Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ambulans, czyli szybka taksówka

Aldona Minorczyk-Cichy
To właśnie ta karetka nie wyjechała do wypadku
To właśnie ta karetka nie wyjechała do wypadku fot. Maryna Kowalska
Nowoczesną karetką, która powinna być do dyspozycji lekarzy, wożono związkowca na imprezę. Ten skandal miał miejsce 13 października w stacji pogotowia w Tarnowskich Górach.

Tego dnia na polecenie dyrektora Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego Artura Borowicza karetka zawiozła do Katowic na uroczystości z okazji święta ratowników emerytowaną dyspozytorkę. Przez co najmniej 4 godziny lekarz i ratownik siedzieli bezczynnie w ambulansie pod kościołem i urzędem marszałkowskim.

Dzień wcześniej karetka z tarnogórskiej stacji zamiast do wypadku, w którym poszkodowanych było pięć osób (w tym dwoje dzieci), pojechała za dodatkowe pieniądze ze sparaliżowanym pacjentem do Świnoujścia.

Dlaczego tzw. karetki systemowe zwane dawniej erkami, które powinny służyć wyłącznie do ratowania życia ludzi są wykorzystywane w ten sposób?

Jacek Czapla, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach, wyjaśnia, że w jednym przypadku w grę wchodziła siła wyższa, czyli stan pacjenta, w drugim... pomyłka dyspozytora z Tarnowskich Gór. - Miał wystać zwykły samochód, a nie karetkę - mówi Czapla. W jego słowa nie wierzą związkowcy z Sierpnia 80, którzy złożyli do katowickiej prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa.

Jacek Kopocz, rzecznik śląskiego oddziału NFZ podkreśla, że karetki systemowe muszą być cały czas do dyspozycji. Nie można ich wykorzystywać do transportu. Co może grozić szefowi pogotowia za złamanie zasad kontraktu? - Kara finansowa - odpowiada Jacek Kopocz.

Po Tarnowskich Górach jeździ najdroższa taksówka w Polsce. To supernowoczesna karetka pogotowia, warta 350-400 tys. zł, tzw. karetka systemowa (odpowiednik dawnej erki), jedna z trzech, którymi dysponują tu ratownicy.

13 października, na imprezę z okazji święta ratownictwa medycznego, zawieziono nią z mieszkania w Tarnowskich Górach do Katowic emerytowaną działaczkę tarnogórskiej Solidarności. Wycieczka trwała 4 godziny: auto, lekarz i ratownik czekali na działaczkę najpierw pod katowicką katedrą Chrystusa Króla, a potem pod Urzędem Marszałkowskim, gdzie odbyła się feta. Takie polecenie wydał dyspozytorowi Artur Borowicz, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach. Teraz czekają go nieprzyjemności, bo związkowcy z "Sierpnia'80" w śląskim pogotowiu złożyli w prokuraturze doniesienie. Według naszych informacji Borowicz powinien się też spodziewać kontroli z Narodowego Funduszu Zdrowia, a w przypadku potwierdzenia zarzutów - kary finansowej.

- To skandal. Wyłączenie jednej z karetek zagraża zdrowiu i życiu ludzi - oburza się Marian Stanoszek, szef "Sierpnia'80" w śląskim pogotowiu.

Takie karetki to najcenniejszy sprzęt w każdym pogotowiu. Są wyposażone m.in. w defibrylator i respirator. Powinny być w dyspozycji ratowników 24 godziny na dobę. Nie wolno ich używać do zwykłego transportu chorych. Tymczasem dzień przed rajdem działaczki, 12 października, ta sama karetka miała kurs do... Świnoujścia.
- To był transport komercyjny, pacjent zapłacił za przewóz. Przepisy zabraniają jednak wysyłania w takim celu karetki systemowej - mówi jeden z lekarzy pracujących w pogotowiu.

Problem w tym, że właśnie tego dnia rano doszło do groźnego wypadku koło pobliskiego Tworoga. Zderzyły się trzy samochody, rannych zostało pięć osób, w tym dwoje dzieci. Pozostałe dwie karetki były zajęte. Sytuację uratowały posiłki z Lublińca oraz dwa śmigłowce z Gliwic.

Stanoszek twierdzi, że takich sytuacji było znacznie więcej. Śląskie pogotowie systematycznie dorabia sobie kursami komercyjnymi, także z użyciem superambulansów.

We wniosku do prokuratury koledzy Stanoszka ze związku zarzucili Arturowi Borowiczowi bezprawne wykorzystywanie karetki do prywatnych celów, rażące przekroczenie uprawnień, działanie na szkodę interesu publicznego oraz narażenie życia i zdrowia pacjentów.

Co na to śląski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia?

- Jeśli karetki są przez nas zakontraktowane jako systemowe, to muszą być przez cały czas do dyspozycji. Wykorzystywanie ich do innych celów to rażąca nieprawidłowość - wyjaśnia Jacek Kopocz, rzecznik NFZ w Katowicach.

Jacek Czapla, wicedyrektor katowickiego pogotowia inaczej interpretuje fakty. - 12 października do Świnoujścia przewożony był pacjent z porażeniem kończyn. Lekarze uznali sprawę za bardzo pilną. Ponieważ pozostałe karetki mieliśmy zajęte, użyliśmy karetki systemowej. To była wyższa konieczność - mówi.

Według niego nieobecność karetki w Tarnowskich Górach nie naraziła zdrowia czy życia poszkodowanych w wypadku pod Tworogiem. Zastrzega jednak, że to jego wstępne ustalenia.
A co z historią o przewiezieniu działaczki na imprezę? Zdaniem wicedyrektora to błąd dyspozytora.
- Dyrektor wydał dyspozycję, ale nie mówił o karetce. Mamy także inne samochody. O taki dyrektorowi chodziło. Niestety, popełniono błąd - przekonuje.

Incydenty z Tarnowskich Gór nie są pierwszymi, które wiążą się z nieprzepisowym użyciem karetek systemowych. W lipcu podobna historia miała tragiczny finał. W Szczawniku w Małopolsce 12-letni chłopiec został przygnieciony bramką. Umarł, bo karetka systemowa była w tym czasie wykorzystywana do przewozu komercyjnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!