18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O tych, co wyszli na prostą. Opowieści zmartwychwstałych

Katarzyna Domagała
Weronika Wołkowicz teraz poświęca swój czas dzieciom i wnukom
Weronika Wołkowicz teraz poświęca swój czas dzieciom i wnukom Arkadiusz Ławrywianiec
Na chwilę przestali żyć, by usłyszeć lub zobaczyć, co powinni zmienić. Ktoś na górze dał im drugą szansę. Życie po śmierci klinicznej chcą spędzić jak najlepiej. Opowieści tych, którzy byli po drugiej stronie, wysłuchała Katarzyna Domagała

On nie miał skrzydeł, był ubrany na szaro - mówi Weronika Wołkowicz, emerytowana nauczycielka z Katowic

Czy zmartwychwstałam? Uważam, że tak. Dlaczego? Życie, które prowadziłam przed operacją i doświadczeniem śmierci klinicznej, przed październikiem 2004 roku, już mnie nie interesuje. W ogóle. Jednak proszę wierzyć, że wcale nie było gorsze od tego obecnego. Było zupełnie inne.

W tej chwili interesuje mnie jedno: to, co najbliżej. Dom. Wnuki. Dzieci. Im pomagać. To odczucie, które zostało po śmierci klinicznej, daje mi siłę do życia, pozwala przezwyciężyć chorobę nowotworową, na którą cierpię od roku.

Czerwony dom i okienko

Powiedzmy, że śniło mi się to, bo jak inaczej to nazwać, spałam przecież. Znalazłam się w mojej dzielnicy, w której mieszkam od zawsze - Ochojcu, kilka domów poniżej, gdzie się urodziłam. Jest ciemno. Stoję na środku ulicy. Nagle, wokół mnie, pokazują się tłumy moich uczniów (całe życie pracowałam w szkole jako nauczycielka matematyki). Małych, dużych, blondynów, szatynów. Nie poznaję żadnej twarzy. Stoją w kręgach. Za nimi ich rodzice. Tak strasznie mnie ściskają, tak okropnie. Chcę się wyrwać z tego całego tłumu, który napiera. To przerażające uczucie - strach, który nie pozwala wziąć tchu. Wyobraźcie sobie takie uczucie we śnie!

Po pewnym czasie udaje mi się wyrwać. Wiem, że mam biegnąć do mojej mamy, która już nie żyła od 7 lat. U niej czeka ratunek. Nagle podjeżdża autobus, ale nie taki, jaki znamy z ulic. Szary, metalowy, ciemny. Siedzą w nim mężczyźni. Nie ma żadnego oświetlenia. Wsiadam do niego. Podjeżdżam pod dom mamy. Wysiadam, wybiegam, wyskakuję z tego autobusu i biegnę szybciutko do domu mamy. Tam na mnie czeka.

Wchodzę na podwórko i widzę - tego obrazu nigdy w życiu nie zapomnę - w całej tej ciemności dom czerwony, na nim tylko jedno, małe, kwadratowe okieneczko, z którego bije jasność. Taka uspokajająca. Na jej tle czerwony kwiatek w doniczce, wokół niego drobne, zielone liście. Tego odcienia czerwonego nie spotkałam po tej stronie. On był czysty, krwisty, niczym niezbrukany. Ucieszyłam się, że mama jest w środku.

Chcę wejść do tego domu, a przed nim siedzi ubrany na szaro mężczyzna. Nie miał skrzydeł, jak to niektórzy mówią. Miał założoną nogę na nogę, jakby czekał na mnie. Chciałam sforsować drzwi, które zastawiał swoim ciałem. Nie udało się. Jakby były zamrożone, nie do ruszenia. Mówię mu: "Wpuść mnie". On mi mówi: "Jeszcze nie wejdziesz. Na ciebie jeszcze nie jest czas. Ty wracaj do własnego domu. Tam na ciebie czekają dzieci. One cię potrzebują". Nie udaje mi się go ominąć, wracam do autobusu, który odwozi mnie pod sam dom. Wysiadam. Koniec, film mi się urwał.

Moment zwrotny w życiu

Poczułam potworną radość, że się obudziłam. Mimo upływu czasu, ten obraz nadal pamiętam bardzo wyraźnie. Doskonale znam te słowa, tak utkwiły mi w głowie. Ktoś powie, że to bajka, ale tak było, widziałam jasne światełko. Myślę, że ono i te słowa określiły misję, którą otrzymałam do spełnienia na tym świecie. By ją wykonać, dostałam drugą szansę.
* CZYTAJ KONIECZNIE:

*Nowy taryfikator mandatów SPRAWDŹ, ZA CO GROŻĄ WYŻSZE KARY
*Sprawa Madzi z Sosnowca - ustalenia prokuratorów, zeznania rodziców, wielka ucieczka Katarzyny W.

