego księdza proboszcza Antoniego Łatko, powiedział, że interesujecie się historią regionu" - wspominają słowa swojego nieoczekiwanego gościa. - Powiedział: "Proszę państwa, zabrano wam dzwony podczas okupacji. Czy wy wiecie, że niektóre ocalały?" - a Białeccy oniemieli. A jak? A co? Nie mogliśmy uwierzyć - wspominają.

Historyk wyjaśnił, że gdy alianci dowiedzieli się, że w Hamburgu są zakłady przeróbcze, gdzie robią armaty i jest wielki plac z tymi dzwonami, to przez trzy noce trwał nalot dywanowy. I zniszczyli, ile się dało. Fabryka przestała istnieć. Wiele dzwonów zniszczono, ale cała masa nadal tam była, wśród tych dzwonów dwa z Szerokiej - usłyszeli. Tuż po wojnie alianci nawet chcieli je zarekwirować jako zdobycz wojenną. - Ale biskupi niemieccy orzekli wówczas, że to nie jest własność niemiecka, a parafian z krajów podbitych. I zabrać nie pozwolili. I przez kilka lat były zwracane do poszczególnych krajów - Francji, Włoch, Belgii, nawet do Polski, ale nie na Śląsk. Natomiast niemieckie kościoły mogły je sobie "wynajmować" do swoich parafii - mówi Helena Białecka.

Z dokumentów wynika, że szerocki Dzwon Gwiaździsty trafił w ten sposób w 1953 roku do parafii w Guglingen, w Badenii -Wirtembergii, gdzie zawieszono go w wieży kaplicy cmentarnej. To dane z Archiwum Dzwonów w Norymberdze. Z nich wynika też, że "Św. Józef" z kolei trafił do Dolnej Saksonii - dzwoni w miejscowości Ganderkesee - gdzie parafia św. Jadwigi skupia przede wszystkim śląskich Niemców.

Białeccy do lata 2007 roku zastanawiali się, jak odzyskać dzwon. I czy w ogóle warto. Ale jak się za to zabrać? Przełom nastąpił, gdy odwiedzili w Niemczech córkę, która osiedliła się w najmniejszym niemieckim landzie - Saarland.

- Powiedziałem: Danka, a może byśmy do Guglingen w drodze powrotnej wstąpili? - zagadnął córkę Leon Białecki.

Zatelefonowali do kancelarii parafialnej. Był piątek. - Proboszcza nie będzie, ale zapraszamy - odpowiedziała sekretarka.
Guglingen to niewielkie, 30-tysięczne miasteczko, w większości protestanckie. Łatwo trafić na cmentarz i do kaplicy. - Tam był nasz szerocki dzwon! Wzruszyłem się. U nas był od 1520 roku, a teraz tak daleko! - wspomina Białecki.
* CZYTAJ KONIECZNIE:

*Nowy taryfikator mandatów SPRAWDŹ, ZA CO GROŻĄ WYŻSZE KARY
*Sprawa Madzi z Sosnowca - ustalenia prokuratorów, zeznania rodziców, wielka ucieczka Katarzyny W.

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


* BUDYNEK JAK TITANIC? JEDNA Z NAJWIĘKSZYCH ZABRZAŃSKICH TAJEMNIC ODKRYTA [ZDJĘCIA + FILM]
* OSTATNI CASTING MISS ZAGŁĘBIA 2012 [ZOBACZ ZDJĘCIA!]

Potem odwiedzili parafię. Proboszcza, Hermanna Ruppa, nie było. Były tylko dwie panie. - Przekazałem dla proboszcza folder o Jastrzębiu. Podaliśmy e-mail, by ksiądz potwierdził, że otrzymał przekazane materiały i napisał, co sądzi o tym wszystkim - mówi Leon Białecki.

Po powrocie do Polski nie doczekali się żadnej odpowiedzi. Mijały miesiące i nic. W sierpniu do Polski przyjechała córka Białeckich ze znajomym germanistą. Postanowili napisać list do proboszcza Ruppa. Stonowany, łagodny. Z podaniem historii. "Cieszymy się, że dzwon u Was na chwałę Bożą wzywa parafian" - napisali.