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


* BUDYNEK JAK TITANIC? JEDNA Z NAJWIĘKSZYCH ZABRZAŃSKICH TAJEMNIC ODKRYTA [ZDJĘCIA + FILM]
* OSTATNI CASTING MISS ZAGŁĘBIA 2012 [ZOBACZ ZDJĘCIA!]

To był dla mnie moment zwrotny w życiu. Wcześniej byłam osobą dynamiczną, działałam na różnych płaszczyznach. Po tym zmienił mi się charakter. Odłożyłam na bok spotkania z koleżankami, wyjścia do kina czy na kawę. Nie odrzuciłam - odłożyłam. Nie ciągnie mnie do tego. Poświęcam się wnukom i rodzinie. Wyciszyłam się, do tego postanowiłam, że nie będę się denerwować. To jest nic niewarte.

Teraz to, co się dzieje wokół, ale nie dotyczy mnie bezpośrednio, uważam za mniej ważne. Nie chodzi o to, że się tym nie interesuję, po prostu się tym nie przejmuję. Słucham, wiem, ale już się nie angażuję. Przyznam, że w życiu osobistym to przeżyte doświadczenie wyszło mi na dobre. Cały czas gdzieś z tyłu głowy słyszę słowa: "Jesteś potrzebna dzieciom" i stosuję się do nich.

Spokój, którego "TAM" doświadczyłem, jest dla mnie bezcenny - twierdzi Adam Baumann, aktor Teatru Śląskiego

Cud się stał, że "TO" mnie dopadło w trakcie zdjęć filmowych w Ciechocinku, wśród ludzi. Dlatego mówię o cudzie, bo mieszkałem w hotelu w pojedynczym pokoju. Gdybym tego ranka nie musiał pójść na plan, dziś byśmy nie rozmawiali. Człowiek nie zna dnia ani godziny. Nigdy nie wie, kiedy "TO" go dopadnie.

Miałem wtedy 61 lat

Był wrzesień 2009, miałem wtedy 61 lat. Bardzo niedawno. Miałem chwilę przerwy w zdjęciach, siedziałem na krześle przed kawiarnią. Zupełnie obcy człowiek poinformował kogoś z ekipy o tym, że straciłem przytomność. Po chwili zemdlałem drugi raz, wtedy słyszałem już nadjeżdżającą karetkę pogotowia. Wszystko było OK. Zabrali mnie do szpitala w Aleksandrowie Kujawskim. Tam na izbie przyjęć wszystko zaczęło się.

Tylko słyszałem, że pielęgniarka krzyknęła: "Zatrzymał się!". Potem mi wytłumaczono, że doszło do zatrzymania krążenia. Po raz pierwszy trafiłem "TAM" - ogromny spokój, sterylna cisza, otulające ciepło, wszędzie ciemny kolor. Jak otworzyłem oczy, zauważyłem, że ta pani, która krzyczała, była dość zadyszana. Pewnie coś "działała" przy mnie. Ile to trwało? Nie wiem, w "TYM" nie można było policzyć upływającego czasu jak w naszym świecie.

W związku z tym, że mój stan był poważny, zdecydowano się mnie przetransportować na oddział kardiologii z prawdziwego zdarzenia, do Włocławka. Te 50 kilometrów wieziono mnie na kogutach. Znowu lekarz czy ratownik siedzący przy mnie w karetce zapytał: "Co się dzieje?". Wiem tylko, że powiedziałem: "Odjeżdżam". To było wszystko, znowu, po raz wtóry, stało się "TO". Jak otworzyłem oczy, zobaczyłem nad sobą zupełnie inny zestaw twarzy. Były wyraźne, widziałem ich rysy. Ambulans stał. Miałem wrażenie, że to, co dzieje się wokół mnie jest snem. Jak mnie ocucili, znów ruszyliśmy w drogę. Szpital obskurny, taki betonowy moloch z komunizmu, natomiast oddział kardiologii nowiusieńki, wyremontowany, jak z XXI wieku. Bardzo szybko zawieźli mnie na salę, gdzie mieli mi wszczepić ten rozrusznik - budzik. Pojawił się lekarz. Robili mi badania. Zanotowałem jak mówił do mnie: "Co się dzieje?". "Odjeżdżam" - odpowiedziałem. Po raz trzeci poczułem błogi spokój, ciepło. Nie było "TAM" żadnych światełek, zielonych polan czy tuneli prowadzących na drugą stronę. Po prostu ciemność i ten spokój nie do opisania.
* CZYTAJ KONIECZNIE:

*Nowy taryfikator mandatów SPRAWDŹ, ZA CO GROŻĄ WYŻSZE KARY
*Sprawa Madzi z Sosnowca - ustalenia prokuratorów, zeznania rodziców, wielka ucieczka Katarzyny W.

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


* BUDYNEK JAK TITANIC? JEDNA Z NAJWIĘKSZYCH ZABRZAŃSKICH TAJEMNIC ODKRYTA [ZDJĘCIA + FILM]
* OSTATNI CASTING MISS ZAGŁĘBIA 2012 [ZOBACZ ZDJĘCIA!]

Jak wracała mi świadomość, znów zobaczyłem zupełnie inny zestaw twarzy nad sobą, usłyszałem głos, który mówił: "Wal go mocniej!". Szczuplutka pielęgniarka, blondyneczka, tłukła mnie w mostek. Bolało. Lekarz zakładał mi elektrodę życia. Jak mu się udało, odetchnął z ulgą.

Harmider i ulga

Tym sposobem trzy razy wracałem stamtąd. Chyba mogę tak powiedzieć, że trzy razy udało mi się zmartwychwstać. Życie zostało mi darowane i w jakiś sposób odrodziłem się na nowo. W moim przekonaniu jest to przeznaczenie, idące gdzieś z góry. Wytłumaczyłem sobie, że choć trzykrotnie próbowano mnie zabrać, to jeszcze nie byłem tam potrzebny. Ten spokój, jakiego doświadczyłem, jest rzeczą bezcenną, której każdy z nas pragnie, tutaj nie do osiągnięcia. Jednak mimo to, czułem się tam samotnie. Kiedy otwierałem oczy i widziałem krzątających się wokół mnie lekarzy, czułem niesamowitą ulgę, że nie jestem sam, że oni robią ten harmider.

Nie da się powiedzieć, gdzie było lepiej. Dobrze jest jak jest, że się udało i wróciłem. Piękne określenie na osoby, które przeżyły śmierć kliniczną mają lekarze, mówią, że "wyszedł na prostą". Polega ono na tym, że w chwili, kiedy "TO" nas dopada, na monitorze pojawia się prosta linia. Bardzo mi się podoba to określenie, ale do pewnego stopnia. Gdyby linia nie zaczęła się krzywić, już nie byłoby nas na tym świecie. Teraz swoje życie dzielę na to sprzed i to po. Od tego momentu na przykład nawet nie myślę, by sięgnąć po papierosa.

Nasze serce przestaje bić, ale mózg nadal jest aktywny

Ks. Wojciech Stach, diecezjalny duszpasterz służby zdrowia w diecezji sosnowieckiej: Zgodnie z tradycją Kościoła, księża mogą udzielić rozgrzeszenia do 3 godzin po stwierdzonym zgonie (to najdłuższy moment między śmiercią kliniczną a biologiczną), mówiąc "Jeżeli żyjesz, to ja ciebie rozgrzeszam". W przypadku śmierci biologicznej bezpowrotnie oddziela się dusza od ciała. Następuje koniec i ciało zostaje na ziemi, dusza idzie do Boga. W przypadku śmierci klinicznej mówimy tylko o utracie świadomości, którą chory odzyskuje wraz z przywróceniem funkcji życiowych. To nie jest zmartwychwstanie, bo osoba ta nie zmarła.

Człowiek tylko traci świadomość, dusza w ciele zostaje

Bogusława Czyrnik, anestezjolog z oddziału anestezjologii i intensywnej terapii z Górnośląskiego Centrum Medycznego w Ochojcu: Śmierć kliniczna jest stanem, w którym człowiek jest nieprzytomny, zatrzymane jest krążenie, bicie serca i oddychanie, ale mózg cały czas jest aktywny. Nie może być traktowana jako śmierć biologiczna, ponieważ jest odwracalna, u chorego można przywrócić funkcje życiowe - w niektórych przypadkach. Gdy podejmuje się akcję reanimacyjną w ciągu trzech minut po zatrzymaniu krążenia, doprowadza się do przepływu krwi przez mózg i pacjent ma większą szansę pełnego powrotu do zdrowia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!