I znowu cisza. W końcu zrozumieli, że nie ma na co czekać. Był 2008 rok. - Wtedy postanowiliśmy napisać do Archiwum Dzwonów do Norymbergi. Za dwa tygodnie przyszła odpowiedź do prezydenta miasta Mariana Janeckiego. Wszystko się potwierdziło.

Po pomoc pojechali do Kurii Metropolitalnej w Katowicach.

- Przyjął nas kanclerz, ks. dr Olszowski, wspaniały człowiek. Stwierdził, że nie ma umowy pomiędzy państwami na zwrot takiego mienia. Więc taka inicjatywa musi być oddolna. Pobłogosławił, życzył powodzenia. Dał książkę Kazimierza Bielenina, profesora z Krakowa, gdzie były przykłady zwrotów dzwonów w Polsce w innych parafiach: w Bestwinie, Brzeszczach - wylicza Helena Białecka.

Na zebraniu rady sołeckiej w Szerokiej pomysł ks. proboszcza Joachima Kloza, by zawiązać komitet ds. odzyskania dzwonu, przyjęto z entuzjazmem. Przystało do niego 11 osób. Wysłali pismo do biskupa w Niemczech, któremu podlega ks. Rupp. Za dwa tygodnie przyszła odpowiedź. I szok.

- To, co zostało skradzione, musi wrócić do właściciela - przekazała słowa ks. biskupa, dr. Gebharda Fursta z Rottenburga, jego pracownica, Magdalena Klein, odpowiedzialna w diecezji za instrumenty muzyczne. Został wytypowany nawet specjalny człowiek do "sprawy szerockiej" - diakon Willi Forstner - cieszy się Leon Białecki.

- Od razu był przychylnie nastawiony. Wysłał nam nawet zdjęcie z naszym dzwonem. "Wszystko zrobię, co w mojej mocy, by ta sprawa ruszyła z kopyta" - obiecał. Ale mijały kolejne miesiące. Korespondencja, życzenia świąteczne. A sprawa stała w miejscu. Do 2011 roku, gdy… nastąpiła zmiana proboszcza w Guglingen. Jeszcze w tym samym roku sprawą zajęli się niemieccy biskupi podczas specjalnej konferencji. Ale jak zwrócić coś, co zostało po wojnie "wynajęte"? Wzięli się na sposób i uradzili, że dadzą dzwon Szerokiej w… podnajem.

- Sprawa nabrała rozgłosu. Nawet w prasie niemieckiej ze znamiennym tytułem: Znak pokoju. Pisano, że dzwon będzie w Polsce raczej trwałym depozytem, nie ma innej rady, bo nie ma międzypaństwowej ugody - śmieje się Białecki. Obecnie parafia w Guglingen zbiera na nowy dzwon dla siebie. Będzie kosztował 8 tysięcy euro. Szerocki dzwon zdejmą i przywiozą autokarem za kilka miesięcy, 15 listopada. Będzie msza, uroczyste wprowadzenie dzwonu. - Prosiliśmy, by nam nagrali, jak dzwoni. Odtworzymy to mieszkańcom - zdradzają Białeccy.

A co z olbrzymim dzwonem św. Józefa? - Najpierw odzyskajmy ten, a potem pomyślimy. "Gwiaździsty" wkrótce wraca! - cieszą się.
* CZYTAJ KONIECZNIE:

*Nowy taryfikator mandatów SPRAWDŹ, ZA CO GROŻĄ WYŻSZE KARY
*Sprawa Madzi z Sosnowca - ustalenia prokuratorów, zeznania rodziców, wielka ucieczka Katarzyny W.

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


* BUDYNEK JAK TITANIC? JEDNA Z NAJWIĘKSZYCH ZABRZAŃSKICH TAJEMNIC ODKRYTA [ZDJĘCIA + FILM]
* OSTATNI CASTING MISS ZAGŁĘBIA 2012 [ZOBACZ ZDJĘCIA!]

O dzwony wywiezione do III Rzeszy walczy też mała wieś Łaziska w powiecie wodzisławskim. Zresztą walczyła o swój skarb zawsze. Podczas pierwszej wojny światowej Prusy także rekwirowały dzwony na cele militarne. Ściągnięto także te z drewnianego kościółka w Łaziskach. Jednak grupa młodzieńców pod osłoną nocy ukryła je w korycie tzw. Starej Rzeki.

- Jednym z tych, co to w osiemnastym roku te dzwony chowali, był mój dziadek. Mieszkoł zaroz pod kościołem i mioł konia. Te dzwony były już ściągnięte, przygotowane do wywózki. Razem z sąsiadami i kościelnym wzięli je na tzw. "deszczok" - taki wóz po naszymu i pojechali tam, kaj je "Staro Rzeka". Tam je wciepali - mów pan Herbert z Łazisk, pokazując ręką na drzewa, gdzie płynie Olza i niewielkie zalewiska, gdzie ukryto dzwony.

- Tu była granica. My byli w Prusach, a tam dalej była już Austria. I oni te dzwony z naszego kościoła do Austrii wywieźli. Dzięki temu ich nie znaleźli - tłumaczy pan Herbert.

- Jak się w 1918 roku wojna skończyła, wyciągnęli je z wody i z powrotem na wieża dali - dodaje.

Niedługo jednak dźwięk zabytkowych dzwonów cieszył mieszkańców. W 1942 roku mieszkańcom nie udało się powtórzyć operacji z 1918 roku, choć podobno tydzień przed kościołem leżały. Ale wtedy już się bali, był już Oświęcim. - Próbowali jeszcze coś zrobić. Myśleli, że jak będą je wieźli do Rybnika, to pójdzie je jako ściepać. Ale nie ryzykowali - wspomina pan Herbert.

Minęły całe dekady nim dzwony z Łazisk - jeden z XV, drugi z XVI wieku - odnaleziono w Niemczech.

Większy z dzwonów (97 centymetrów) trafił do Ganderkesse koło Bremy, a mniejszy (60 cm) - z XV wieku do miasteczka niedaleko Norymbergi. - Byli my kiedyś na wycieczce w Ganderkesse. Widzieli my nasz dzwon. Pięknie groł. Wpuścili nas tam - mówi pan Herbert.

Łaziska próbują odzyskać swoje dzwony. Ksiądz proboszcz Marian Krzyżowski starał się nawiązać kontakt z proboszczami obydwu niemieckich parafii, w których znajdują się łaziskie dzwony. W skierowanych do nich pismach prosił o potwierdzenie przynajmniej faktu, że to dzwony stąd. Niestety, nie otrzymał żadnej odpowiedzi z Niemiec.

W Łaziskach nie tracą jednak wiary, bo do walki o odzyskanie zabytków postanowił włączyć się także Sławomir Kulpa, dyrektor Muzeum w Wodzisławiu Śląskim. Nieprzypadkowo. - Najnowsze badania dendrologiczne wykazały, że kościół w Łaziskach jest o wiele starszy niż dotąd sądzono. Pochodzi z XV wieku, to jeden z najstarszych drewnianych obiektów sakralnych w Polsce. A dzwony są świadectwem początków świątyni - mówi Sławomir Kulpa.

Jacek Bombor, Aleksander Król

* CZYTAJ KONIECZNIE:

*Nowy taryfikator mandatów SPRAWDŹ, ZA CO GROŻĄ WYŻSZE KARY
*Sprawa Madzi z Sosnowca - ustalenia prokuratorów, zeznania rodziców, wielka ucieczka Katarzyny W.

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


* BUDYNEK JAK TITANIC? JEDNA Z NAJWIĘKSZYCH ZABRZAŃSKICH TAJEMNIC ODKRYTA [ZDJĘCIA + FILM]
* OSTATNI CASTING MISS ZAGŁĘBIA 2012 [ZOBACZ ZDJĘCIA!]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Święty Józef jeszcze bije w Dolnej Saksonii - Dziennik Zachodni